niedziela, 29 września 2013

Rozdział 8

- Otwarte!- Usłyszałam głos Cassie. Powoli otworzyłam drzwi i weszłam do przestronnego salonu. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nigdzie nie było widać mojej przyjaciółki. Skierowałam swoje kroki do kuchni. Miałam rację. Siedziała na parapecie i piła herbatę. Bez słowa podeszłam i mocno ją przytuliłam. Odwzajemniła uścisk.- Przepraszam. To nie miało tak wyjść. Nie powinnam tak mówić. Nic nie zrobiłaś. Zareagowałam zbyt gwałtownie. Domyślam się, jak się poczułaś. W ogóle dziwię się, że jeszcze tu stoisz. Jestem kompletną idiotką. Mogłam cię stracić. A tego za nic nie chcę.- Ja milczałam i przysłuchiwałam się temu, co ona mówi. Oczywiście wyłączyłam się już po słowie przepraszam. To mi wystarczy. O reszcie bardzo dobrze wiem.

- Już dobrze. Wybaczam Ci. Nie umiem się długo na Ciebie gniewać. To jest właśnie minus.- Zaśmiałam się pod nosem. Ona jeszcze bardziej się we mnie wtuliła. Trwałyśmy tak kilka minut. Później zrobiło mi się nie wygodnie. Wstałyśmy i poszłyśmy do salonu. Rozłożyłyśmy się na kanapie i tradycyjnie, puściłyśmy jakiś film. Szybko usnęłam. Widocznie byłam strasznie zmęczona. Wraz ze snem przyszedł ten okropny koszmar.


~ Miesiąc później~

Ten czas zleciał na samym uczeniu się. Musiałam dużo odrobić. Głowa już mnie bolała od tego ciągłego uczenia. Mój każdy dzień był rutyną. Wstać rano, iść do szkoły, wrócić, zjeść obiad, pokłócić się z ojcem i uczenie się do późnej godziny. Miałam już powoli dość. Na szczęście dzisiaj już koniec roku. Udało mi się wszystko poprawić i jakimś cudem zdałam do następnej klasy. Nawet nauczyciele byli pod wrażeniem, że w miesiąc udało mi się wszystko ogarnąć. Nie powiem, ale byłam z siebie dumna. Jedyne, co mi się w tym wszystkim nie podobało, to to, że nie miałam czasu na spotykanie się z Cassie i Niall'em. Co prawda, Cas też się uczyła, ale ona miała mnie materiału. Oboje powtarzali mi, że rozumieją to, iż muszę się uczyć. Zaniedbałam ich, ale postaram się to wszystko odrobić. Nie powinno być tak źle. Te wakacje poświęcę tylko im. Mam nadzieję, że nasze stosunki się nie pogorszyły.

Przerwałam moje rozmyślania i postanowiłam podnieść mój zacny tyłek z łóżka. Nie chciałam się spóźnić. Wczoraj naszykowałam sobie ciuchy więc teraz tylko je zabrałam ze sobą do łazienki. Włosy związałam w koka i weszłam pod prysznic. Woda mnie rozbudziła. Kiedy byłam już umyta i ubrana, wzięłam się za malowanie. Oczywiście zrobiłam delikatny makijaż. Nie odpowiada mi tapeta. Wyszłam z łazienki, zabrałam torebkę i poszłam do kuchni. Siedziała tam moja siostra. Bez słowa wzięłam jabłko i poszłam do salonu. Usłyszałam coś w stylu " Jakby mnie nie widziała.". Zignorowałam to i rozsiadłam się na kanapie. Patrzyłam się przez okno. Całe dzieciństwo tu spędziłam i wydawało mi się, że już wiem wszystko o tym miejscu. Jednak siedząc tak, dojrzałam kilka innych rzeczy. Niby są nie istotne, ale jednak coś znaczą. Przypatrywałam się wszystkiemu po kolei. Z każdym miejscem mam jakieś wspomnienie. Ach, jakbym chciała wrócić do dzieciństwa. Nie musiałabym się niczym przejmować. Ważna była była tylko dobra zabawa. Miałam wielu kolegów. Kiedyś byłam bardziej towarzyska. Teraz stałam się zamknięta w sobie. Wszyscy zazdrościli mi tej otwartości. Jednak jak widać, ludzie się zmieniają i bardzo dobrze widać to na moim przykładzie. To nie tak, że z dnia na dzień przestałam ufać ludziom. Działo się to stopniowo. Z wiekiem traciłam przyjaciół aż do teraz. Została tylko Cas. Pojawili się Niall i Harry. Kto wie? Może poznam kogoś jeszcze. Trudno zdobyć moje zaufanie, więc nie dam się łatwo oszukać. Takie moje zasady i nie zamierzam ich zmieniać. Nie ufam zbytnio nawet mojej własnej siostrze. Wiem, że zasługuje na inną siostrę. Niestety ja nie mogę się zmienić. Mam tylko nadzieję, że nie popełni tych samych błędów, co ja. Nie jestem odpowiednim wzorem do naśladowania. Elly jest inteligentna, więc powinna sobie poradzić. W sumie nie jesteśmy nawet do siebie podobne. Nie żebym podejrzewała mamę o coś, ale nie zdziwiłabym się, gdyby zdradziła ojca. On to raczej nie nadaje się do niczego. W ogóle chcę się już stąd wyprowadzić. Zacząć nowe życie. Bez nich. Bez tych wszystkich problemów. Gdyby to było takie proste jak się wydaje. Poczekam ile trzeba. Szczęście chyba musi się kiedyś do mnie uśmiechnąć. Bóg nie może wiecznie się nade mną znęcać. To nie byłoby fair. Chociaż na tym świecie zbytnio nie widać sprawiedliwości. Kiedyś życie było łatwiejsze. Niestety ja musiałam urodzić się w tych czasach.

