niedziela, 13 kwietnia 2014

Rozdział 11

"Byłam w domu Niall'a. Pierwszą myślą było to, co ja tu robię. Podniosłam się do pozycji siedzącej i się rozejrzałam. Nie było nikogo oprócz mnie. Coś mnie zabolało w brzuchu i odruchowo się za niego złapałam. Poczułam, że jest jakiś... duży? Szybko odrzuciłam kołdrę na bok i spostrzegłam że... jestem w ciąży?! Co się dzieje? W szybkim tempie znalazłam się w łazience i przejrzałam się w lustrze. Byłam starsza. Miałam może z 23 lata. Delikatnie obadałam mój brzuch i stwierdziłam, że jestem gdzieś w 6 miesiącu ciąży. Ciąża? Z kim? Wtedy do drzwi łazienki otworzyły się i spostrzegłam w nich Niall'a. Wszystko stało się jasne. Byłam z nim w ciąży. Zrobiło mi się ciemno przed oczami i upadłam. Usłyszałam tylko, jak Niall krzyczy do mnie, co się dzieje. 
Obudziłam się w szpitalu. Przetarłam oczy, pozbywając się resztek snu. Wtedy wszystko do mnie wróciło. Podniosłam kołdrę i... mój brzuch był płaski. Jak to? Odwróciłam głowę w bok i ujrzałam siedzącego koło mnie Niall'a. Był cały zapłakany. 

~ Co się stało?- Zapytałam słabym głosem.
~ My.. my straciliśmy je. Straciliśmy nasze dziecko, Audrey!

Kiedy dotarła do mnie ta informacja rozpłakałam się i nie umiałam przestać. Moje... Nasze dziecko nie żyje. Jak to się mogło stać? Poczułam uścisk ze strony blondyna i rozpłakałam się jeszcze bardziej. To nie mogło się stać! Nie!"

Nagle się przebudziłam. Usiadłam i zakryłam twarz. Była mokra od łez. Wytarłam je i odchyliłam kołdrę. Mój brzuch był taki jak zwykle. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i stwierdziłam, że znajduję się w swoim pokoju. To tylko zły sen Audrey. Powtarzałam sobie te słowa w kółko aż w nie uwierzyłam. Kiedy się uspokoiłam, poszłam do łazienki. Stanęłam nad umywalką i przemyłam sobie twarz. Popatrzyłam się w lustro i stwierdziłam że wyglądam jak upiór. Postanowiłam wziąć ciepłą kąpiel. Nalałam wody i weszłam do wanny. Ułożyłam się wygodnie i się odprężyłam. Tego właśnie było mi potrzeba. 


~ Dwie godziny później~

Po ciepłej kąpieli, postanowiłam przeglądnąć internet. Zalogowałam się na facebook'a. Przeglądnęłam aktualności, polajkowałam parę zdjęć itd. Kiedy miałam się wylogować, przyszła mi wiadomość. Jej nadawcą był Niall. 

~ Rozmowa Audrey i Niall'a~

Niall: Hej ;*
Ja: Hej ;*
N: Co tam? :)
J: Nuuudzę się ;c A tam?
N: Też się nudzę ;c Może wpadniesz do mnie? Przyjdą chłopaki z dziewczynami, no i możesz wziąć Cassie. Harry pewnie się ucieszy ^^
J: Pewnie! Świetny pomysł :) Kiedy mamy przyjść?
N: No tak za godzinkę :)
J: Okey :) To do później ;*
N: Pa ;*

~ Koniec rozmowy~

Wyłączyłam laptopa i od razu wzięłam do ręki telefon, aby zadzwonić do Cassie. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci i w końcu rozległ się jej szczęśliwy głos w słuchawce. Poinformowałam ją o wszystkim w 5 sekund, ale ona niczego nie zrozumiała i musiałam powtarzać jeszcze raz. Kiedy już mnie zrozumiała, także ucieszyła się z tej propozycji i postanowiłyśmy iść. Rozłączyłam się i stanęłam przed szafą. Jak zwykle nie umiałam dobrać ciuchów. Po jakimś czasie padło na czarne leginsy, białą bokserkę i czerwoną bejsbolówkę. Gdy byłam już ubrana, poszłam do łazienki umyć zęby i zrobić coś z włosami. Postanowiłam, że tym razem zostawię je rozpuszczone. Ułożyłam tylko grzywkę i byłam gotowa. Zostało mi 5 minut, aby znaleźć się u Cas. Ubrałam vansy, zabrałam telefon oraz klucze i zeszłam na dół. Poszłam do kuchni oznajmić mamie gdzie idę, ale wchodząc zobaczyłam ojca i postanowiłam iść bez słowa. Tak jak zawsze trzasnęłam drzwiami i wyszłam. Droga minęła mi szybko i zaraz szłam razem z Cassie w kierunku domu Niall'a. 

Po drodze niespodziewanie natknęłyśmy się na najgorszego gościa w tym mieście. Justina Biebera. Ugh... mam go po prostu dość. Przez tą sytuację nad jeziorem jest u mnie na czarnej liście. Kiedy spostrzegł, że mu się przyglądam, na jego ustach zagościł cwaniacki uśmiech i zagwizdał na mnie. Skwitowałam to tylko środkowym palcem i poszłyśmy dalej. Słychać było jego śmiech. Ciekawe co go tak rozbawiło. Cas tylko zaczęła się ze mnie śmiać. Chwilę później dotarłyśmy do Niall'a.

Drzwi otworzył nam Harry. Kiedy zobaczył Cassie, od razu się rozpromienił. Pomyślałam, że między tą dwójką coś musi być, ale jak na razie nie wypytywałam o to mojej przyjaciółki. Widząc, że nie mam szans na przywitanie się z lokowatym, minęłam ich i weszłam do salonu. Okazało się, że dotarłyśmy jako ostatnie. Przywitałam się ze wszystkimi, poczynając od Zayn'a i kończąc na Niall'u. Z tym przytulałam się najdłużej. Dziewczyny od razu zaczęły mnie zagadywać a chłopaki zabrali się za wybieranie filmu i robieniu zapasów. Tak, alkoholowych. Rozmawiałyśmy o tym, że są oni bardzo zgraną ekipą. Widać, że łączyła ich duża więź. Też chciałabym mieć tyle osób, na których mogłabym polegać. Jak na razie jest tylko Cassie, no i także Niall. Bardzo się do siebie zbliżyliśmy przez ten czas naszej znajomości. Kiedy wszystko było już gotowe, zaczęliśmy oglądać jakiś horror. Pierre, Eleanor, Louis i Zayn zajmowali kanapę. Harry i Cassie siedzieli na fotelu a drugi zajmował Liam i Sophie. Mi i Niall'owi niestety przypadła podłoga. Oparłam się o blondyna a on objął mnie ramieniem. Wszyscy popijali piwo. My dodatkowo zwinęliśmy jeszcze chipsy. Film bardzo mnie wciągnął. Straszny to on na pewno był. Za każdym razem chowałam twarz w ramieniu niebieskookiego a on tylko się ze mnie śmiał i oglądał dalej. Taki przebieg dnia bardzo mi odpowiadał. W pewnym momencie filmu zaczęłam krzyczeć, żeby ona tam nie szła. Mimo że wiedziałam, że nic to nie da, to krzyczałam dalej. Chłopaki starali się powstrzymywać chichot ale marnie im to szło. Ale nie denerwowało mnie to jakoś bardzo, bo byłam zbyt zajęta, żeby się z nimi użerać. 

