niedziela, 6 października 2013

Rozdział 9

Zaczęłam się rozglądać i dojrzałam tego chłopaka z przystanku. Akurat musiał zjawić się w tej chwili. Otarłam łzy rękawem bluzy i dalej siedziałam, udając, że nie wiem, iż on znajduje się w pobliżu. Irytował mnie trochę, bo czułam, że się gapił. Jakby nigdy nie widział dziewczyny, która siedzi sama nad jeziorem. Dla mnie to normalny widok. Jakby z jakiegoś zadupia się urwał. Będzie się musiał przyzwyczaić do zasad panujących tutaj. Wygląda na takiego, który nie da sobie w kaszę dmuchać. Słyszałam, że podchodzi do mnie. Techniki cichego chodzenia, to on nie ma opanowanej. Kolejny minus. 

- No proszę, proszę. Widzę, że mamy tu kolejną łatwą panienkę, którą porzucił chłopak. Ach, jak mi przykro.- Powiedział nieznajomy, swoim zachrypniętym głosem. Zatkało mnie. Czy on właśnie nazwał mnie dziwką? Nie wierzę. Przecież on mnie nawet nie zna! Co za cham! Ja mu pokażę.

- Słucham? Czy ty właśnie nazwałeś mnie dziwką?- Podniosłam się ze swojego miejsca.

- A nie jesteś? Na taką właśnie wyglądasz. Chyba, że to mój instynkt już szwankuje. Chociaż nie, z nim jest wszystko w porządku.

- Jebnięty świr z ciebie! Tak, twój umysł wymaga intensywnego leczenia. Nie znasz mnie, a mówisz takie rzeczy! Nienawidzę takich ludzi. Jeszcze jedna rada. Z takim nastawieniem, to przyjaciół nigdy tu nie znajdziesz.

- Och, złotko. A kto tu mówił, że ja szukam przyjaciół? Może już ich mam? Tego nie wiesz. Więc te swoje rady, możesz wsadzić w ten swój seksowny tyłeczek. Chętnie bym cię przeleciał, ale poczekam aż sama do mnie przyjdziesz.- Uśmiechnął się chytrze. Teraz to się chyba przesłyszałam. 

- Co proszę? Że ja mam polecieć na ciebie? Chyba w twoich snach. I nie gap się nie mój tyłek, bo wydłubię ci te oczy. Jeśli masz taką wielką potrzebę seksualną, to idź na dziwki, bo źle trafiłeś.

- Jaka zadziorna. Lubię takie.

- Jesteś bezczelny. Weź się ogarnij, nim podejdziesz do mnie następnym razem.

- A ty rozważ moją propozycję.- Mruknął cicho. Ja nie odwracając się, pokazałam mu środkowy palec. Usłyszałam tylko jego śmiech. Co za palant. Takich to do psychiatryka tylko wysyłać. Zdenerwował mnie. Nie będzie mnie obrażał. Następnym razem mu nagadam. Chociaż mam nadzieję, że nie będzie następnego spotkania. Nie mam na to ochoty. Nigdy nie spotkałam takiego typa. Będzie z nim wiele problemów. Ale to już nie moja sprawa. 

Zmuszona odejść, przybyciem nieproszonego gościa, nie wiedziałam gdzie iść. Postanowiłam powłóczyć się trochę na osiedlu. Byle z dala od domu. Tam bym nie wytrzymała. Chętnie bym się wyprowadziła. Niestety jest parę ale, nie mam pieniędzy ani dokąd iść. To są główne powody. A zresztą nie chce dać mu tej satysfakcji. Nie dam po sobie poznać, że wykańcza mnie psychicznie i mam go dość. Czasami mam taką wielką ochotę, żeby mu porządnie przylać. Stracić kontrolę nad sobą i zrobić to, czego nikt się jeszcze nie odważył zrobić. Nie zrobię tego tylko dlatego, że nie chcę zmarnować swojej przyszłości. No i ze względu na mamę. I Elly. Dobra, koniec tego myślenia o ojcu. Nie będę psuła sobie humoru jeszcze bardziej.