Ugryzłam ostatni raz jabłko i spojrzałam na zegarek. Wskazywał 8.45. Wstałam z kanapy i weszłam do kuchni, aby wyrzucić ogryzek. Tym razem zastałam tam mamę. Do niej też się nie odezwałam. Najlepiej, żeby siedzieć cicho. Mniejsze ryzyko kolejnej kłótni. Zrobiłam to, po co przyszłam i poszłam założyć buty. Wyszłam z domu. Zapach świeżego powietrza od razu trafił do moich nozdrzy. Ruszyłam swobodnym krokiem. Miałam się nie spóźnić, ale jakoś nie mam ochoty na szybki spacer. Po drodze spotkałam wielu spieszących się ludzi. Większość z nich szła tam gdzie ja. No tak, chcą jak najszybciej rozpocząć wakacje. Ja miałam wolne przez cały rok, pomijając ostatni miesiąc. No cóż, mój błąd. Ale jakoś szczególnie nie żałuję. Inni się starali, żeby wypaść jak najlepiej, a ja jak gdyby nigdy nic chodziłam do szkoły tylko po to, żeby nie mieć zbyt dużo nieobecności. Chwilę później byłam już na zatłoczonym placu szkoły. Każdy był podekscytowany. No może oprócz grupki kujonów, którzy będą wręcz tęsknili za szkołą. To jest dla mnie chore, ale tego lepiej nie komentować. Stanęłam i zaczęłam szukać wzrokiem Cassie. Znalazłam ją gdzieś w tłumie. Ona też mnie zauważyła i pomachała ręką. Odmachałam jej i ruszyłam w jej stronę. Szybko się zirytowałam mówieniem " Przepraszam" albo "Sory". Większość ludzi patrzyła się wtedy na mnie krzywo, ale ignorowałam ich i szłam dalej. Lepiej niech ze mną nie zadzierają. Jakoś nie mam ochoty do kłótni. Chwilę później znajdowałam się już w niedźwiedzim uścisku Cassie. Ona zdecydowanie miała za dużo siły.

- No hej. Już myślałam, że nie przyjdziesz.- Powiedziała puszczając mnie.

- Hej. Chętnie bym nie przyszła, ale ktoś musi odebrać za mnie świadectwo. Nie spieszyłam się zbytnio.- Odpowiedziałam.

- Przynajmniej przyszłaś. Nie muszę sama tu sterczeć. Ci wszyscy ludzie są dziwni. Jacyś tacy nie zbyt zadowoleni, że zaczynają się wakacje. Przecież mogą się widywać.

- Nie ogarniesz ludzi z naszej szkoły.

- No w sumie racja. Zaraz wyjdzie ten łysol, odwali jakąś bezsensowną gadkę, a wszyscy uwierzą, że będzie tęsknił za nami przez te wakacje. To chyba normalne, że on nas nienawidzi. Musi nas znosić. Ci ludzie są strasznie naiwni. Nie ma co.- Ech, jak Cas się rozgada to koniec. Możesz do niej krzyczeć, ale ona musi skończyć swoją wypowiedź.

Chwilę później uratował mnie dyrektor, który zaczął gadać coś do nas. Nie żeby mi przeszkadzało to gadanie mojej przyjaciółki, ale czasem lepiej jest jak się przymknie. Dzisiaj nie mam ochoty na rozmowy. Zły dzień. Co ja gadam. Zawsze mam złe dni. Dzisiaj trafił się jakiś jeszcze gorszy. Normalka. Chciałabym iść gdzieś, gdzie będę mogła zostać sama. Ostatnio zbyt dużo myślę. Nic na to nie poradzę. To coś w mojej głowie powoduje te wszystkie myśli. Nie przeszkadza mi to zbytnio. Przynajmniej nie mam czasu na nudę. Przez ten miesiąc, odizolowałam się od ludzi. I to widać. Nie jestem duszą towarzystwa. Przynajmniej gadanie Cassie to zakrywa. Czasem to jest przydatne, że tak dużo mówi. Odciąga uwagę ode mnie. Przerwałam ten ciąg myśli i skupiłam się na mowie dyrektora. Jak zdążyłam się zorientować, kończył już swoją wypowiedź. Życzył udanych wakacji i wszyscy zaczęli rozchodzić się do swoich klas. Głośno westchnęłam i podążyłam za resztą. Dziesięć minut później, siedziałam w swojej ławce. Przyszła moja wychowawczyni i nie tracą czasu, zaczęła rozdawać świadectwa. Szybko przyszła moja kolej.

- Audrey Bones.- Odczytała kobieta. Podniosłam się ze swojego miejsca i wolnym krokiem podeszłam do niej. Oczy wszystkich były skupione na mnie. Jak ja nie lubię być w centrum uwagi.- Gratulację.- Podała mi rękę. Uścisnęłam ją lekko.

- Dziękuję.- Mruknęłam cicho i wróciłam na swoje miejsce. Spojrzałam na kartkę papieru, która leżała przede mną. Same dwóje. Zdecydowanie nie są to dobre wyniki. Przynajmniej zdałam, to się liczy.

Wracałam razem z Cassie do domu. Ona jak zwykle nadawała jak najęta. Opowiadała mi jakąś historię, ale jakoś nie mogłam się skupić. Wybaczy mi to. Rozglądałam się na boki. Moją uwagę przykuł jakiś nieznajomy chłopak. Stał na przystanku i widocznie czekał na autobus. Głęboko się zastanawiałam, kto to może być. Wtedy w mojej głowie zapaliła się lampka. To pewnie ten nowy chłopak. Hmm, przystojny. Tak jak mówili inni. Wygląda jakoś podejrzanie, ale przecież go nie znam. Nie mogę go oceniać. Wpatrywałam się w niego dalej. On jakby czując mój wzrok na sobie, uniósł głowę i spojrzał mi prosto w oczy. Nasz kontakt wzrokowy trwał dość długo. W końcu spuściłam wzrok, przerywając go. Dalej czułam jego wzrok na sobie. Nie chciałam przecież zwrócić jego uwagi na mnie. Ach ta moja ciekawość. Chwilę później stałam już w swoim salonie. Było podejrzanie cicho. Weszłam do kuchni. Siedział tam tylko mój ojciec. O nie, tylko nie to. Zaraz się zacznie.

- Pokaż swoje świadectwo.- Powiedział szorstko.

- A po co ci one?- Odpowiedziałam.

- Potrzebne. Daj mi to cholerne świadectwo.- Ulegając mu, rzuciłam kawałek papieru na stół i obserwowałam jego reakcję.- Same dwóje?! Co ty robisz przez cały rok?! Przynosisz mi tylko wstyd!

- Masz problem? To moje oceny i uczę się jak chcę, a tobie nic do tego!- Krzyknęłam zła.

- Nie odzywaj się tak do mnie! Gówniara jedna. Jestem twoim ojcem i oczekuję szacunku.