W końcu film się skończył. Za oknem zrobiło się już ciemno, czyli było gdzieś około 19.00. Jeszcze przez pewien czas wtulałam się w Niall'a, bo nie powiem, ale bardzo się bałam. No cóż. Sprawka filmu i alkoholu który spożyłam. Każdy wie, że mocnej głowy to ja nie mam, ale potrafię pić jak facet. Postanowiliśmy nie zapalać światła tylko odpalić parę świec. Ten klimat był o wiele lepszy. Oczywiście nie obyło się bez gry w butelkę. Nie było jakiś niewygodnych pytań, ale śmiechu nie brakowało. Piajny Louis to dusza towarzystwa. Biedna Eleanor. Ciągle się za niego wstydzi, ale i tak go kocha. Nawet ja zgodziłam się na wyzwanie. Musiałam wymasować stopy Harry'emu. Nic gorszego nie mogło być. Przełamałam obrzydzenie i to zrobiłam. Później w łazience 5 minut czyściłam ręce. Nawet po tym czułam, że są brudne. Mówi się trudno, żyje się dalej. Po jakimś czasie gra nam się znudziła. Włączyliśmy piosenki a chłopaki zaczęli tańczyć. Królami tańca oni nie są, ale aż tacy źli nie byli. Chyba. Pękałam ze śmiechu. Reszta dziewczyn też. Przy nich nie idzie się nudzić. Nim się obejrzałam dziewczyny też zaczęły tańczyć. No i zostałam sama. Nagle ktoś pociągnął mnie za rękę i stanęłam przed blondynem. Spojrzałam na niego i od razu wiedziałam o co chodzi. O nie. Ja tańczyć nie zamierzam. Nawet nie umiem. Nie będę robiła z siebie pośmiewiska. Jednak nie było mowy, żebym znowu mogła usiąć. W końcu się poddałam i zaczęłam się ruszać. Jak małpa, ale to już coś. 

Wydawało mi się, że wygłupiamy się już całą wieczność i w końcu poczułam zmęczenie. Postanowiłam iść się przewietrzyć. Zostawiłam wszystkich i wyszłam. Chłodne powietrze uderzyło we mnie, co było dobrym ochłodzeniem. Siadłam sobie na schodkach i zaczęłam oglądać gwiazdy. Moje ulubione zajęcie w nocy. No cóż, jestem tak nauczona od dzieciństwa. Nauczył mnie tego ojciec. Wtedy był całkiem inny a teraz stał się tyranem. Dalej nie mogę zrozumieć czemu to się stało. Nikomu się nie przyznawałam, ale brakuje mi tego dobrego kontaktu z nim. Byłam jego oczkiem w głowie, a teraz jestem tylko problemem. Mimo upływu czasu to dalej boli. Chciałabym się wyprowadzić. Tak bardzo tego pragnę. No tak, to jest ucieczka. Większość ludzi mnie nie rozumie, bo po prostu nie chce tego zrobić. Pewnie myślą, że to ja go prowokuję. Prawda, nie jestem aniołkiem, ale taka zła też nie jestem. To tylko bunt i odpowiedź na wszystko. Nawet nie mam kontaktu z siostrą i mamą. Wydaje się dziwne, bo z nimi mieszkam, ale ja tylko wracam tam, żeby się przespać. Nawet nie jadam z nimi obiadów. Czuję się tam obca i to się raczej nie zmieni. Czuję się samotna. Brakuje mi tej drugiej osoby, która może mnie uszczęśliwić. Ciekawe, czy kiedyś ją spotkam. A może już ją znam? Kto wie.

Usłyszałam że ktoś wychodzi, ale nie odrywałam wzroku od gwiazd. Jednak po chwili przełamałam się i spojrzałam w bok. To był Niall. 

- Mogę się dosiąść?- Spytał.

- No pewnie. Nie lubię siedzieć długo sama. To takie przytłaczające.

- Czemu siedzisz tu sama? Wydajesz się smutna. Coś się stało?

- Po prostu tak sobie myślałam nad moim życiem i doszłam do wniosku, że jak na razie nie ma ono żadnego sensu.- Powiedziałam mu prawdę.

- Co ty mówisz? Każde życie ma sens a twoje już na pewno.

- Tak myślisz? W końcu nie mam praktycznie rodziny, przyjaciół, wykształcenia, no i nawet nie mam chłopaka.- Ciężko było mi to powiedzieć.

- Ech... może i twój ojciec nie jest najlepszy, ale masz mamę i siostrę które z pewnością cię kochają, masz nas. Bardzo cię kochamy a co do chłopaka to znajdziesz go w swoim czasie. Każdy ma tam gdzieś na świecie swoją drugą połówkę. 

- Jesteś pewny?

- W 100%. Nie czas się tym zadręczać. Korzystaj z życia póki możesz, bo jest ono ulotne i w każdej chwili możesz je stracić. Większość ludzi nie zdaje sobie z tego sprawy, ale taka jest prawda. Idź po swoje i nie patrz na innych.

- Dziękuję. Te słowa dużo dla mnie znaczą. Dobrze, że cię mam.- Wtuliłam się w niego mocno. Usłyszałam, że jego serce zaczęło szybciej i mocniej bić, ale to zignorowałam. Przynajmniej raz czułam się bezpieczna.

Siedzieliśmy jeszcze bardzo długo w milczeniu, wtuleni w siebie. Przyswajałam sobie słowa Niall'a. Ma rację. Życie jest ulotne i trzeba korzystać z niego, osiągać swoje wyznaczone cele. Na miłość przyjdzie jeszcze czas i nie warto się tym teraz przejmować. Jeśli jednak już się zakochałeś, to staraj się szukać szczęścia. Zawsze są jakieś szanse, tylko trzeba umieć je wykorzystać. I nie obwiniaj za wszystko siebie bądź innych, bo każdy ma swój wkład w to, co się dzieje. Ten blondyn przez tą krótką rozmowę właśnie mi to uświadomił. Teraz muszę tylko znaleźć swoje małe miejsce na ziemi. Bo na pewno gdzieś ono się znajduje. Muszę tylko bardzo tego pragnąć, a z pewnością je odnajdę. 

Przepraszam! Wiem, nie wywiązałam się z umowy. Nie usprawiedliwiam się. Po prostu brakło mi czasu na pisanie. Widziałam rosnącą liczbę odwiedzin bloga, ale jakoś nie umiałam nic napisać. Ale rozdział nareszcie się pojawił i mam nadzieję, że będzie się Wam podobał. Jeszcze raz przepraszam i do zobaczenia :*

poniedziałek, 3 marca 2014

Rozdział 10

Były tam też osoby, których jeszcze nie znam. W sumie trochę to dziwne, bo z chłopakami znamy się już dwa miesiące. No, w końcu trzeba nadrobić ten stracony czas. Mam ochotę dobrze się zabawić.

    Pierwsza zauważyła mnie Cassie. Pomachała do mnie i kiedy byłyśmy na tyle blisko siebie, przytuliliśmy się. To samo zrobiłam z Harry'm i Niall'em. Później blondyn poznał mnie z resztą towarzystwa. Pierre i Zayn, Louis i Eleanor oraz Sophie z Liam'em. Wszyscy byliśmy trochę zmieszani.
Podeszliśmy do wejścia klubu. Weszliśmy bez problemu. W środku było trochę tłoczno. Przecisnęliśmy się przez tłum tańczących ludzi. Znaleźliśmy wolne miejsce. Zamówiliśmy jakieś drinki. Z początku byłam trochę niespokojna, sama nie wiem czemu. Nerwowo rozglądałam się po całym pomieszczeniu. Zauważył to blondyn. Przyglądał mi się zmartwionym wzrokiem. Uśmiechnęłam się do niego, aby go trochę uspokoić. Odwzajemnił uśmiech, przez co mi też zrobiło się trochę lepiej. 

Niedługo potem byłam już całkiem wyluzowana. A to pewnie za sprawą ilości wypitego alkoholu. Nigdy nie lubiłam tańczyć po trzeźwemu, więc kiedy próbowali wyciągnąć mnie na parkiet, z uporem mówiłam, że nie. Na początku nie dawali za wygraną, ale w końcu dali sobie spokój. Zadowolona dalej piłam. Poznałam za ten czas resztę towarzystwa. Bardzo fajni ludzie. Coś mi podpowiada, że zaprzyjaźnię się z dziewczynami. Przynajmniej mam taką nadzieję.

Chwilę później wszyscy ruszyli na parkiet oprócz mnie i Niall'a. Widać było, że coś go męczy. Zastanawiałam się co, ale nie miałam odwagi go spytać. Sama nie wiem czemu. Myślę, że chyba mogę nazwać go swoim przyjacielem. Nie pytałam go o to, ale chyba czas zacząć ten temat. Chociaż mam pewne wątpliwości. A co jeśli powie, że nie mam na co liczyć? To będzie porażka. Przywiązałam się do niego przez ten czas, ale czy on do mnie? Sama nie wiem. Poczekamy zobaczymy. Moje rozmyślania przerwał głos blondyna.

- Nad czym tak rozmyślasz?

- To aż tak widać?- Spytałam trochę zmieszana.

- Mhm. Ale nie przejmuj się. Ciekawi mnie tylko czemu myślisz, skoro przyszłaś się tu bawić?

- Sama nie wiem. Jakoś tak. Powiedzmy że to przez alkohol.- Uśmiechnęłam się do niego.

- No to może się trochę zabawimy?- Powiedział i wstał. Zachwiał się trochę, ale zaraz złapał równowagę.- Zatańczysz?

- Yyy... wiesz że nie lubię tańczyć, ale zrobię wyjątek.- Podałam mu rękę i wstałam. Gdyby nie jego silne ramię, leżałabym na podłodze.

Wśród tłumu dojrzeliśmy naszych znajomych i dołączyliśmy do nich. Akurat puścili świetny kawałek. Od razu rzuciłam się w wir tańca. Okazało się, że Niall nie jest wcale takim złym tancerzem jak twierdził. Z początku nasz taniec był spokojny, ale po kilku drinkach zmienił się o 180 stopni. Zaczęliśmy się ocierać o siebie i w ogóle. Wszystko wirowało mi w głowie i nie miałam pojęcia co robię. Kiedy już wszyscy byliśmy padnięci, postanowiliśmy wrócić do domu.

Jak się okazało, ja i blondyn upiliśmy się najbardziej, co spowodowało, że inni musieli nas prowadzić. Po przejściu jakieś drogi, przysiedliśmy na ławce. Byłam na tyle przytomna, aby wiedzieć, że powrót w tym stanie do domu nie jest dobrym pomysłem.

- Niall?- Zapytałam, bo nie mogłam iść do Cassie, ponieważ jej rodzice już wrócili.

- Tak?

- Mogę zostać dzisiaj u Ciebie na noc? Bo ojciec zabiłby mnie, gdyby zobaczył mnie w tym stanie. 

- Jasne. Nie ma problemu.- Po tych słowach urwał mi się film. Chyba zasnęłam.


~  Następnego dnia~

Chciałam obrócić się na drugi bok, ale trafiłam na jakąś przeszkodzę. W pośpiechu otworzyłam oczy i obok mnie zauważyłam jakiegoś chłopaka. Po przyjrzeniu mu się stwierdziłam, że to tylko Niall. W pośpiechu podniosłam kołdrę i z ulgą opadłam z powrotem na swoją poduszkę, bo oboje byliśmy ubrani. Rozejrzałam się. Jak się domyślałam, byliśmy w pokoju blondyna. Jestem tylko ciekawa, kto nas tu przytargał. Ale czemu położyli nas do jednego łóżka? Nie mam pojęcia. Leżałam plecami do niebieskookiego, więc nie wiedziałam, kiedy się obudził.

- Dzień dobry.- Mruknął mi do ucha swoim zaspanym głosem.

- Hej.- Odpowiedziałam uśmiechając się. Odwróciłam się głową do niego.- Mam nadzieję, że nie kopałam, bo mi się to zdarza. Chociaż wątpię żebyś coś czuł, bo byłeś tak samo nieprzytomny jak ja.

- Nie przesadzaj. Ja przynajmniej nie zasnąłem na ławce.- Zaczął się śmiać.

- Ha, ha, ha. Bardzo śmieszne i przestań się tak śmiać bo łeb mi pęknie.- Powiedziałam, łapiąc się za głowę.

- O, widzę, że kogoś tu kac męczy.- Znowu zaczął się śmiać.

- Oj, żeby czasem i Ciebie nie dopadł.- Specjalnie powiedziałam to bardzo głośno.

- Ała! Dobra, poddaje się. Mnie też dopadł.- Skrzywił się lekko, ale zaraz znowu zaczął się uśmiechać. Mi także dopisywał humor.

- Dobra, koniec tego dobrego, czas wstawać.- Powiedziałam i zaczęłam się podnosić.

- Jeszcze chwilkę!- Krzyknął cicho i przyciągnął mnie do siebie.

- No dobrze, jeszcze 2 minutki.- Przystałam na jego propozycję, bo było mi bardzo dobrze w jego ramionach. 

Po wielu próbach w końcu podnieśliśmy się. Jako pierwsza zajęłam łazienkę i postanowiłam wziąć krótki prysznic. Zdjęłam ubrania i weszłam pod strumień ciepłej wody. Przypominałam sobie różne sytuacje, aż zatrzymałam się na naszym "tańcu". Ciekawe co pomyśleli sobie inni. Może dlatego wpakowali nas do jednego łóżka. Mimo że powinnam, to nie żałuję. Było bardzo fajnie. Ciekawe czy on to pamięta. Myślę, że raczej tak, ale go o to nie spytam, bo się wstydzę. Może sam o tym wspomni. Po 5 min zakręciłam wodę i powycierałam się. Wtedy uświadomiłam sobie, że nie mam co ubrać, bo nie założę wczorajszych ubrań. Powoli uchyliłam drzwi. Blondyna nie było w pokoju. Szybko podeszłam do szafy i chwyciłam pierwszą lepszą koszulkę. Wróciłam do łazienki i ubrałam ją. Sięgała do połowy uda, więc nie będzie widać mi bielizny. Wysuszyłam włosy i spięłam je gumką w luźnego koka. 


Po wyjściu z toalety skierowałam się do kuchni, gdzie prawdopodobnie znajdował się właściciel domu. Nie myliłam się. Przygotowywał śniadanie. Nie słyszał jak weszłam, dlatego zaczęłam mu się przyglądać. Stwierdziłam, że jest bardzo przystojny. W końcu chyba poczuł mój wzrok na sobie, bo spojrzał na mnie. Uśmiechnął się i podał mi tabletkę z butelką wody. Podziękowałam uśmiechem i połknęłam podany mi lek na kaca. Usiadłam przy stole i dostałam do zjedzenia kanapkę, za co byłam wdzięczna, bo miałam pusty żołądek. Jedliśmy w ciszy. Po zjedzeniu podziękowałam i wzięłam się za mycie brudnych naczyń. Blondyn postanowił mi pomóc. Było przy tym dużo zabawy. Z nim nigdy nie było nudno. Dopiero kiedy skończyliśmy, niebieskooki spostrzegł, że mam na sobie jego koszulkę. Przeprosiłam i wytłumaczyłam, dlaczego ją wzięłam. On stwierdził że nic się nie stało i poszliśmy do salonu.

Kiedy nastała między nami cisza, postanowiłam zacząć temat, który bałam się poruszyć, ale nadszedł czas, żeby to sobie wytłumaczyć. Nie umiałam dobrać słów, dlatego trochę się motałam

- Niall?

- Tak?

- Czy... jestem dla Ciebie tylko koleżanką czy może przyjaciółką?- Postanowiłam spytać prosto z mostu.

- Oczywiście że przyjaciółką. Bardzo dobrze czuję się w twoim towarzystwie i wiem, że mogę ci się zwierzyć, a ty mi pomożesz i nikomu nie powiesz. Mogę zawsze na Ciebie liczyć.- Strasznie ucieszyły mnie te słowa.- A ja kim dla Ciebie jestem?- Zaskoczył mnie tym pytaniem.

- Jesteś moim przyjacielem i cieszę się, że Cię mam, bo jak do tej pory miałam tylko Cassie a teraz mogę liczyć jeszcze na Ciebie.- Powiedziałam mu to, co przyszło mi na myśl.

- Na taką odpowiedź liczyłem.- Uśmiechnął się i przyciągnął mnie do siebie. Wtuliłam się w niego i zaczęliśmy oglądać jakiś nudny program. 


Po jakimś czasie spojrzałam na zegarek i stwierdziłam, że już późno i muszę wracać do domu, bo ojciec zacznie mnie szukać. Oznajmiłam Niall'owi, że muszę już iść. Posmutniał trochę, ale zrozumiał. Poszłam na górę przebrać się w swoje ciuchy. Z niechęcią ściągałam jego bluzkę, ale musiałam. Poskładałam ją i zostawiłam na łóżku. Zeszłam na dół i po ubraniu się pożegnałam się z blondynem. Przeprosił mnie że nie może mnie odprowadzić, ale Harry zostawił klucze i nie wie kiedy wróci. Przytuliłam go i po krótkim zawahaniu stanęłam na palcach i pocałowałam go na palcach. Był trochę zaskoczony, ale zaraz otrzeźwiał i uśmiechnął się. Wyszłam szczęśliwa ale i zarazem smutna, że muszę już iść.


Po wejściu do domu trzasnęłam drzwiami oznajmując, że wróciłam i bez żadnego słowa poszłam do swojego pokoju. Wskoczyłam na łóżko i wzięłam do ręki telefon. Napisałam sms'a do Cassie.

Do Cassie ;* :
Już jestem w domu. Głowa trochę pęka, ale było warto. :)

Postanowiłam wysłać jeszcze jednego sms'a.

Do Niall ;* :
Tęsknię :*

Zaraz dostałam odpowiedź.

Od Niall ;* :
Ja też <3

Uśmiechnęłam się i zmęczona zasnęłam.



No to wróciłam jak widać. Postanowiłam napisać jednak ten rozdział. Może nie jest on długi, ale muszę się wprawić na nowo w pisanie. Postaram się dodawać rozdziały co tydzień (najprawdopodobniej w soboty) i być może będą one dłuższe, ale to zależy od mojej weny. No to do zobaczenia <3

poniedziałek, 24 lutego 2014

CZYŻBY POWRÓT?

Hej! Tak ostatnio coś powróciła do mnie wena i pomyślałam, że wrócę do pisania tej historii. Zastanawiam się tylko, czy jest sens. Jeśli ktoś tu jeszcze zagląda i ma zamiar to czytać, to niech zostawi krótki komentarz "czytam", a ja postaram się jak najszybciej dodać rozdział. Jeśli nic się nie pojawi, to chyba usunę tego bloga, a więc wszystko w Waszych rękach. No to być może do zobaczenia! :)

czwartek, 14 listopada 2013

:P

Heej :) Ciekawe czy ktoś tu jeszcze zagląda...Ale dobra, nie w tej sprawie piszę. Dalej się zbieram, żeby zacząć tu na nowo pisać, więc dajcie mi jeszcze trochę czasu. Tymczasem chciałam zaprosić was na coś nowego. Prowadzą tego bloga trzy autorki, w tym jedną jestem ja. Proszę, abyście chociaż weszli i zobaczyli, jakie nowe pomysły rodzą się w tych naszych mózgownicach :D
http://threevoices-onedream.blogspot.com/

środa, 23 października 2013

Zawieszam

Zawieszam bloga, ponieważ nie mam zbytnio czasu i chęci na pisanie go. Bardzo możliwe, że w najbliższym czasie znowu zacznę na nim publikować. Na razie dam sobie spokój. Nie jestem zbytnio zadowolona ze swojej decyzji, ale wolę zrobić sobie przerwę niż pisać coś, co nie miałoby sensu. Uszanujcie moją decyzję. Do zobaczenia. :)

niedziela, 6 października 2013

Rozdział 9

Zaczęłam się rozglądać i dojrzałam tego chłopaka z przystanku. Akurat musiał zjawić się w tej chwili. Otarłam łzy rękawem bluzy i dalej siedziałam, udając, że nie wiem, iż on znajduje się w pobliżu. Irytował mnie trochę, bo czułam, że się gapił. Jakby nigdy nie widział dziewczyny, która siedzi sama nad jeziorem. Dla mnie to normalny widok. Jakby z jakiegoś zadupia się urwał. Będzie się musiał przyzwyczaić do zasad panujących tutaj. Wygląda na takiego, który nie da sobie w kaszę dmuchać. Słyszałam, że podchodzi do mnie. Techniki cichego chodzenia, to on nie ma opanowanej. Kolejny minus. 

- No proszę, proszę. Widzę, że mamy tu kolejną łatwą panienkę, którą porzucił chłopak. Ach, jak mi przykro.- Powiedział nieznajomy, swoim zachrypniętym głosem. Zatkało mnie. Czy on właśnie nazwał mnie dziwką? Nie wierzę. Przecież on mnie nawet nie zna! Co za cham! Ja mu pokażę.

- Słucham? Czy ty właśnie nazwałeś mnie dziwką?- Podniosłam się ze swojego miejsca.

- A nie jesteś? Na taką właśnie wyglądasz. Chyba, że to mój instynkt już szwankuje. Chociaż nie, z nim jest wszystko w porządku.

- Jebnięty świr z ciebie! Tak, twój umysł wymaga intensywnego leczenia. Nie znasz mnie, a mówisz takie rzeczy! Nienawidzę takich ludzi. Jeszcze jedna rada. Z takim nastawieniem, to przyjaciół nigdy tu nie znajdziesz.

- Och, złotko. A kto tu mówił, że ja szukam przyjaciół? Może już ich mam? Tego nie wiesz. Więc te swoje rady, możesz wsadzić w ten swój seksowny tyłeczek. Chętnie bym cię przeleciał, ale poczekam aż sama do mnie przyjdziesz.- Uśmiechnął się chytrze. Teraz to się chyba przesłyszałam. 

- Co proszę? Że ja mam polecieć na ciebie? Chyba w twoich snach. I nie gap się nie mój tyłek, bo wydłubię ci te oczy. Jeśli masz taką wielką potrzebę seksualną, to idź na dziwki, bo źle trafiłeś.

- Jaka zadziorna. Lubię takie.

- Jesteś bezczelny. Weź się ogarnij, nim podejdziesz do mnie następnym razem.

- A ty rozważ moją propozycję.- Mruknął cicho. Ja nie odwracając się, pokazałam mu środkowy palec. Usłyszałam tylko jego śmiech. Co za palant. Takich to do psychiatryka tylko wysyłać. Zdenerwował mnie. Nie będzie mnie obrażał. Następnym razem mu nagadam. Chociaż mam nadzieję, że nie będzie następnego spotkania. Nie mam na to ochoty. Nigdy nie spotkałam takiego typa. Będzie z nim wiele problemów. Ale to już nie moja sprawa. 

Zmuszona odejść, przybyciem nieproszonego gościa, nie wiedziałam gdzie iść. Postanowiłam powłóczyć się trochę na osiedlu. Byle z dala od domu. Tam bym nie wytrzymała. Chętnie bym się wyprowadziła. Niestety jest parę ale, nie mam pieniędzy ani dokąd iść. To są główne powody. A zresztą nie chce dać mu tej satysfakcji. Nie dam po sobie poznać, że wykańcza mnie psychicznie i mam go dość. Czasami mam taką wielką ochotę, żeby mu porządnie przylać. Stracić kontrolę nad sobą i zrobić to, czego nikt się jeszcze nie odważył zrobić. Nie zrobię tego tylko dlatego, że nie chcę zmarnować swojej przyszłości. No i ze względu na mamę. I Elly. Dobra, koniec tego myślenia o ojcu. Nie będę psuła sobie humoru jeszcze bardziej.

Teraz tylko jedno pytanie. Dokąd mam iść? Jest mi zimno i jestem głodna. Nie będę zawracała głowy Cassie, bo pewnie teraz spędza czas z rodzicami. Nie chcę psuć jej stosunków z rodziną. Z nią miałam spotkać się wieczorem. Wspólna impreza. Jak ja za tym tęskniłam. Przez to uczenie się nie miałam czasu, żeby wyjść sobie gdzieś. Dzisiaj miałam iść i się wyluzować. Na całego. Ale jakoś straciłam na to ochotę. Z drugiej strony nie mogę zawieść Cas. Długo czekała, żeby wyjść w końcu gdzieś ze mną. Pójdę. Nie będę przecież cały czas siedzieć w domu. No to wracając do punktu wyjścia. Gdzie mam iść? Pierwszą osobą, która przyszła mi do głowy zaraz po Cas, to Niall. Mam nadzieję, że jest w domu. Nie będę dzwonić. Zrobię mu niespodziankę. Miłą bądź nie. To już zależy od niego. Okazało się, że jestem akurat na jego ulicy. Chwilę później stałam przed jego drzwiami. Niepewnie nacisnęłam dzwonek. Rozległ się głośny odgłos. Usłyszałam, jak chłopak woła: "Już idę!". Zaśmiałam się cicho i dalej oczekiwałam, aż drzwi zostaną mi otworzone. Chwilę później usłyszałam szczęk otwieranego zamka.

- Cześć... Audrey?- Widocznie był zdziwiony moją wizytą.

- No cześć. Postanowiłam, że cię odwiedzę.

- Super. Wejdź. Pewnie ci zimno.- Przytaknęłam głową i weszłam do środka. Ściągnęłam buty i weszłam za chłopakiem do salonu.- Jesteś głodna?- Znów przytaknęłam. Pociągnął mnie za rękę do kuchni. Kazał mi usiąść na krześle, a sam wziął się za przygotowanie posiłku. Patrzyłam co robi. Po chwili zrozumiałam, że przygotowuje kanapki. Mój żołądek, jakby przyswajając tą wiadomość, głośno zaburczał. Złapałam się za brzuch i rumieniec oblał moją twarz. Horan tylko się zaśmiał i podał mi kanapkę. Szybko zniknęła z talerza. Dostałam jeszcze jedną  po zjedzeniu jej, czułam, że jestem pełna. Podziękowałam i napiłam się wody. O wiele lepiej.- A więc, skoro zaspokoiłaś już swój apetyt, to dowiem się, co cię do mnie sprowadza?- I znowu ten drażliwy temat.

- Hmm, co tu dużo mówić. Pokłóciłam się z ojcem i nie chcą zostawać z nim w jednym domu, wyszłam. Poszłam nad jezioro, ale tam też nie było mi dane zaznać spokoju. Przyszedł tam jakiś chłopak, który się tu dzisiaj przeprowadził i ni stąd, ni zowąd, nazwał mnie dziwką. Więc się na niego wkurzyłam i musiałam stamtąd iść. Nie chciałam wracać do domu, a wiedziałam, że Cas spędza czas z rodziną i nie chciałam jej przeszkadzać. Więc zostałeś mi tylko ty. Jeśli jednak ci przeszkadzam, to mogę iść. Tylko powiedz. Nie obrażę się przecież.- Przedstawiłam mu w skrócie dzisiejsze wydarzenia. 

- No coś ty! Nie przeszkadzasz mi. W sumie cieszę się, że przyszłaś. Nie lubię siedzieć sam, a Harry się gdzieś zwinął. No to nieźle rozpoczęłaś wakacje. Do kłótni z ojcem się nie mieszam. Już miałem z nim jedno starcie i wiem, że nie jest ci z nim łatwo. A co do tamtego nad jeziorem, to jakiś palant. Nie wiedział jak cię poderwać i wyjechał z takim tekstem. Ale jak widać, coś mu nie wyszło. Nie przejmuj się nim.

- Dziękuję, nie wiem co bym bez ciebie zrobiła.- Podeszłam i mocno się do niego przytuliłam. On odwzajemnił uścisk. Tego mi właśnie było potrzeba. Trwaliśmy tak dłuższą chwilę.

- Chodź, pójdziemy do salonu.- Niechętnie puściłam blondyna i usiadłam na kanapie.

Chłopak usiadł obok mnie i włączył telewizor. Akurat nastawiony był na kanał muzyczny. Leciała piosenka Maroon 5 "Love Somebody". Kocham tą piosenkę. Zerwałam się z miejsca i zaczęłam tańczyć, i śpiewać, a raczej fałszować. Chwyciłam Niall'a za rękę i pociągnęłam do góry. Zaczął się śmiać i okazało się, że także zna tą piosenkę. Zaczęliśmy śpiewać razem. Nawet świetny duet razem tworzyliśmy. Piosenka się skończyła, a my padliśmy zmęczeni na kanapę. Głośno dyszeliśmy. Gdy uspokoiłam swój oddech, zaczęłam się głośno śmiać. Niebieskooki spojrzał na mnie zdziwiony, ale zaraz dołączył do mnie. Nasz napad śmiechu trwał dłuższą chwilę. Przerwał do mój dzwoniący telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. Cas ;* dzwoni. Westchnęłam i odebrałam. 

~ Halo?- Powiedziałam.

~ Cześć kochana! I co z naszą imprezą? Idziemy?

~ No jasne, że tak. Jak obiecałam to idziemy. 

~ Świetnie! To o 19 tam gdzie zwykle?

~ Spoko. Do zobaczenia.

~ Pa.- Rozłączyłam się.

- To Cassie. Idziemy dzisiaj na imprezę. Idziesz z nami?- Spytałam, tak jakby z... nadzieją (?) w głosie. 

- Czemu nie. Mogę zabrać kumpli?- Zgodził się!

- No wiadomo. W grupie raźniej.- Spojrzałam na godzinę. Wskazywał 17.00- A teraz wybacz, ale muszę iść się przygotować. Zostały dwie godziny. O 19 pod Victorią. Czekajcie przy wejściu. 

- Okej. To do zobaczenia.- Cmoknął mnie w policzek. 

Ubrałam buty i wyszłam z jego domu. Droga zajęła mi 10 minut. Przynajmniej mieszkamy blisko siebie. Miałam nadzieję, że nie ma nikogo. Chwyciłam za klamkę i okazało się, że moje prośby zostały wysłuchane. Wyciągnęłam z kieszeni klucz i otworzyłam drzwi. Zamknęłam je cicho za sobą i weszłam po schodach do swojego pokoju. Westchnęłam głośno i poszłam do łazienki. Nalałam wody do wanny i dolałam kilka olejków. Czułam, jak ta woda mnie przyciąga. Zdjęłam ubrania i weszłam do ciepłej wody. Od razu się zrelaksowałam. Nawet nie wiem, kiedy woda zrobiła się chłodna. Zawinięta w ręcznik, opuściłam łazienkę. Teraz najgorsze. W co mam się ubrać? Otworzyłam swoją wielką szafę. Przeleciałam wzrokiem wszystkie ubrania. Jednak wybór nie okazał się taki trudny. Od razu w oko wpadły mi czarne rurki, biała bokserka z jakimiś czarnymi napisami i czarne koturny. Wyciągnęłam mój zestaw i wróciłam do łazienki. Ubrałam się w to, co wybrałam i wysuszyłam włosy, po czym spięłam je w luźnego koka i zawiązałam wokół głowy czarno- białą apaszkę. Zostało jeszcze pomalować się. Jak zwykle zrobiłam delikatny makijaż. Po wszystkim oceniłam swój wygląd. Wyglądałam w miarę normalnie. Wyszłam z łazienki i zamówiłam taksówkę. Spojrzałam na zegarek. Zostało mi akurat 15 minut na dojechanie na miejsce. Wyszłam z domu i wsiadłam do taksówki, uprzednio zamykając drzwi na klucz. Kazałam zawieźć się pod Victorię. Patrzyłam przez okno, a przed oczami migały mi mijane przez nas budynki. Chwilę później byliśmy na miejscu. Wyszłam z pojazdu i zapłaciłam kierowcy. Zaczęłam szukać wzrokiem Niall'a lub Cas. Chwilę później dojrzałam ich. Ruszyłam w ich stronę.

Rozdział wyszedł dzisiaj krótszy, za co przepraszam. Jakoś tak mnie coś dzisiaj hamowało. Może tak kilka komentarzy na zachętę? Do zobaczenia :*

niedziela, 29 września 2013

Rozdział 8

- Otwarte!- Usłyszałam głos Cassie. Powoli otworzyłam drzwi i weszłam do przestronnego salonu. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nigdzie nie było widać mojej przyjaciółki. Skierowałam swoje kroki do kuchni. Miałam rację. Siedziała na parapecie i piła herbatę. Bez słowa podeszłam i mocno ją przytuliłam. Odwzajemniła uścisk.- Przepraszam. To nie miało tak wyjść. Nie powinnam tak mówić. Nic nie zrobiłaś. Zareagowałam zbyt gwałtownie. Domyślam się, jak się poczułaś. W ogóle dziwię się, że jeszcze tu stoisz. Jestem kompletną idiotką. Mogłam cię stracić. A tego za nic nie chcę.- Ja milczałam i przysłuchiwałam się temu, co ona mówi. Oczywiście wyłączyłam się już po słowie przepraszam. To mi wystarczy. O reszcie bardzo dobrze wiem.

- Już dobrze. Wybaczam Ci. Nie umiem się długo na Ciebie gniewać. To jest właśnie minus.- Zaśmiałam się pod nosem. Ona jeszcze bardziej się we mnie wtuliła. Trwałyśmy tak kilka minut. Później zrobiło mi się nie wygodnie. Wstałyśmy i poszłyśmy do salonu. Rozłożyłyśmy się na kanapie i tradycyjnie, puściłyśmy jakiś film. Szybko usnęłam. Widocznie byłam strasznie zmęczona. Wraz ze snem przyszedł ten okropny koszmar.


~ Miesiąc później~

Ten czas zleciał na samym uczeniu się. Musiałam dużo odrobić. Głowa już mnie bolała od tego ciągłego uczenia. Mój każdy dzień był rutyną. Wstać rano, iść do szkoły, wrócić, zjeść obiad, pokłócić się z ojcem i uczenie się do późnej godziny. Miałam już powoli dość. Na szczęście dzisiaj już koniec roku. Udało mi się wszystko poprawić i jakimś cudem zdałam do następnej klasy. Nawet nauczyciele byli pod wrażeniem, że w miesiąc udało mi się wszystko ogarnąć. Nie powiem, ale byłam z siebie dumna. Jedyne, co mi się w tym wszystkim nie podobało, to to, że nie miałam czasu na spotykanie się z Cassie i Niall'em. Co prawda, Cas też się uczyła, ale ona miała mnie materiału. Oboje powtarzali mi, że rozumieją to, iż muszę się uczyć. Zaniedbałam ich, ale postaram się to wszystko odrobić. Nie powinno być tak źle. Te wakacje poświęcę tylko im. Mam nadzieję, że nasze stosunki się nie pogorszyły.

Przerwałam moje rozmyślania i postanowiłam podnieść mój zacny tyłek z łóżka. Nie chciałam się spóźnić. Wczoraj naszykowałam sobie ciuchy więc teraz tylko je zabrałam ze sobą do łazienki. Włosy związałam w koka i weszłam pod prysznic. Woda mnie rozbudziła. Kiedy byłam już umyta i ubrana, wzięłam się za malowanie. Oczywiście zrobiłam delikatny makijaż. Nie odpowiada mi tapeta. Wyszłam z łazienki, zabrałam torebkę i poszłam do kuchni. Siedziała tam moja siostra. Bez słowa wzięłam jabłko i poszłam do salonu. Usłyszałam coś w stylu " Jakby mnie nie widziała.". Zignorowałam to i rozsiadłam się na kanapie. Patrzyłam się przez okno. Całe dzieciństwo tu spędziłam i wydawało mi się, że już wiem wszystko o tym miejscu. Jednak siedząc tak, dojrzałam kilka innych rzeczy. Niby są nie istotne, ale jednak coś znaczą. Przypatrywałam się wszystkiemu po kolei. Z każdym miejscem mam jakieś wspomnienie. Ach, jakbym chciała wrócić do dzieciństwa. Nie musiałabym się niczym przejmować. Ważna była była tylko dobra zabawa. Miałam wielu kolegów. Kiedyś byłam bardziej towarzyska. Teraz stałam się zamknięta w sobie. Wszyscy zazdrościli mi tej otwartości. Jednak jak widać, ludzie się zmieniają i bardzo dobrze widać to na moim przykładzie. To nie tak, że z dnia na dzień przestałam ufać ludziom. Działo się to stopniowo. Z wiekiem traciłam przyjaciół aż do teraz. Została tylko Cas. Pojawili się Niall i Harry. Kto wie? Może poznam kogoś jeszcze. Trudno zdobyć moje zaufanie, więc nie dam się łatwo oszukać. Takie moje zasady i nie zamierzam ich zmieniać. Nie ufam zbytnio nawet mojej własnej siostrze. Wiem, że zasługuje na inną siostrę. Niestety ja nie mogę się zmienić. Mam tylko nadzieję, że nie popełni tych samych błędów, co ja. Nie jestem odpowiednim wzorem do naśladowania. Elly jest inteligentna, więc powinna sobie poradzić. W sumie nie jesteśmy nawet do siebie podobne. Nie żebym podejrzewała mamę o coś, ale nie zdziwiłabym się, gdyby zdradziła ojca. On to raczej nie nadaje się do niczego. W ogóle chcę się już stąd wyprowadzić. Zacząć nowe życie. Bez nich. Bez tych wszystkich problemów. Gdyby to było takie proste jak się wydaje. Poczekam ile trzeba. Szczęście chyba musi się kiedyś do mnie uśmiechnąć. Bóg nie może wiecznie się nade mną znęcać. To nie byłoby fair. Chociaż na tym świecie zbytnio nie widać sprawiedliwości. Kiedyś życie było łatwiejsze. Niestety ja musiałam urodzić się w tych czasach.

Ugryzłam ostatni raz jabłko i spojrzałam na zegarek. Wskazywał 8.45. Wstałam z kanapy i weszłam do kuchni, aby wyrzucić ogryzek. Tym razem zastałam tam mamę. Do niej też się nie odezwałam. Najlepiej, żeby siedzieć cicho. Mniejsze ryzyko kolejnej kłótni. Zrobiłam to, po co przyszłam i poszłam założyć buty. Wyszłam z domu. Zapach świeżego powietrza od razu trafił do moich nozdrzy. Ruszyłam swobodnym krokiem. Miałam się nie spóźnić, ale jakoś nie mam ochoty na szybki spacer. Po drodze spotkałam wielu spieszących się ludzi. Większość z nich szła tam gdzie ja. No tak, chcą jak najszybciej rozpocząć wakacje. Ja miałam wolne przez cały rok, pomijając ostatni miesiąc. No cóż, mój błąd. Ale jakoś szczególnie nie żałuję. Inni się starali, żeby wypaść jak najlepiej, a ja jak gdyby nigdy nic chodziłam do szkoły tylko po to, żeby nie mieć zbyt dużo nieobecności. Chwilę później byłam już na zatłoczonym placu szkoły. Każdy był podekscytowany. No może oprócz grupki kujonów, którzy będą wręcz tęsknili za szkołą. To jest dla mnie chore, ale tego lepiej nie komentować. Stanęłam i zaczęłam szukać wzrokiem Cassie. Znalazłam ją gdzieś w tłumie. Ona też mnie zauważyła i pomachała ręką. Odmachałam jej i ruszyłam w jej stronę. Szybko się zirytowałam mówieniem " Przepraszam" albo "Sory". Większość ludzi patrzyła się wtedy na mnie krzywo, ale ignorowałam ich i szłam dalej. Lepiej niech ze mną nie zadzierają. Jakoś nie mam ochoty do kłótni. Chwilę później znajdowałam się już w niedźwiedzim uścisku Cassie. Ona zdecydowanie miała za dużo siły.

- No hej. Już myślałam, że nie przyjdziesz.- Powiedziała puszczając mnie.

- Hej. Chętnie bym nie przyszła, ale ktoś musi odebrać za mnie świadectwo. Nie spieszyłam się zbytnio.- Odpowiedziałam.

- Przynajmniej przyszłaś. Nie muszę sama tu sterczeć. Ci wszyscy ludzie są dziwni. Jacyś tacy nie zbyt zadowoleni, że zaczynają się wakacje. Przecież mogą się widywać.

- Nie ogarniesz ludzi z naszej szkoły.

- No w sumie racja. Zaraz wyjdzie ten łysol, odwali jakąś bezsensowną gadkę, a wszyscy uwierzą, że będzie tęsknił za nami przez te wakacje. To chyba normalne, że on nas nienawidzi. Musi nas znosić. Ci ludzie są strasznie naiwni. Nie ma co.- Ech, jak Cas się rozgada to koniec. Możesz do niej krzyczeć, ale ona musi skończyć swoją wypowiedź.

Chwilę później uratował mnie dyrektor, który zaczął gadać coś do nas. Nie żeby mi przeszkadzało to gadanie mojej przyjaciółki, ale czasem lepiej jest jak się przymknie. Dzisiaj nie mam ochoty na rozmowy. Zły dzień. Co ja gadam. Zawsze mam złe dni. Dzisiaj trafił się jakiś jeszcze gorszy. Normalka. Chciałabym iść gdzieś, gdzie będę mogła zostać sama. Ostatnio zbyt dużo myślę. Nic na to nie poradzę. To coś w mojej głowie powoduje te wszystkie myśli. Nie przeszkadza mi to zbytnio. Przynajmniej nie mam czasu na nudę. Przez ten miesiąc, odizolowałam się od ludzi. I to widać. Nie jestem duszą towarzystwa. Przynajmniej gadanie Cassie to zakrywa. Czasem to jest przydatne, że tak dużo mówi. Odciąga uwagę ode mnie. Przerwałam ten ciąg myśli i skupiłam się na mowie dyrektora. Jak zdążyłam się zorientować, kończył już swoją wypowiedź. Życzył udanych wakacji i wszyscy zaczęli rozchodzić się do swoich klas. Głośno westchnęłam i podążyłam za resztą. Dziesięć minut później, siedziałam w swojej ławce. Przyszła moja wychowawczyni i nie tracą czasu, zaczęła rozdawać świadectwa. Szybko przyszła moja kolej.

- Audrey Bones.- Odczytała kobieta. Podniosłam się ze swojego miejsca i wolnym krokiem podeszłam do niej. Oczy wszystkich były skupione na mnie. Jak ja nie lubię być w centrum uwagi.- Gratulację.- Podała mi rękę. Uścisnęłam ją lekko.

- Dziękuję.- Mruknęłam cicho i wróciłam na swoje miejsce. Spojrzałam na kartkę papieru, która leżała przede mną. Same dwóje. Zdecydowanie nie są to dobre wyniki. Przynajmniej zdałam, to się liczy.

Wracałam razem z Cassie do domu. Ona jak zwykle nadawała jak najęta. Opowiadała mi jakąś historię, ale jakoś nie mogłam się skupić. Wybaczy mi to. Rozglądałam się na boki. Moją uwagę przykuł jakiś nieznajomy chłopak. Stał na przystanku i widocznie czekał na autobus. Głęboko się zastanawiałam, kto to może być. Wtedy w mojej głowie zapaliła się lampka. To pewnie ten nowy chłopak. Hmm, przystojny. Tak jak mówili inni. Wygląda jakoś podejrzanie, ale przecież go nie znam. Nie mogę go oceniać. Wpatrywałam się w niego dalej. On jakby czując mój wzrok na sobie, uniósł głowę i spojrzał mi prosto w oczy. Nasz kontakt wzrokowy trwał dość długo. W końcu spuściłam wzrok, przerywając go. Dalej czułam jego wzrok na sobie. Nie chciałam przecież zwrócić jego uwagi na mnie. Ach ta moja ciekawość. Chwilę później stałam już w swoim salonie. Było podejrzanie cicho. Weszłam do kuchni. Siedział tam tylko mój ojciec. O nie, tylko nie to. Zaraz się zacznie.

- Pokaż swoje świadectwo.- Powiedział szorstko.

- A po co ci one?- Odpowiedziałam.

- Potrzebne. Daj mi to cholerne świadectwo.- Ulegając mu, rzuciłam kawałek papieru na stół i obserwowałam jego reakcję.- Same dwóje?! Co ty robisz przez cały rok?! Przynosisz mi tylko wstyd!

- Masz problem? To moje oceny i uczę się jak chcę, a tobie nic do tego!- Krzyknęłam zła.

- Nie odzywaj się tak do mnie! Gówniara jedna. Jestem twoim ojcem i oczekuję szacunku.

- Najpierw na niego zapracuj.

- Po co matka wogóle cię rodziła? Sprawiasz same problemy. Jesteś bezwartościową idiotką. Czasem wątpię, czy jesteś moją córką. Najchętniej bym się ciebie pozbył.- To we mnie trafiło jak młot. Nie wiedziałam, że właśnie to o mnie myśli.

- Wiesz co? Ja nigdy nie miałam rodziców. Zawsze byłam sama. Nigdy mnie nie wspieraliście. Byłam dla was tylko problemem. Czasami żałuję, że się urodziłam. A jeśli musiałam, to mogłam chociaż w innej rodzinie. Niszczycie ludzi. Nie macie w sobie serdeczności. Za grosz szacunku. Jesteście bandą debili. Nie wiem jak babcia mogła cię wychować. Jesteś zwykłym tyranem. Nigdy nie byłeś dla mnie ojcem i nigdy nie będziesz. Nienawidzę cię. Obyś zgnił w piekle. Nie wiem jak ktoś taki może żyć na tym świecie.- Oddychałam bardzo szybko. Byłam na najwyższym poziomie zdenerwowania. On tylko wstał i podszedł do mnie. Uniósł rękę, a chwilę później poczułam mocne uderzenie. Mój policzek zaczął niemiłosiernie piec. Chwilę później to samo było z moim drugim policzkiem. Uniosłam wzrok i popatrzyłam się na mojego "ojca" wzrokiem, który mówił sam za siebie. Tak bardzo go nienawidziłam. Odepchnęłam go i wybiegłam z domu. Pobiegłam w swoje stałe miejsce. Nad jezioro. Szybko się tam znalazłam. Upadłam na trawę i zaczęłam głośno szlochać. Jedno pytanie krążyło w mojej głowie. "Dlaczego ja?" Straciłam rachubę czasu. Długo zajęło mi uspokojenie się. Siedziałam tam długi czas. Poczułam kogoś wzrok na mnie. Zaczęłam się rozglądać i dojrzałam...

Napisałam. Rozdział mi się wcale nie podoba. Ostatnio coś nie idzie mi pisanie. Zobaczymy, co będzie dalej. Do następnego <3