Teraz tylko jedno pytanie. Dokąd mam iść? Jest mi zimno i jestem głodna. Nie będę zawracała głowy Cassie, bo pewnie teraz spędza czas z rodzicami. Nie chcę psuć jej stosunków z rodziną. Z nią miałam spotkać się wieczorem. Wspólna impreza. Jak ja za tym tęskniłam. Przez to uczenie się nie miałam czasu, żeby wyjść sobie gdzieś. Dzisiaj miałam iść i się wyluzować. Na całego. Ale jakoś straciłam na to ochotę. Z drugiej strony nie mogę zawieść Cas. Długo czekała, żeby wyjść w końcu gdzieś ze mną. Pójdę. Nie będę przecież cały czas siedzieć w domu. No to wracając do punktu wyjścia. Gdzie mam iść? Pierwszą osobą, która przyszła mi do głowy zaraz po Cas, to Niall. Mam nadzieję, że jest w domu. Nie będę dzwonić. Zrobię mu niespodziankę. Miłą bądź nie. To już zależy od niego. Okazało się, że jestem akurat na jego ulicy. Chwilę później stałam przed jego drzwiami. Niepewnie nacisnęłam dzwonek. Rozległ się głośny odgłos. Usłyszałam, jak chłopak woła: "Już idę!". Zaśmiałam się cicho i dalej oczekiwałam, aż drzwi zostaną mi otworzone. Chwilę później usłyszałam szczęk otwieranego zamka.

- Cześć... Audrey?- Widocznie był zdziwiony moją wizytą.

- No cześć. Postanowiłam, że cię odwiedzę.

- Super. Wejdź. Pewnie ci zimno.- Przytaknęłam głową i weszłam do środka. Ściągnęłam buty i weszłam za chłopakiem do salonu.- Jesteś głodna?- Znów przytaknęłam. Pociągnął mnie za rękę do kuchni. Kazał mi usiąść na krześle, a sam wziął się za przygotowanie posiłku. Patrzyłam co robi. Po chwili zrozumiałam, że przygotowuje kanapki. Mój żołądek, jakby przyswajając tą wiadomość, głośno zaburczał. Złapałam się za brzuch i rumieniec oblał moją twarz. Horan tylko się zaśmiał i podał mi kanapkę. Szybko zniknęła z talerza. Dostałam jeszcze jedną  po zjedzeniu jej, czułam, że jestem pełna. Podziękowałam i napiłam się wody. O wiele lepiej.- A więc, skoro zaspokoiłaś już swój apetyt, to dowiem się, co cię do mnie sprowadza?- I znowu ten drażliwy temat.

- Hmm, co tu dużo mówić. Pokłóciłam się z ojcem i nie chcą zostawać z nim w jednym domu, wyszłam. Poszłam nad jezioro, ale tam też nie było mi dane zaznać spokoju. Przyszedł tam jakiś chłopak, który się tu dzisiaj przeprowadził i ni stąd, ni zowąd, nazwał mnie dziwką. Więc się na niego wkurzyłam i musiałam stamtąd iść. Nie chciałam wracać do domu, a wiedziałam, że Cas spędza czas z rodziną i nie chciałam jej przeszkadzać. Więc zostałeś mi tylko ty. Jeśli jednak ci przeszkadzam, to mogę iść. Tylko powiedz. Nie obrażę się przecież.- Przedstawiłam mu w skrócie dzisiejsze wydarzenia. 

- No coś ty! Nie przeszkadzasz mi. W sumie cieszę się, że przyszłaś. Nie lubię siedzieć sam, a Harry się gdzieś zwinął. No to nieźle rozpoczęłaś wakacje. Do kłótni z ojcem się nie mieszam. Już miałem z nim jedno starcie i wiem, że nie jest ci z nim łatwo. A co do tamtego nad jeziorem, to jakiś palant. Nie wiedział jak cię poderwać i wyjechał z takim tekstem. Ale jak widać, coś mu nie wyszło. Nie przejmuj się nim.

- Dziękuję, nie wiem co bym bez ciebie zrobiła.- Podeszłam i mocno się do niego przytuliłam. On odwzajemnił uścisk. Tego mi właśnie było potrzeba. Trwaliśmy tak dłuższą chwilę.

- Chodź, pójdziemy do salonu.- Niechętnie puściłam blondyna i usiadłam na kanapie.