- Najpierw na niego zapracuj.

- Po co matka wogóle cię rodziła? Sprawiasz same problemy. Jesteś bezwartościową idiotką. Czasem wątpię, czy jesteś moją córką. Najchętniej bym się ciebie pozbył.- To we mnie trafiło jak młot. Nie wiedziałam, że właśnie to o mnie myśli.

- Wiesz co? Ja nigdy nie miałam rodziców. Zawsze byłam sama. Nigdy mnie nie wspieraliście. Byłam dla was tylko problemem. Czasami żałuję, że się urodziłam. A jeśli musiałam, to mogłam chociaż w innej rodzinie. Niszczycie ludzi. Nie macie w sobie serdeczności. Za grosz szacunku. Jesteście bandą debili. Nie wiem jak babcia mogła cię wychować. Jesteś zwykłym tyranem. Nigdy nie byłeś dla mnie ojcem i nigdy nie będziesz. Nienawidzę cię. Obyś zgnił w piekle. Nie wiem jak ktoś taki może żyć na tym świecie.- Oddychałam bardzo szybko. Byłam na najwyższym poziomie zdenerwowania. On tylko wstał i podszedł do mnie. Uniósł rękę, a chwilę później poczułam mocne uderzenie. Mój policzek zaczął niemiłosiernie piec. Chwilę później to samo było z moim drugim policzkiem. Uniosłam wzrok i popatrzyłam się na mojego "ojca" wzrokiem, który mówił sam za siebie. Tak bardzo go nienawidziłam. Odepchnęłam go i wybiegłam z domu. Pobiegłam w swoje stałe miejsce. Nad jezioro. Szybko się tam znalazłam. Upadłam na trawę i zaczęłam głośno szlochać. Jedno pytanie krążyło w mojej głowie. "Dlaczego ja?" Straciłam rachubę czasu. Długo zajęło mi uspokojenie się. Siedziałam tam długi czas. Poczułam kogoś wzrok na mnie. Zaczęłam się rozglądać i dojrzałam...

Napisałam. Rozdział mi się wcale nie podoba. Ostatnio coś nie idzie mi pisanie. Zobaczymy, co będzie dalej. Do następnego <3 

sobota, 21 września 2013

Rozdział 7

      " Szłam przez ciemny las. Wokół nie było słychać nic. Nawet żadnego śpiewu ptaków.
Strach opanował całe moje ciało. Nie wiedziałam, co robić. W końcu postanowiłam
iść dalej. Przedzierałam się przez krzaki, które raniły moją skórę. Rany mnie piekły,
ale nie przestawałam iść. Dotarłam na jakąś polanę. Stanęłam i rozglądałam się.
Dalej nic. Ruszyłam przed siebie. Po chwili zauważyłam coś leżącego na ziemi.
Postanowiłam sprawdzić co to. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Przede mną
leżał Niall, cały we krwi. Padłam na kolana, a z moich oczu zaczęły lecieć łzy. 
Kto to zrobił? Dlaczego? Czemu właśnie Horan? Pytania głębiły się w mojej głowie.
~ Tak, płacz mała suko. Właśnie o to mi chodzi. Przypatrz się. Za chwilę ty będziesz
tak leżała.~ Powiedział ktoś. Podniosłam głowę i zobaczyłam jakiegoś chłopaka. 
Jego twarz była skryta w cieniu, dlatego nie mogłam dojrzeć jego twarzy. Instynktownie 
zerwałam się do biegu. Nieznajomy szybko ruszył za mną. Uciekałam ile sił w nogach.
Zerknęłam do tyłu. To był mój błąd. Nie zauważyłam wystającego korzenia i potknęłam
się o niego. Chłopak mnie dogonił. Nie miałam już szans. On zaśmiał się krótko i wyciągnął
nóż.~ Tyle czasu na to czekałem.- Powiedział i uniósł ostrze. Zaczęłam głośno krzyczeć."


- Audrey! Obudź się! Audrey!- Krzyczał ktoś nad moim uchem. Poderwałam się z miejsca i cała spocona zaczęłam dyszeć. Podniosłam wzrok i zauważyłam bladego Niall'a. A więc to tylko zły sen.- Och, w końcu się obudziłaś. Zaczęłaś tak wrzeszczeć, że aż przestraszony spadłem z łóżka. 

- Przepraszam.- Powiedziałam.

- Nie przepraszaj. Nie masz za co. Zły sen?- Spytał. Pokiwałam twierdząco głową. To było straszne. Niech ten koszmar nigdy się nie powtarza. 

- Która godzina?- Nie byłam zorientowana.

- Dochodzi 9.- Odpowiedział blondyn. Opadłam ciężko na poduszki.- Ja pójdę zrobić śniadanie, a ty za ten czas weź prysznic.

- Ok. Dziękuję.- Chłopak jedynie uśmiechnął się do mnie. Wstał i opuścił sypialnię.


Ja również wstałam i skierowałam się do łazienki. Tam uświadomiłam sobie, że nie mam czystych ciuchów. Wróciłam  z powrotem do pokoju. Otworzyłam wielką szafę Niall' era. Chwyciłam jakąś koszulkę i znów zamknęłam się w łazience. Ściągnęłam wczorajsze rzeczy i weszłam pod strumień gorącej wody. Moje ciało od razu się odprężyło. Umyłam głowę jakimś szamponem należącym do niebieskookiego. Nawet ładnie pachniał. Po 15 minutach upuściłam kabinę. Wzięłam ręcznik, który pierwszy wpadł mi pod rękę i wytarłam się. Ubrałam wczorajszą bieliznę i spodnie. Założyłam jeszcze koszulkę nie należącą do mnie. Wysuszyłam włosy suszarką, która nie wiem co robiła w jego łazience. Spięłam włosy w luźnego koka, gumką, którą znalazłam w kieszeni jeansów. Przyjrzałam się mojemu odbiciu w lustrze. Wyglądałam tragicznie. Zjechałam wzrokiem w dół i zauważyłam, że na koszulce widnieje napis " Crazy Mofos". Uśmiechnęłam się i wyszłam z pomieszczenia. Skierowałam się na schody i zeszłam po nich w dół, zmierzając do Niall'a, który powinien być w kuchni. Tam właśnie go zastałam. Kończył smażyć omlety. Podśpiewywał coś sobie pod nosem. Uznałam, że ma piękny głos. Stał do mnie tyłem. Postanowiłam skorzystać z okazji i coś zrobić. Podeszłam do niego po ciuchu od tyłu. Mocno wtuliłam się w jego plecy. Na początku się spiął, ale później rozluźnił się pod moim dotykiem. 

- Jak miło.- Powiedział.

- Mhm.- Mruknęłam dalej się tuląc. Po chwili go puściłam i usiadłam na jednym z krzeseł. Po chwili dostałam pod nos talerz pełen omletów.- Ty myślisz, że ja to zjem?- Spytałam zdziwiona.

- No pewnie. Nie zaszkodzi. Ja zawsze tyle jem.- Powiedział.

- Chyba cię pogięło.- Stwierdziłam.- Ja nawet nie wiem, czy dam radę zjeść połowę z tego. 

- To jedz tyle ile ci wejdzie. Więcej zostanie dla mnie.- Wyszczerzył się.- Smacznego.

- Jesteś niemożliwy. Dziękuję i wzajemnie.- Zaczęliśmy jeść. Te omlety są boskie! Jak on może tak gotować? Kiedy zjadłam 4 omlety i już padłam, blondyn kończył jeść taką porcję, jaką dostałam ja.- Ja już nie dam rady.- Powiedziałam, trzymając się za brzuch. Możesz sobie zjeść resztę.- Podsunęłam mu talerz pod nos. Po 5 minutach nie było tam już nic.- Jak ty to robisz, że jesz tak dużo a jesteś taki chudy?- Spytałam.

- Magia.- Odpowiedział. Zaśmialiśmy się oby dwoje.- To ty idź do salonu i włącz sobie telewizor, a ja za ten czas pozmywam.

- O nie. Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. Pomogę ci.

- Nie trzeba. Poradzę sobie.- Nie słuchałam już go, tylko wzięłam się za mycie. On tylko westchnął i wziął ścierkę do wycierania naczyń. Podawałam mu już umyte talerze, a on je wycierał. Było tak przez 10 minut. Kiedy już ostatni talerz został wytarty, oblałam chłopaka wodą i uciekłam z kuchni do salonu.


Siadłam na kanapie  jak gdyby nigdy nic włączyłam telewizor. Zastanawiałam się, gdzie on się podział. Nie było go i nie było. Pewnie aż tak go wryło w podłogę to, że odważyłam się go ochlapać. Zaśmiałam się chicho i oglądałam jakiś nudy program. Usłyszałam po chwili kroki. Uniosłam głowę i zauważyłam Niall'a. Miał strasznie podejrzaną minę. Coś się musiało kroić.

- Coś się stało.- Spytałam ostrożnie. Chłopak jednym ruchem ręki wyciągną zza siebie pistolet na wodę i zaczął mnie oblewać. Zaczęłam piszczeć i zaczęłam biec. On biegł za mną jak jakiś szaleniec. Ganialiśmy się tak po całym domu. Po chwili oboje padliśmy zmęczeni na kanapę. Oby dwoje byliśmy mokrzy. Spojrzeliśmy na siebie i wybuchliśmy niekontrolowanym śmiechem. Śmiałam się dopóki nie rozbolał mnie brzuch. Powróciliśmy do oglądania telewizji. 


Straciłam poczucie czasu. Usłyszałam jak otwierają się drzwi wejściowe. Po chwili w salonie stanął Harry. Przesunęłam się na kanapie. robiąc mu miejsce. W efekcie musiałam bardziej przybliżyć się do Horana.

- Cześć.- Powiedział lokowaty.

- Hej.- Odpowiedziałam.

- Siemka.- Powiedział Niall.

- Widzę, że tu wesoło było.- Popatrzył się na nas i zaczął się śmiać. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że chodzi mu o nasze mokre ciuchy. 

- Nie zaszkodzi się czasem zabawić.- Powiedział blondyn. 

- No pewnie, że nie.- Odpowiedział Harold i zajął miejsce obok mnie. Teraz wszyscy oglądaliśmy jakiś program. Po chwili odezwała się moja komórka. SMS. Wyciągnęłam urządzenie z kieszeni i ujrzałam wiadomość od Cassie.

Od Cas <3: 
" Cześć."

Postanowiłam nie odpisywać. Już miałam odłożyć komórkę, kiedy znów zabrzęczała.

Od Cas <3:
"Przepraszam. Nie powinnam tak mówić :( Przyjdź to porozmawiamy.

Do Cas <3:
"Będę za 20 minut."

Postanowiłam się z nią spotkać. Byłam ciekawa, co ma mi do powiedzenia. No i mam u niej swoje rzeczy. Chciałabym zakończyć tą bezsensowną kłótnię. Byłam jeszcze trochę na nią zła, ale mi przejdzie. W końcu sama narzekam tyle na swoją rodzinę. Nie dziwię jej się.

- Słuchajcie. Ja się już będę zbierała.- Oświadczyłam wstając.

- Dlaczego?- Zareagował szybko Niall, robiąc to, co ja.

- Cas napisała, że chce się spotkać. Myślę, że dobrze będzie, jak do niej pójdę.

- No dobrze. Skoro mówisz. A wpadniesz jeszcze?- Spytał z nadzieją w głosie.

- No jasne, że tak!- Odpowiedziałam entuzjastycznie.

- To świetnie. Już nie mogę się doczekać.- Uśmiechnął się do mnie.

- Ja też. Ymm, pozwolisz, że pójdę w twojej koszulce? Nie chce mi się przebierać.

- Nie ma sprawy. Zresztą do twarzy ci w niej.- Wyszczerzył się.

- Eee tam gadasz. No to pa Harry.

- Cześć.- Odpowiedział i uśmiechnął się do mnie.

Niall odprowadził mnie pod drzwi. Założyłam buty i stanęłam naprzeciwko niego. Nie bardzo wiedziałam, co powiedzieć i co zrobić. 

- Yhh, no ten, dziękuję za pomoc i przenocowanie mnie.- Zdecydowałam się powiedzieć to.

- To dla mnie przyjemność. Nie codziennie gości się tutaj taką śliczną dziewczynę.- Zaśmiał się.

- Nie żartuj sobie.- Uśmiechnęłam się.- No to do zobaczenia i jeszcze raz dziękuję.- Stanęłam na palcach i pocałowałam go w policzek. Otworzyłam drzwi i wyszłam na świeże powietrze. Wyszłam przez bramkę i skierowałam się do domu Cas. Droga zajęła mi chwilę. Niedługo potem stałam przed drzwiami jej domu i czekałam aż mi otworzy.

Wiem, beznadzieja. Jakoś nie wiedziałam, co napisać. Czasami naprawdę brakuje mi pomysłów. Mam nadzieję, że następny rozdział wyjdzie lepiej. Do zobaczenia <3

sobota, 14 września 2013

Rozdział 6

- Audrey.- Usłyszałam. Obróciłam się i zauważyłam Niall'a. O nie. Tylko nie on. Nie chcę się mu tłumaczyć. Poza tym, nie chcę, żeby widział jak płaczę. To jest oznaka słabości. Wyjdę na jakąś kruchą dziewczynkę, którą raczej nie jestem. Już od dawna radzę sobie sama i wolę, żeby tak pozostało. Niezależność to coś, co kocham. Moje decyzje są podejmowane tylko przeze mnie i jeśli coś nie wypali, to mogę obwiniać tylko siebie. Szybko otarłam łzy z policzków i dalej pozostałam w pozycji, w której byłam. Może się odczepi, kiedy zobaczy, że nie mam ochoty na rozmowę.- Wiem, że płakałaś.- Powiedział pewny siebie.

- Zapomnij o tym.- Bardzo się starałam, żeby mój głos się nie załamał. Jednak chyba mi nie wyszło. Blondyn usiadł obok mnie i wpatrywał się w ten sam punkt przed nami, co ja. Zapadła cisza. Nie była niezręczna, ale wręcz przyjemna. Lubię, kiedy można z kimś pomilczeć. Spojrzałam na Niall'a, który miał niezrozumiałą dla mnie minę.- Słyszałeś wszystko, prawda?- Zapytałam. Byłam tego prawie pewna. Chłopak wachał się, co odpowiedzieć, ale w końcu się odezwał.

- Jakby to powiedzieć. Tak, słyszałem. Nie to, że chciałem podsłuchać, czy coś, tylko wszystko było słychać. Jeszcze podniosłyście głosy. Naprawdę nie wiem, jak ona mogła ci to powiedzieć. Jesteście przyjaciółkami. Skoro uznałaś, że nie jesteśmy grozni, co brzmi śmiesznie, bo chyba na jakiś bandytów nie wyglądamy. Ale to jej zdanie. Powiem, że nas to nie uraziło, ale wręcz rozbawiło. A co do twojego ojca, to nie powinna się ciebie o to czepiać. W końcu znacie się parę lat i powinna wiedzieć, jaki on jest. Sama też się na to naraziła, zapraszając cię do siebie. To nie twoja wina, że urodziłaś się w takiej rodzinie. Oczywiście bez obrazy. Ja cię rozumiem i nie mam ci za złe, że przede mną uciekałaś. Czasami jednak jest lepiej pobyć z kimś niż samemu. Nawet milcząc. Jeśli przeszkadza ci moje gadanie, to powiedz, a będę cicho.- Słuchałam go uważnie. Prawdę mówiąc, mówi całkiem sensownie. Niby chłopak, ale coś tam wie. Może rozmowa z nim mi choć trochę pomoże? Zobaczymy.

- Nie. Mów do mnie. To w jakiś sposób mnie uspakaja. Mam poczucie, że jednak nie jestem całkiem sama na tym świecie. Może i masz rację, co do tej sprawy z Cassie. W końcu jest moją przyjaciółką i powinna zrozumieć. Przykro mi, że musieliście to słyszeć. Ja na prawdę nie uważam was za jakiś agresywnych kolesi. Powiem ci, że jesteście nawet nawet.- Zaśmiałam się cicho, a Nialler razem ze mną.

- Fajnie wiedzieć. A ty nie jesteś nawet nawet. Jesteś królową pand.- Śmiał się, a ja nie wiedziałam, o co mu chodzi. Chyba musiał odczytać z mojej miny, że nie wiem o co mu chodzi.- Jesteś najpiękniejszą pandą na świecie. Chodzi o twój makijaż. Cały spłynął.- Zaczął chichotać dalej. Ja w końcu też załapałam i zaczęłam się śmiać. No tak. Zaczęłam płakać zapominając o makijażu i na dodatek nie mam chusteczek. Ech, jaka wpadka. Niall, jakby czytając mi w myślach, wyciągnął z kieszeni chusteczki i podał mi jedną.- Proszę.- Powiedział.

- Dziękuję. Niestety, ale przestaję być królową pand. Lepiej im będzie beze mnie. Nie nadaję się na królową. Ktoś mnie lepiej zastąpi.- Zaczęłam ścierać resztki mojego make- up' u. Nie miałam lusterka, więc musiałam spytać mojego towarzysza, czy już wszystko starłam.- Już?- Spytałam. Niebieskooki nie odpowiedział, tylko wziął ode mnie chusteczkę i przytrzymując jedną ręką mój podbródek, drugą zaczął umiejętnie ścierać pozostałości, które zostawiłam. Spojrzałam na jego twarz. Był skupiony na tym co robi. Zaczęłam badac wzrokiem każdy zakamarek jego twarzy. Tak się zapatrzyłam, że nie zauważyłam, kiedy skończył.

- Gotowe.- Powiedział. Nasze oczy się spotkały. Nie mogłam uwierzyć, jak ktoś może mieć oczy błękitne jak niebo. Można w nich utonąć, co w tej chwili zrobiłam. Długo byliśmy w tym stanie. Po chwili zadziwiłam sama siebie tym, co zrobiłam. Nachyliłam się i pocałowałam chłopaka w policzek.

- Dziękuję. Naprawdę mi pomogłeś.- Nialler był na początku zszokowany, ale później na jego twarzy wykwitł ogromny uśmiech.

- To dla mnie przyjemność. A teraz chodź, wracamy.

- Ale ja nie mogę wrócić do domu.

- To dzisiaj przenocujesz u mnie. To żaden problem.- Zastanawiałam się chwilę. Co mi szkodzi? Nie pójdę przecież spać pod most. Kiwnęłam twierdząco głową. On znowu się uśmiechnął i wstał. Podał mi rękę i razem skierowaliśmy się do jego domu

Droga nie zajęła nam dużo czasu. Okazało się, że Niall mieszka dwie ulice dalej ode mnie. Dom nie był jakoś szczególnie duży. Może taki jak mój. Weszliśmy na posesję. Chłopak wyciągnął z kieszeni klucze i otworzył drzwi. Ściągnęliśmy buty i weszliśmy do salonu. Ściany były w kolorze beżu. Na środku stały dwie skórzane kanapy, a obok dwa fotele. Przed nimi stał stół a na ścianie wisiał wielki telewizor plazmowy. Stało też kilka szafek, na których znajdowały się różne książki i zdjęcia. Już mi się tu spodobało. Później przeszliśmy do kuchni. Była przestronna tak, jak lubię. Wyposażenie takie, jak w każdej kuchni. Skierowaliśmy się schodami na górę. Blondyn otworzył jedne z drzwi. Podejrzewałam, że to jego sypialnia. Nie myliłam się. Na środku stało łóżko dwuosobowe. Z boku mała szafka, na której stała lampa i budzik. W pomieszczeniu znajdowała się też wielka szafa z ubraniami. Nad łóżkiem wisiała wielka flaga Irlandii, co wskazywało, że on musi być irlandczykiem. Wiedziałam, że miał jakiś dziwny akcent. O jedną ze ścian stała oparta gitara. Może mi coś kiedyś zagra. Znajdowały się tu też jeszcze jedne drzwi. Pewnie od łazienki, ale tam już nie wchodziliśmy. Wyszliśmy z pokoju i poszłyśmy do innego. Tylko przelotnie spojrzałam na wszystko, a Niall poinformował mnie, że mieszka z Harrym i to jego pokój. Ale tam bałagan miał. Zeszliśmy z powrotem na dół. Siadłam na jednej z kanap i czekał aż gospodarz przyniesie mi szklankę wody. Po chwili pojawił się Horan i postanowiliśmy oglądać TV. Znaleźliśmy jakiś film i postanowiliśmy go oglądnąć. Okryliśmy się kocem, który leżał obok i zaczęliśmy oglądać. Nie powiem, ale to było nudne. Poczułam zmęczenie i oparłam się głową o ramię blondyna. Przymknęłam powieki i zasnęłam.

Obudził mnie jakiś hałas. Nie wiedziałam co to. Dźwięki dobiegały z telewizora. Jakaś reklama. To mnie obudziło. Podniosłam głowę lekko do góry. Dalej byłam oparta o ramię Niall'a. On także spał. Czyli ten film to jakaś totalna nuda. Podniosłam się z jego ramienia i usiadłam prosto. Otarłam oczy przeciągając się. Nie wiedziałam, co mam robić. Postanowiłam obudzić go. Potrząsnęłam lekko jego ramię. Myślałam, że to zadziała, ale widocznie ma silny sen. Postanowiłam zadziałać inaczej. Włączyłam kanał muzyczny i puściłam muzykę najgłośniej jak się dało. Jednak mój wysiłek na nic. Horan dalej spał jak zabity. O nie, tak nie będziemy pogrywać. Poszłam do kuchni. Przeszukałam szafki w poszukiwaniu jakieś szklanki. Kiedy ją znalazłam, nalałam do niej wody. Wzięłam ją ze sobą i stanęłam przed chłopakiem. Jak słodko śpi. Niestety koniec drzemki. Nie będę siedziała sama. Wylałam zawartość szklanki na jego głowę. Zerwał się z kanapy, jakby się paliło. Spojrzał na mnie, kiedy odkładałam puste naczynie na stół.

- Ty.- Powiedział.- Pożałujesz tego.- Rozumiejąc przekaz, zaczęłam uciekać. On nie ustępował i gonił mnie przez cały dom. W końcu się zmęczyłam i stanęłam między kanapą a stołem. Blondyn stanął za kanapą. Nie wiedziałam, co ma zamiar mi zrobić, dlatego postanowiłam go przeprosić.

- Niall, przepraszam. Nie chciałam, ale nie wiedziałam jak cię obudzić.- Mówiąc to powstrzymywałam śmiech. Chłopak zaczął się śmiać.

- Chyba nie myślisz, że ci tak łatwo odpuszczę.- Powiedział i korzystając z mojej nieuwagi, przeskoczył przez kanapę i wziął mnie na ręce. Zaczęłam krzyczeć, żeby mnie puścił, ale on nie ustępował. Nie wiedziałam co planuje. Skierował się w stronę łazienki w swoim pokoju. Wyrywałam się, ale nic nie pomagało. Nie wiedziałam też, dlaczego zaniósł mnie do łazienki. Zaskoczył mnie. Wszedł pod prysznic ze mną i odkręcił zimną wodę. Dreszcze od razu pojawiły się na mojej skórze. Krzyczałam jeszcze bardziej, ale to nie pomagało. On tylko stał i śmiał się jak głupi. Że mu nie było zimno. W tej chwili nie było mi do śmiechu. 

- Puść mnie.- Zażądałam. Chłopak spojrzał dziwnie na mnie i mnie puścił. Chyba zrozumiał mój przekaz. Wyszłam spod prysznica. Rozglądałam się w poszukiwaniu jakiegoś ręcznika. Niestety nie mogłam go znaleźć. Chwilę później poczułam coś miękkiego na moich ramionach. Niall dał mi jakiś ręcznik. Otuliłam się nim szczelnie i patrzyłam na tego durnia. Miał minę jak zdechły kot. 

- Gniewasz się?- Spytał. Nie odpowiedziałam mu. Głucha cisza.- No przepraszam. Nie chciałem, ale musiałem ci się jakoś odpłacić, a to jedyny sposób, który przyszedł mi do głowy. Wybacz mi. Więcej nie będę. To było jednorazowe. No Audrey. Odezwij się.- Nie mogłam już wytrzymać. Te jego błagania były tak śmieszne, że wybuchłam niekontrolowanym śmiechem. On na początku nie wiedział, o co mi chodzi, ale później dołączył do mnie i także zaczął się śmiać. 

- Dobra. Koniec tego dobrego. Żegnam cię w tej chwili, bo chciałabym wziąć prysznic.- Powiedziałam. Blondyn bez żadnych sprzeciwów, opuścił łazienkę.

Ściągnęłam przemoczone ciuchy i weszłam pod prysznic. Tym razem pod ciepłą wodę. Od razu zrobiło się cieplej. Po 30 minutach opuściłam pomieszczenie. Zeszłam do salonu, gdzie zastałam Niall'a. Siedział tyłem do mnie, dlatego postanowiłam skorzystać z okazji i go nastraszyć. Podeszłam po cichu na palcach do niego. Złapałam go za ramiona i krzyknęłam głośne "Buuuuuuuuu!". Jednak on się nie wystraszył. Zawiodłam się. Miał się przestraszyć. Wtedy byłaby zabawa.

- Nie wyszło ci, bo słyszałem jak schodziłaś po schodach.- Oznajmił.- Ale dobry pomysł. Gdyby ci się udało, to mogłabyś wpędzić mnie do grobu. Na szczęście ci się nie udało.

- Ech, a byłoby tak śmiesznie.- Klapnęłam koło niego na kanapie. Siedzieliśmy przez chwilę w ciszy. W końcu postanowiłam się odezwać.- Yyy, jest już późno i chciałabym się położyć. Gdzie mogę?

- U mnie w pokoju. Ja położę się u Harry' ego. Dzwonił, że nie wraca na noc. Nie wiem gdzie jest.

- No to okej. Idę się położyć.- Wstałam i pokierowałam się w stronę schodów. Niall podążył za mną. Odprowadził mnie do jego pokoju. Już chciał zamykać drzwi, ale go zawołałam.- Horan!- On obrócił się z pytającą miną.- Dzięki za dzisiaj. Nie wiem, co bym zrobiła bez ciebie.- Wyrzuciłam z siebie. Wstałam i podeszłam do niego. Stanęłam na palcach i pocałowałam go w policzek.

- Nie ma za co. Przyjemność po mojej stronie. Dobranoc powiedział.

- Dobranoc.- Zamknął drzwi, a ja wróciłam do łóżka. Ułożyłam się wygodnie i odpłynęłam w krainę Morfeusza.

Rozdział napisałam specjalnie dla Was. Chciałam Wam wynagrodzić, że tyle czasu czekaliście na poprzedni rozdział.
Jak wiecie, wczoraj nasz kochany Irlandczyk miał urodziny! Chciałam życzyć mu spóźnione wszystkiego najlepszego, dalszych sukcesów i aby się nie zmieniał. Już nie nastolatek, ale mężczyzna <3


niedziela, 8 września 2013

Rozdział 5

Za drzwiami stał mój ojciec! Po co on tu przylazł? I tak nie wrócę do domu. Wolę mieć szlaban, niż wrócić z własnej woli. W końcu z domu mogę wyjść oknem, a jeśli z nim wrócę, to będzie oznaka poddania się. Tego, że jestem słaba i nie umiem się mu postawić.

- Czego chcesz?- Pytanie retoryczne, ale co miałam powiedzieć.

- Wracasz ze mną do domu.- Oznajmił.

- Nigdzie nie idę.- Syknęłam.

- Nie dyskutuj ze mną. Albo pójdziesz dobrowolnie, albo zabiorę cię stąd siłą.- Zagroził.

- Nie zrobisz tego.- On sobie chyba ze mnie żartował. Nie miał prawa. 

- Chcesz się przekonać?

- Dobra, nie marnuj mojego domu i wracaj do domu.- Odpowiedziałam lekko wkurzona. Już chciałam zamknąć drzwi, kiedy on chwycił mnie za rękę i wyciągną na dwór.

- Powiedziałem, że idziesz ze mną.- Zaczął mnie ciągnąć w stronę bramki. 

- Puszczaj mnie!- Krzyczałam na całe gardło.

- Idziesz ze mną.- Powtórzył. 

Nagle już nie czułam uścisku na mojej ręce. Nie wiedziałam, co się dzieje. Może sobie odpuścił. Odwróciłam się na pięcie, a to, co zobaczyłam, było nie małym zaskoczeniem. Na ziemi leżał mój ojciec, a pewien blondyn przytrzymywał go.

- Nie słyszał pan? Jeśli nie chce iść, to nie pójdzie.- Powiedział chłopak.

- Nie wtrącaj się smarkaczu. Będę robił co mi się podoba.- Warknął.

Zamachnął się i uderzył w twarz swojego przeciwnika. Blondyn szybko się otrząsnął i oddał cios. Tak wybuchła między nimi bójka. Stałam i patrzyłam się na to otępiała. Po chwili doszło do mnie, że trzeba ich rozdzielić. Doskoczyłam do nich i odciągnęłam chłopaka od ojca. Nie stawiał oporów. Tato podniósł się z ziemi, otarł krew z twarzy i popatrzył się na nas.

- Tym razem masz szczęście. Jeszcze tu wrócę.- Skierował te słowa do mnie. Wzdrygnęłam się. 

- Niech pan nie będzie taki pewny.- Powiedział jeszcze blondyn.

Patrzyłam, jak mężczyzna zwany moim ojcem opuszcza posesję państwa Mill. Odetchnęłam z ulgą. Obróciłam się w stronę chłopaka. Miał tylko małe rozcięcie na wardze, z której powoli leciała krew. Nie wiem, co we mnie wstąpiło, ale sięgnęłam ręką jego twarzy i opuszkiem palca, otarłam krew.

- Dziękuję.- Szepnęłam.

- Nie ma za co. Niall.- Podał mi rękę.

- Audrey.- Przedstawiłam się. Chwila, chwila. Czy to nie on dzisiaj do mnie dzwonił? Postanowiłam się tego dowiedzieć.- To ty dzwoniłeś dzisiaj do mnie.- Spytałam prosto z mostu.

- Yhm... Tak, to ja dzwoniłem. Przechodziłem tędy, mając nadzieję, że cię spotkam. Wczoraj byłaś tak wypita, że możesz mnie nie pamiętać.- Zaczął się tłumaczyć. Wpatrzyłam się w jego oczy. Były wyjątkowe. Takie błękitne. Utonęłam w nich. I nagle coś sobie przypominam.

- Czy to ty, wtedy wieczorem, pomogłeś mi i Cassie, kiedy próbowali nas...- Nie mogłam skończyć.

- Tak, to byłem ja. I mój kolega Harry. Dobrze, że akurat wtedy, tamtędy przechodziliśmy.- Powiedział.

- Tak... Za to też dziękuję. Może wejdziesz i opatrzę ci tą ranę?- Spytałam.

- Chętnie.- Odpowiedział.- Tylko jest jeden problem. Harry już tu idzie. Czy on też może wejść?

- Oczywiście. W końcu on też nam pomógł.- Stwierdziłam.

Weszłam z Niall'em do środka. Ściągnęliśmy buty w przedpokoju i weszliśmy do salonu. Na kanapie siedziała Cas, która była tak zajęta filmem, że nawet nie zauważyła, iż mamy gościa. Głośno chrząknęłam, co dopiero zwróciło jej uwagę. Widać, że była zdziwiona tą wizytą.

- Co on tu robi?- Zapytała brunetka. Nawet żadnego cześć nie powiedziała. Poziom kultury to ona ma na serio wysoki.

- Hmm, kiedy ty byłaś zajęta oglądaniem jakiegoś ciekawego filmu, przyszedł mój ojciec i próbował siłą zaciągnąć mnie do domu. Dziwne, że nic nie słyszałaś. No i wtedy pojawił się Niall, i mi pomógł. Więc zaprosiłam go do środka.- Wytłumaczyłam. 

- Aha. No, naprawdę dziwne, że nic nie słyszałam.- Powiedziała.

- Niall, to Cassie. Cassie, to jest Niall.- Przedstawiłam ich sobie.

- Cześć.- Pierwszy odezwał się blondyn. Na jego twarzy zagościł nieziemski uśmiech. Ogarnij się Audrey. O czym ty myślisz?!

- Hej.- Odpowiedziała obojętnie Cas i wróciła do oglądania. Jej zachowanie jest dziwne. Później z nią o tym pogadam.Pociągnęłam Niall'a w kierunku kuchni. Lepiej nie wchodzić jej teraz w drogę. 

- Chcesz coś do picia?- Spytałam, wyciągając wodę z lodówki.

- Woda może być. Odpowiedział. Podałam mu szklankę napełnioną wodą. Kiedy odłożyłam naczynie, po domu rozniósł się odgłos dzwonka.- To pewnie Harry.- Powiedział niebieskooki. Kiwnęłam głową i poszłam otworzyć drzwi, bo Cas pewnie nie ruszy dupy z kanapy.

- Hej. Wejdź. 

- Cześć. Jest tu Niall?

- Tak, jest.- Lokowaty ściągnął buty i weszliśmy do salonu. Tym razem Mills zauważyła nas od razu. Jej mina była przekomiczna. Próbowałam powstrzymać śmiech, ale mi nie wyszło. Wszyscy skierowali swoje spojrzenia na mnie. Wyglądali, jakbym jakąś zbrodnię popełniła.

- No co?- Spytałam, gdy w końcu się uspokoiłam.

- Nie, nic.- Odpowiedział Horan.

- Nie rozumiem was ludzie. Ale dobra, mniejsza z tym. Harry, to jest Cassie, Cassie to jest Harry.

- Super.- Powiedziała brunetka i udawała, że nas tu w ogóle nie ma. Styles popatrzył się na mnie dziwnie. Naprawdę nie wiem, o co chodzi tej dziewczynie chodzi. Może dalej wspomina tamtą akcję. Ja już się z ym oswoiłam.

- Siadajcie.- Oni spełnili moją prośbę.- Cas, możemy pogadać?- Postanowiłam zrobić to teraz. 

- Jeśli musisz, to spoko.- Powiedziała od niechcenia. Poszłyśmy do kuchni. Miałam nadzieję, że oni nie będą nas słyszeli, ale wszystko jest możliwe. Nerwy mogą mi szybko puścić.

- No dobra. Powiesz mi, co się z tobą dzieje? Zachowujesz się jak jakaś lalunia. 

- Och, a więc teraz jestem dla ciebie lalunią?

- Nie jesteś, ale tak zachowujesz się w tym momencie. Coś ci nie pasuje?

- Nie wszystko okej. Pomijając fakt, że sprowadzasz ich do mojego domu. Nie znam ich i nie wiem, czy nam czasem czegoś nie zrobią. Jeszcze twój ojciec. Przychodzi tutaj i robi awantury. Później moi rodzice będą mieli problem. On ma tu nie przychodzić.- Powiedziała. Tymi słowami mnie zraniła. 

- Może zamiast oceniać, najpierw ich poznaj. Nie wiesz, jacy są. A więc przeszkadza ci moja rodzina? To teraz będziesz miała spokój. Wychodzę.- Zdenerwowana wyszłam.

Słyszałam z tyłu nawoływanie Niall'a, ale jeszcze bardziej przyśpieszyłam. Nie miałam ochoty z nikim gadać. Skierowałam swoje kroki nad jezioro. Zawsze tam szłam, kiedy byłam zła, czy smutna. Po chwili już tam byłam. Spojrzałam za siebie. Chyba udało mi się zgubić blondyna. Mam nadzieję, że mnie zrozumie i nie będzie zły. Usiadłam na swoje stałe miejsce, a z moich oczu poleciały długo powstrzymywane łzy. Nie mogłam się opanować. Znowu płaczę, chociaż obiecywałam sobie, że nie będę tego robiła. Jedyna osoba, w której miałam wsparcie, w końcu mi powiedziała, co myśli. Nigdy nie sądziłam, że coś takiego nastąpi. Nawet nie próbowałam się bronić, bo to i tak nie miałoby sensu. W sumie, to ona miała rację. Ale mogła to powiedzieć delikatniej. Nie oczekuję przeprosin. Chociaż wybiegając z jej domu, miałam nadzieję, że pobiegnie za mną. Niestety tak nie było. Jedyną osobą, która zareagowała, był Horan. Nawet go nie znam. Ale nie zgadzam się ze słowami Cassie. Nie wyglądają na kogoś, kto miałby złe intencje. To moje zdanie. Co prawda, nie powinnam ich zapraszać, bo nie byłam u siebie. Trudno, stało się. Ona powinna się trochę wyluzować. Ostatnio robi to tylko, kiedy coś wypije. No nic. Jej sprawa.

Rzucałam kamienie do wody, a łzy dalej spływały po moich policzkach. Wokół mnie panowała cisza. Słychać było tylko mój cichy szloch.

- Audrey.- Usłyszałam. Obróciłam się i zauważyłam...


Wiem, rozdział beznadziejny. Wena mnie opuściła. Nie wiem, kiedy pojawi się następny rozdział. Może go w ogóle nie będzie. No nic, to do zobaczenia.
Jak coś to piszcie na gg: 48270195 lub pytajcie na askuhttp://ask.fm/NiallMyLovee69