Chłopak usiadł obok mnie i włączył telewizor. Akurat nastawiony był na kanał muzyczny. Leciała piosenka Maroon 5 "Love Somebody". Kocham tą piosenkę. Zerwałam się z miejsca i zaczęłam tańczyć, i śpiewać, a raczej fałszować. Chwyciłam Niall'a za rękę i pociągnęłam do góry. Zaczął się śmiać i okazało się, że także zna tą piosenkę. Zaczęliśmy śpiewać razem. Nawet świetny duet razem tworzyliśmy. Piosenka się skończyła, a my padliśmy zmęczeni na kanapę. Głośno dyszeliśmy. Gdy uspokoiłam swój oddech, zaczęłam się głośno śmiać. Niebieskooki spojrzał na mnie zdziwiony, ale zaraz dołączył do mnie. Nasz napad śmiechu trwał dłuższą chwilę. Przerwał do mój dzwoniący telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. Cas ;* dzwoni. Westchnęłam i odebrałam. 

~ Halo?- Powiedziałam.

~ Cześć kochana! I co z naszą imprezą? Idziemy?

~ No jasne, że tak. Jak obiecałam to idziemy. 

~ Świetnie! To o 19 tam gdzie zwykle?

~ Spoko. Do zobaczenia.

~ Pa.- Rozłączyłam się.

- To Cassie. Idziemy dzisiaj na imprezę. Idziesz z nami?- Spytałam, tak jakby z... nadzieją (?) w głosie. 

- Czemu nie. Mogę zabrać kumpli?- Zgodził się!

- No wiadomo. W grupie raźniej.- Spojrzałam na godzinę. Wskazywał 17.00- A teraz wybacz, ale muszę iść się przygotować. Zostały dwie godziny. O 19 pod Victorią. Czekajcie przy wejściu. 

- Okej. To do zobaczenia.- Cmoknął mnie w policzek. 

Ubrałam buty i wyszłam z jego domu. Droga zajęła mi 10 minut. Przynajmniej mieszkamy blisko siebie. Miałam nadzieję, że nie ma nikogo. Chwyciłam za klamkę i okazało się, że moje prośby zostały wysłuchane. Wyciągnęłam z kieszeni klucz i otworzyłam drzwi. Zamknęłam je cicho za sobą i weszłam po schodach do swojego pokoju. Westchnęłam głośno i poszłam do łazienki. Nalałam wody do wanny i dolałam kilka olejków. Czułam, jak ta woda mnie przyciąga. Zdjęłam ubrania i weszłam do ciepłej wody. Od razu się zrelaksowałam. Nawet nie wiem, kiedy woda zrobiła się chłodna. Zawinięta w ręcznik, opuściłam łazienkę. Teraz najgorsze. W co mam się ubrać? Otworzyłam swoją wielką szafę. Przeleciałam wzrokiem wszystkie ubrania. Jednak wybór nie okazał się taki trudny. Od razu w oko wpadły mi czarne rurki, biała bokserka z jakimiś czarnymi napisami i czarne koturny. Wyciągnęłam mój zestaw i wróciłam do łazienki. Ubrałam się w to, co wybrałam i wysuszyłam włosy, po czym spięłam je w luźnego koka i zawiązałam wokół głowy czarno- białą apaszkę. Zostało jeszcze pomalować się. Jak zwykle zrobiłam delikatny makijaż. Po wszystkim oceniłam swój wygląd. Wyglądałam w miarę normalnie. Wyszłam z łazienki i zamówiłam taksówkę. Spojrzałam na zegarek. Zostało mi akurat 15 minut na dojechanie na miejsce. Wyszłam z domu i wsiadłam do taksówki, uprzednio zamykając drzwi na klucz. Kazałam zawieźć się pod Victorię. Patrzyłam przez okno, a przed oczami migały mi mijane przez nas budynki. Chwilę później byliśmy na miejscu. Wyszłam z pojazdu i zapłaciłam kierowcy. Zaczęłam szukać wzrokiem Niall'a lub Cas. Chwilę później dojrzałam ich. Ruszyłam w ich stronę.

Rozdział wyszedł dzisiaj krótszy, za co przepraszam. Jakoś tak mnie coś dzisiaj hamowało. Może tak kilka komentarzy na zachętę? Do zobaczenia :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz