niedziela, 25 sierpnia 2013

Informacja

Jest pewna sprawa... Nie wiem czy jest sens kontynuowania tego opowiadania. Kocham to robić, ale chyba to był błąd, żeby zakładać tego bloga. Co prawda widzę, że ktoś tu zagląda, ale nikt tego nie komentuje, więc nie wiem, czy komuś się podoba to, co piszę, czy może coś by zmienił. Byłabym szczęśliwa, gdyby pod postami pojawiały się co najmniej 3 komentarze. Wiedziałabym, że jest sens. No nic, zobaczymy, czy coś się poprawi. Jeśli nie, to skończę z pisaniem tutaj. Co prawda będzie mi ciężko, ale się do tego przyzwyczaję. I jeszcze gdybyście mogli dodawać się do obserwatorów. Byłabym wniebowzięta.

Kolejny rozdział, piąty już, powinien pojawić się za niedługo. Jeśli ma ktoś ochotę to może pisać na GG: 48270195 lub pytać na asku: http://ask.fm/NiallMyLovee69

No to chyba na tyle. Dziękuję za uwagę :P. Do zobaczenia! :)

środa, 21 sierpnia 2013

Rozdział 4

    Znów ten potworny ból. Moja głowa. Za każdym razem powtarzam sobie, że nie będę tyle piła, ale i tak robię swoje. Rzucam się w wir zabawy i zapominam o swoich postanowieniach. No trudno. Warto było. Jest tylko jeden minus. Film mi się urwał. Pamiętam, że poszłyśmy do miasta, po jakąś wódkę. Cassie poszła kupić, a ja zostałam na dworze i patrzyłam się w gwiazdy. Zaczęłyśmy pić i to koniec tego, co pamiętam z wczoraj. Mam nadzieję, że nie zrobiłyśmy żadnych głupstw. Znając nas, jest to bardzo możliwe. 
       
         Rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym przebywałam. Z początku nie wiedziałam, co robię w salonie Cas, ale sobie przypomniałam, że jej rodzice wyjechali i na ten czas będę tu tak jakby " mieszkała". Tak bardzo nie chciało mi się wstawać, ale w końcu trzabyło coś ze sobą zrobić. Skierowałam się do kuchni. Wzięłam aspirynę i popiłam to dużą szklanką wody. Mam nadzieję, że szybko zadziała. Postanowiłam nie budzić na razie Cassie, tylko wziąć prysznic. Ze swojej torby wyciągnęłam spodnie dresowe i bokserkę. Ściągnęłam wczorajsze ciuchy, bo oczywiście byłam tak wstawiona, że nawet się nie przebrałam. Woda ukoiła mój ból głowy. Po 30 minutach wyszłam z łazienki. Mills już nie spała. Była w kuchni i łykała akurat aspirynę. W końcu ona też się wczoraj nieźle wstawiła. 

- Hej.- Powiedziałam zmęczonym głosem.

- Cześć.- Odpowiedziała.

- A tobie na czym się film urwał?- Zapytałam, mając nadzieję, że pamięta więcej ode mnie.

- Hmm, niech pomyślę. Na tym, że piłyśmy wódkę pod sklepem. Więcej nic.- No i moje nadzieje zgasły. 

- No to super. Ja też pamiętam tyle. Mam nadzieję, że nic głupiego się nie stało.

- No ja też. Przypały po pijaku nam się często zdarzają.- Popatrzyła się na mnie.- Ty już wzięłaś prysznic nawet?

- No tak. Teraz twoja kolej.- Zatkałam nos, udając, że śmierdzi. 

- O, widzę, że komuś nie odpowiada mój zapach.- Zaśmiała się.

- I to bardzo.- Dopowiedziałam.

- Ty dziadu!- Krzyknęła. Ja się tylko zaczęłam śmiać.- No dobra, idę.- I zniknęła za drzwiami łazienki.

         Za ten czas postanowiłam zrobić coś na śniadanie. Popatrzyłam się, co jest w lodówce i postanowiłam zrobić jajecznicę. Poszło sprawnie. Kiedy po 20 minutach Cas wyszła z łazienki, wszystko było już gotowe. Zjadłyśmy wszystko ze smakiem. Myślałyśmy, co by tu dzisiaj robić. Wtedy zadzwonił mój telefon. Oczywiście nie wiedziałam, gdzie go wsadziłam i szukałam go jak oszalała po całym mieszkaniu. Pewnie wyglądałam jak idiotka. W końcu znalazłam go na kanapie. Zerknęłam na wyświetlacz. Dzwonił nieznany numer. Postanowiłam odebrać.

~ Halo?- Powiedziałam.

~ Audrey?- Spytał męski głos po drugiej stronie.

~ Tak, a ty kto?- Spytałam.

~ Niall.- Odpowiedział.

~ Jaki Niall do cholery?

~ Już nie pamiętasz? Wczoraj odprowadziliśmy was do domu. 

~ Weź się koleś odwal, bo nie przypominam sobie, żeby ktoś mnie odprowadzał.- I się rozłączyłam.

         Co to niby miało być? Dzwoni jakiś obcy koleś, nie wiem skąd ma mój numer i twierdzi, że wczoraj odprowadził mnie do domu. Ten świat jest dziwny. W sumie to nie wiem, co działo się ze mną w drodze do domu. W końcu urwał mi się film. Może on mówił prawdę? Nie. W to akurat jest trudno uwierzyć. Nigdy nie byłam chętna do zapoznawania się z ludźmi. Nawet po pijaku. Tego nie da rady nikt, ani nic we mnie zmienić. Na prawdę dziwna sytuacja. 

- Kto dzwonił?- Zapytała ciekawa Cas.

- Jakiś koleś, Niall się nazywał i mówi, że wczoraj odprowadził nas do domu. Czaisz to? Bo mi trudno w to uwierzyć.- Powiedziałam. 

- No na serio dziwne. Ja nie przypominam sobie nikogo. A na pewno nie jakiegoś chłopaka.

- Ja też nie. Mam kompletną pustkę w głowie. A z drugiej strony, skąd on ma mój numer?- I to mnie właśnie ciekawiło.

- No to właśnie jest zastanawiające. Bo skąd miałby go mieć? No i znał też twoje imię.

- Ech, może rzeczywiście nas odprowadził. Na razie wszystko na to wskazuje.- Stwierdziłam.

- Jak zadzwoni następnym razem, masz go przeprosić.- Rozkazała mi.

- O ile mi się zachce.- Powiedziałam cicho, żeby nie usłyszała.

- Co powiedziałaś?

- Nic, nic. 

        Włączyłyśmy telewizor i rozsiadłyśmy się na kanapie. Leciał jakiś nudny film dokumentalny. Nie wiem co Cassie widziała w tym interesującego, ale zapatrzyła się w ten telewizor jak nie wiem w co. Mnie to w ogóle nie pociągnęło. Patrzyłam się tępo w ekran. Nadszedł czas poważnie zastanowić się nas swoim życiem. Mam 17 lat. Nie dogaduję się wcale ze swoją rodziną. Ojciec chce, aby wszystko było po jego myśli. Rozkazuje wszystkim i rozstawia po kontach. Matka się go słucha jak głupia. Nigdy się nie broniła. Kiedyś też byłam szarą myszką, ale z wiekiem to odeszło. Teraz nie pozwolę sobą rządzić. Każdy człowiek powinien mieć własne zdanie. I ja zawszę staram się wszystkich wysłuchać. Elly jeszcze siedzi cicho. Widzę po niej, że czasami ma ochotę powiedzieć coś ojcu, ale się powstrzymuje. Nie wiem czemu. Powinna mu powiedzieć, co o nim sądzi. Jeszcze się zbiera w sobie. Kiedyś to nastąpi. Chciałabym wtedy zobaczyć jego minę. Może i dzięki niemu się urodziłam, ale nie darzę go dużym szacunkiem. Gdy najbardziej go potrzebowałam, on wychodził z kumplami to pubu, a gdy wracał, był tak pijany, że nawet nie potrafił powiedzieć jednego słowa normalnie. Podejrzewam, że wtedy właśnie bił mamę. Może i byłam mała, ale dziecko pamięta najbardziej. Te wszystkie podłości. A ja jestem szczególnie pamiętliwa. Przez to wszystko zaczęłam imprezować, upijać się, czasami nawet do nieprzytomności. Wiem, że to przegięcie, ale to pomaga mi zapomnieć. Wolę picie niż ćpanie. Piję często, ale alkoholiczką nie jestem. Na swoją urodę narzekać nie mogę, bo nie raz zawiśnie na mnie oko jakiegoś faceta. Staram się nie zwracać na to uwagi, ale czasem tak mnie to irytuje, że pokazuje im mój  środkowy palec. Oni tylko patrzą się na mnie jak na wariatkę i idą dalej. Przyciągam wyglądem, ale odtrącam charakterem. Kiedyś miałam dużo przyjaciół. Później się zmieniłam  wszyscy opuścili mnie. Została tylko Cassie. Wiem, że staczam się na dno i ciągnę ją ze sobą. Naprawdę tego nie chcę, bo Cas to dobra dziewczyna i powinna mieć normalne życie. Gdyby nie ja, to pewnie dawno miałaby jakiegoś chłopaka. Uczyłaby się lepiej. Nie raz chciałam jej powiedzieć, żeby nie szła tą drogą, którą ja idę, ale bałam się. Cholernie się bałam tego, że zostanę sama. Samotność to jedyna rzecz, która mnie tak bardzo przeraża. Gdybym była sama, to popadłabym w jakąś chorobę. Mills jest mądra i mam nadzieję, że gdy ja będę się staczała jeszcze bardziej, ona przejrzy na oczy i pójdzie swoją drogą. Mimo tego, że nie chcę być sama, to nie chcę też, aby ona marnowała sobie życie przez to. Ująć jednym słowem moje życie. Bardzo łatwe zadanie. Odpowiedź jest prosta. Piekło. Tylko to przychodzi mi do głowy. Jest we mnie cichutka nadzieja, że pojawi się ktoś, kto wskaże mi tą dobrą drogę.  Tylko że ja nie dopuszczam do siebie obcych. Mam jakąś blokadę co do tego. Sama nie potrafię tego wytłumaczyć. W moim życiu miałam tylko dwie bliskie mi osoby. Cassie i Robin. Robin to mój były. Byliśmy ze sobą rok temu. Znaliśmy się od podstawówki. Kochałam się w nim potajemnie. Opisywałam to wszystko w swoim pamiętniku. Pisałam go aż do 16 roku życia. Kiedyś przez przypadek, pomyliłam go z zeszytem do biologi, bo mają podobne okładki i dałam go Robinowi. Chciał przepisać notatki. Tak się stało, że kiedy chciał przepisywać notatki, otworzył na wpisie, który był poświęcony jemu.

"Drogi pamiętniku,
to już zabija mnie od środka. Codziennie muszę patrzeć się na niego. Jest wręcz idealny. Blond włosy idealnie pasują do niebieskich oczu. Małe usta wręcz nadają się do całowania ich. To mój ideał chłopaka. Szkoda tylko, że nie zwraca uwagi na mnie. Ile bym dała, żeby chociaż raz zagadał do mnie, a nie do tych pustych małp. Nie wiem, co on w nich widzi. Mają przecież kilo tapety na twarzy. Tak, wiem, jestem zazdrosna. Może ja też nie jestem idealna, ale chciałabym, żeby zwrócił na mnie uwagę. Już ja bym wykorzystała tą szansę. To tylko moje marzenia. Kiedyś może zdarzy się ten cud. Przynajmniej mam taką nadzieję.
Kocham Cię Robin~ Audrey xx"

       Godzinę później, on już stał pod moimi drzwiami. Zbladłam, kiedy zobaczyłam, że zamiast zeszytu od biologi, trzyma mój pamiętnik. " A co jeśli przeczytał to wszystko?" Ta jedna myśl ciągle chodziła mi wtedy po głowie. Miałam oczy jak spodki. O nic nie mówił, tylko przyglądał mi się z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Bez słowa podał mi moją własność. Kiedy myślałam, że odwróci się bez słowa i złamie moje serce na pół, on zrobił coś, co bardzo mnie zaskoczyło. Przyciągnął mnie do siebie delikatnie i pocałował. Wszystkie wnętrzności mi się poprzewracały. Jego usta na moich. To niezapomniane uczucie. Oderwaliśmy się od siebie, a on szepnął mi do ucha " Też Cię kocham." i odszedł bez słowa. Zakryłam dłonią moje usta i zjechałam na dół po ścianie. Siedziałam tak przez jakiś czas. Nie mogłam się otrząsnąć z tego stanu. Tysiąc myśli na raz krążyło mi po głowie. Wtedy nie wiedziałam jeszcze, że to wszystko było na nic. Miesiąc później rzucił mnie przy swoich znajomych, twierdząc, że nie jestem dla niego odpowiednia. Moje serce momentalnie pękło na pół. Oczy się zaszkliły. Popatrzyłam się na niego i szepnęłam nieme "Dlaczego?". On tylko zaczął się śmiać. Uciekłam stamtąd z płaczem. Od tego momentu tak łatwo nie wierzyłam ludziom. Stałam się też pośmiewiskiem w szkole. Zmieniłam się diametralnie. Nikt mnie nie poznawał. Byłam z tego powodu zadowolona. Ta historia w dużym stopniu przyczyniła się do powstania nowej Audrey. Szczerze mówiąc, nie żałuję żadnej z moich decyzji. Jestem zadowolona z mojego ja. Wtedy właśnie zbliżyłam się tak bardzo z Cassie. 

       Przerwałam moje rozmyślania, bo to już było za dużo. Nie zauważyłam nawet, że ten durny film się skończył. Postanowiłyśmy z Cas przejrzeć nowości. Otworzyłyśmy różne strony w internecie i czytałyśmy o wszystkim. Ciekawych rzeczy się dowiedziałam. Kiedy Mills czytała jakiś artykuł, ja poszłam zrobić nam popcorn. Wyciągnęłam go z szafki i wsadziłam do mikrofalówki. 5 minut później był już gotowy. Przesypałam go do dwóch dużych misek i ruszyłam do salonu. Postanowiłyśmy obejrzeć jakiś dobry horror. Zasłoniłam okna, żeby było ciemno i rozsiadłam się wygodnie. Cassie miała nacisnąć replay, kiedy przerwał jej dzwonek do drzwi. Ale się wystraszyłam. Ciekawe kto to. Padło na mnie, że to ja mam otworzyć drzwi. Wstałam powoli i skierowałam się w stronę wyjścia. Po otworzeniu ich przeżyłam szok. Nie spodziewałam się tego. Myślałam, że to tylko sen, ale kiedy uszczypnęłam się w ramię, okazało się, że to rzeczywistość. Za drzwiami...


No i w końcu pojawił się rozdział 4. Jeśli to czytasz, to pozostaw po sobie jakiś komentarz. Będę wiedziała, że ktoś to czyta. No i jeszcze raz dziękuję za tą nominację :* Do zobaczenia! :D

Liebster Awards

Zostałam nominowana przez: http://love-1d-4-ever.blogspot.com
Bardzo za to dziękuję, bo się tego nie spodziewałam :*

Odpowiedzi:

1. Jak masz na imię?
Odp. Kasia :D

2. Ulubiony kolor, film, potrawa, piosenka, miesiąc, pora roku?
Odp. Fioletowy, "Duże dzieci", nie mam ulubionej, lipiec, lato. <3

3. Ile masz lat?
Odp. 14 :)

4. Za co kochasz/ lubisz 1D?
Odp. Kocham ich za to, że mimo tak wielkiej sławy, nie zachowują się jak jakieś gwiazdunie, tylko są sobą. Dążą do celu, który sobie wytyczyli. Za ich muzykę. 

5. Możesz zabrać 4 rzeczy na bezludną wyspę. Co weźmiesz? 
Odp. Hmm, wzięłabym telefon, jedzenie, picie i znajomych :D

6. Z jakiego województwa jesteś?
Odp. Opolskiego ;)

7. Byłaś na jakimś koncercie? Kogo? ;pp
Odp. Miesiąc temu byłam na koncercie Iry i Lemona <3

8. Kiedy się urodziłaś? 
Odp. 05. 07. 1999 r. :p

9. Masz jakieś zwierzę? Jakie?
Odp. Mam psa i dwa koty :)

10. Masz rodzeństwo?
Odp. Tak, dwóch braci.

11. Co robisz w wolnym czasie?
Odp. Najczęściej spotykam się ze znajomymi :D


Blogi, które ja nominowałam:


Pytania zadane przeze mnie, na które musicie odpowiedzieć na waszych blogach: 
1. Którego z członków 1D lubisz najbardziej?
2. Ile masz blogów?
4. Ile masz lat?
5. Jak się nazywasz?
6. Ulubiona piosenka 1D?
7. Ulubiony kolor?
8. Ulubiony film?
9. Za co lubisz 1D?
10. Masz rodzeństwo? 


Jeszcze raz dziękuję za nominowanie mnie <3


czwartek, 15 sierpnia 2013

Rozdział 3

         Stanęłam jak wryta, nie wiedząc, czy uciekać, czy się gdzieś chować. Cassie ich chyba nie zauważyła, bo dalej szła w kierunku wejścia do sklepu. Zatrzymała się dopiero, kiedy mocno złapałam ją za rękę.

- O co ci chodzi Audrey?- Spytała, patrząc się na mnie jak na ufo. Ja nie odpowiadałam, bo tak jakby odjęło mi mowę.- Powie...- Nie zdążyła skończyć, ponieważ zobaczyła to, co ja. Jednak obie nie byłyśmy przygotowane na to spotkanie. 

          Przy kasie stało tych dwóch chłopaków, którzy nam wczoraj pomogli. Płacili chyba za jakieś ubrania. Obie patrzyłyśmy się na nich, nie wiedząc co robić. W końcu zareagowałam instynktownie i ciągnąc Cas za rękę, schowałyśmy się za jakąś palmą. Chwilę później nieznajomi opuścili sklep i przeszli koło nas, nie zauważając nas. Odetchnęłyśmy z ulgą i kiedy byłyśmy pewne, że już nas nie zobaczą, wyszłyśmy z ukrycia. Ludzie, którzy wszystko widzieli, patrzyli się na nas jak na jakieś debilki. Posłałam wszystkim "zabójcze" spojrzenie i poszłyśmy dalej. Nie będą się przecież na nas tak gapili. Nie lubię, gdy jestem w centrum uwagi. Jestem zbyt nieśmiała, chociaż, gdy coś wypiję, staję się bardziej odważna. Chyba każdy tak ma.Ci, co mnie znają, próbują wtedy wyciągnąć ze mnie rzeczy, których nigdy bym im nie powiedziała na trzeźwo. Najczęściej się im udaje, ale próbuję to kontrolować. Nie mogę przecież rozgadywać swoich tajemnic komu tylko się zachce o tym usłyszeć. Wszystkie moje sekrety zna Cassie. I niech tak zostanie.
  
         Pochodziłyśmy jeszcze po różnych sklepach i zeszło nam tak ze dwie godziny. Przynajmniej czas nam szybko zleciał. Były tylko dwa minusy tego wypadu. Spotkaliśmy ich, stchórzyłyśmy i uciekłyśmy jakby się paliło. No i później cały czas się rozglądałyśmy, czy czasem nie ma ich gdzieś w pobliżu. Jakbyśmy schizę jakąś miały. Czułam się cały czas obserwowana. Ale nie będę przecież brała tego na poważnie. Przecież każdy mógł zatrzymać na mnie wzrok, aby popatrzeć. Przynajmniej mam taką nadzieję. 

         Jakiś czas później, stałyśmy już pod domem Cas. Weszłam z nią na chwilę, aby się czegoś napić. Strasznie mnie suszyło. Ściągnęłyśmy buty w przedpokoju i skierowałyśmy się do kuchni. Tam zastałyśmy kartkę. 

          " Cassie,
            Razem z ojcem postanowiliśmy pojechać na kilka dni na wieś do babci. To był taki                               spontaniczny wyjazd. Postanowiliśmy nie brać cię ze sobą, bo i tak byś się tam nudziła.                         Audrey może u nas nocować, dopóki nie wrócimy. Oczywiście jeśli rodzice jej pozwolą. No i                mamy dwie prośby. Żadnych imprez i uważajcie na siebie.                                                                    
           Kochamy Cię,
             Mama i tata." 

        Po przeczytaniu tego, wymieniłyśmy porozumiewawcze spojrzenia i zaczęłyśmy skakać, i śmiać się z radości. Cała chata dla nas. A co to oznacza? Alkohol, filmy i popcorn. To jest to, co lubimy. Kiedy się w końcu uspokoiłyśmy, ubrałyśmy buty i poszłyśmy do mnie do domu. I tak nie zamierzam się pytać rodziców o zdanie. Chcę nocować u Cas, to będę tam nocowała. 

        Weszłam do domu, z typowym dla mnie hałasem. Ściągnęłam buty i nawet nie mówiąc cześć, weszłam po schodach do mojego pokoju. Cassie weszła zaraz za mną. Spakowałyśmy kilka ciuchów i piżamę dla mnie. Wzięłam kosmetyczkę i zeszłyśmy na dół. Kiedy już chciałam zakładać buty, z kuchni dobiegł mnie głos ojca.

- Audrey, przyjdź na chwilę do kuchni.- Powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu. 

- Spadaj.- Mruknęłam cicho, żeby on nie mógł tego usłyszeć. Cas zaczęła cicho chichotać. Uśmiechnęłam się do niej i weszłam do kuchni.- Co?- Spytałam.

- Może trochę grzeczniej młoda damo.- Zwrócił mi uwagę. 

- Czego sobie życzysz tatusiu?- Moje słowa przesiąkał sarkazm.

- Dokąd to się wybierasz?

- Do Cassie na kilka dni. A co?

- Spytałaś się mnie chociaż o zdanie?- Co za bezsensowne pytania on zadaje. 

- Nie. No więc mogę iść?

- Hmm, niech to ja się zastanowię. Nie, nie możesz.- Powiedział chytrze.

- Dlaczego?- Spytałam z wyrzutem.

- Bo dzisiaj zachowałaś się chamsko wobec mnie i mamy.

- Bo mnie do tego zmusiliście?- Odpowiedziałam pytaniem.

- Pożegnaj się z Cassie i idź na górę do swojego pokoju.- Powiedział.

- Z nikim się nie będę żegnała i jedynym miejscem, w które pójdę, to będzie dom Cassie. A teraz cię żegnam drogi ojcze, bo mi czasu szkoda.- Odpowiedziałam i wyszłam z kuchni. Ubrałam szybko buty i opuściłyśmy mój dom. Słyszałam za sobą tylko krzyki ojca, który kazał mi się wrócić do domu. I tak bym go nie posłuchała. 

       Chwilę potem byłyśmy już w domu państwa Mill. Zaniosłam swoje rzeczy do pokoju mojej przyjaciółki i poszłam do kuchni, gdzie ona przygotowywała popcorn. Nie tracąc czasu, poszłam wybrać jakiś film. Postanowiłam, że obejrzymy jakąś komedię. Włożyłam płytę do odtwarzacza i zaczęłyśmy oglądać. Oczywiście nie zabrakło jeszcze piwa. W tym domu zawsze były jakieś zapasy. Nie to, co u mnie. Film leciał, a my dalej piłyśmy. Pod koniec już byłyśmy, tak pijane, że gadałyśmy głupoty.

- Ej! Mill! Dawaj idziemy na miasto po jakąś wódkę.- Powiedziałam, przekręcając trochę słowa.
     
- O! Dobry pomysł Bones.- Odpowiedziała

- To dawaj, zbieraj się.- Wstałyśmy trochę chwiejnie z kanapy, ale zaraz złapałyśmy równowagę. Ubrałyśmy się i wyszłyśmy z domu, zamykając drzwi na klucz. 

       Ruszyłyśmy w kierunku miasta, cały czas się z czegoś śmiejąc. Ludzie, którzy jeszcze szli ulicami Londynu, patrzyli się na nas jak na niedorozwinięte. My się tylko na nich patrzyłyśmy i zaraz na nowo wybuchałyśmy śmiechem. Wszystko wydawało się takie śmieszne. Pod sklepem, w którym na pewno sprzedadzą nam alkohol, musiałyśmy się trochę otrząsnąć. Znaczy Cassie, bo to ona musiała iść to kupić. Ja wyglądałam młodziej, niż inni moi rówieśnicy, dlatego Cas przypadło kupować. Ja postanowiłam zostać na zewnątrz, żeby przypadkiem nie zacząć śmiać się ze sprzedawcy. Po mnie można się tego spodziewać. Usiadłam na ławce i patrzyłam się w gwiazdy. Niebo było dzisiaj tak czyste, że widać było każdą gwiazdę. Uwielbiałam tak siedzieć. Kiedyś codziennie tak robiłam. Wtedy miałam całkiem inne życie. Było o wiele lepsze. Teraz to koszmar. Dlatego też postanowiłam przestać to robić. To należy do mojego dawnego życia. Teraz mam inne przyzwyczajenia i dobrze mi z tym. Kiedyś byłam potulnym dzieckiem, ale kiedy pewne rzeczy wyszły na jaw, postanowiłam się zmienić. Pod niektórymi względami żałuję tego, ale są i takie, które wskazują na to, że dobrze zrobiłam. Wiem, że niektóre osoby ucierpiały na tej mojej zmianie, ale nie powinnam się nimi przejmować. Nowa Audrey przejmuje się tylko naprawdę bliskimi jej ludźmi. Inni są mi obojętni. Odpłacam się im. Jak to mówią, ludzie uczą się na błędach. A ja ich w swoim życiu trochę popełniłam. Niestety. Tak to jest. Nie zamierzam ich już popełnić i to jest najważniejsze. Tylko Cassie zna powód tej zmiany. Od razu zaakceptowała mnie taką, jaką się stałam. Z innymi już było trochę gorzej. Ale to już ich problem. Wyciszyłam swój umysł i patrzyłam jak gwiazdy pięknie świecą. Nigdy nie chcę zapomnieć tego widoku. Może kiedyś mój książę na białym koniu, będzie oglądał je ze mną. Kto wie? Może zostanę starą panną z czterema kotami? No bo kto może mnie chcieć. Jestem strasznie wredna i uparta. A może będzie to ktoś, kto podejmie się wyzwania i przywróci do życia starą Audrey? Musiałby być to ktoś wyjątkowy, dla którego warto byłoby się zmienić. A jak wiemy, na świecie mało już takich ludzi. Zobaczymy co czas przyniesie. Może będzie tak łaskawy i szybko zabierze mnie z tego świata? Czasami naprawdę odechciewa mi się żyć. Niechętnie mi to przyznać, ale jestem tchórzem. Tak, jestem tchórzem. Jednocześnie boję się śmierci, ale też czekam na nią. Ona byłaby moim zbawieniem. Nie musiałabym znosić tych wszystkich męczarni. Tak, w tej chwili to jest kusząca propozycja. Ale i tak nic sobie nie zrobię. To nie na moje nerwy.

     Siedziałam dalej, a za chwilę pojawiła się Cas. Miała dwie butelki. Siadła koło mnie i nic nie mówiąc podała mi jedną z nich. Otworzyłam i pociągnęłam spory łyk. Zaczęło mnie palić w gardle, dlatego sięgnęłam po butelkę coli. Siedziałyśmy w ciszy i patrzyłyśmy się w niebo. Uwielbiałam tak siedzieć w milczeniu. Z Mills to było możliwe. Ona rozumiała moją potrzebę milczenia. Nie każdy to pojmował. I tak szły łyki za łykami, aż w końcu poczułam, że już jestem dostatecznie upita. Zabrałyśmy swoje manatki i powoli, żeby się nie wywrócić, ruszyłyśmy w drogę powrotną. Znowu nam odbiło i zaczęłyśmy się śmiać ze wszystkiego. Nawet z byle jakiego drzewa. Uwielbiałam ten stan. Mieć wszystko gdzieś i nie pamiętać tych wszystkich złych rzeczy. Naszą uwagę przykuł jakiś pies i zaczęłyśmy iść tyłem. Śmiejąc się, w tej samej chwili, zderzyłyśmy się z kimś. Wybuchłyśmy jeszcze większym śmiechem i odwróciłyśmy głowy. No i w jednej chwili całe rozbawienie gdzieś się ulotniło. Bo oto przed nami stali dwaj nieznajomi. No to wpadłyśmy.

- Spójrz Niall, kogo my tu mamy?- Powiedział chłopak, który miał na głowie coś, przypominającego zdechłego mopsa.

- A, no tak. Wczoraj im pomogliśmy, a one uciekły bez słowa podziękowania.- Odpowiedział mu blondyn. Postanowiłam się wciąć.

- No sory chłopaki, ale wiecie. Szok i wogóle. No i jeśli tak bardzo chcecie podziękowania, no to dziękuję wam za pomoc. Bez was to nawet nie chcę mówić, co by się stało. Więc jeszcze raz dzięki.- Powiedziałam.

- Nie ma za co. No to co Harry. Odprowadzimy je, bo jednak nie chcemy, żeby się im coś stało.

- No okej, a co nam szkodzi. No to więc tak, ja jestem Harry, a to jest Niall.- Powiedział, wskazując najpierw na siebie, a później na blondyna.

- Ja jestem Audrey, a to jest Cassie. No i nie musicie nas odprowadzać.

- Ale my z chęcią to zrobimy.- Powiedział Niall.

      My się już nie sprzeciwiałyśmy i ruszyliśmy czwórką w stronę domu rodziny Mills. Nawet miło nam się rozmawiało. Co prawda, czułam się trochę niezręcznie, ale to z czasem przejdzie. Droga minęła nam szybko. Chłopcy odprowadzili nas pod same drzwi i zostawili nam swoje numery telefonów. Obiecałyśmy im, że zadzwonimy i się pożegnaliśmy. Byłam tak zmęczona, że nawet nie wchodziłam na górę, tylko walnęłam się na kanapę w samych butach. Chwila, moment i już odpłynęłam w krainę Morfeusza z uśmiechem na ustach, którego już nie było od dłuższego czasu. 


No i pojawił się 3 rozdział. Pisany dzisiaj przez 2 godziny. Wiem, wyszedł taki bez sensu, ale co się dziwić. No to do następnego! ;33

sobota, 10 sierpnia 2013

Rozdział 2

       Obudziłam się rano ciężko dysząc.Musiałam przeżywać to na nowo we śnie. Wczorajsze wydarzenie mnie przerosło. Jego ręce i usta na mnie... To było obrzydliwe. Czułam wstręt. Gdyby nie ci dwaj, to wolę nie mówić, jak to się mogło skończyć. Byłam im wdzięczna, ale ja zamiast podziękować, to uciekłam jak ostania idiotka. Pewnie pomyśleli sobie, że jestem jakąś wariatką. Wcale się im nie dziwię. W końcu kto normalny ucieka od ludzi, którzy mu pomogli? Będę musiała im to zrekompensować. Oczywiście jeśli ich kiedyś spotkam. No i będę musiała podziękować, i przeprosić za swoje zachowanie. Nie cierpię tego robić. Płaszczyć się przed ludźmi, dziękując za coś, a oni nawet nie zwracają na to uwagi. Mają to za przeproszeniem w dupie. Dlatego nie lubię prosić kogoś o pomoc. Wolę męczyć się z czymś sama niż patrzeć jak ktoś pomaga mi z łaski swojej. Mam w dupie taką pomoc. Taka już jestem i raczej nikt nie da rady mnie zmienić. Nawet jeśli bardzo by się starał. Zresztą nie tylko ja będę musiała im podziękować. Cassie też pomogli. Nie mogę robić wszystkiego za nią. To moja przyjaciółka, ale świętą krową to nie jest. Mamy całkiem inne charaktery. Ludzie się dziwią, że się ze sobą przyjaźnimy, ale w końcu przeciwieństwa się przyciągają. Mamy świetny kontakt. Mam nadzieję, że tak będzie przez długi czas. Jest jedyną osobą, której mogę się zwierzyć ze wszystkiego i zna moje wszystkie tajemnice. Wiem, że nikomu ich nie rozgada. Nie jest jakąś fałszywą lalą. Znamy się od podstawówki i wiemy o sobie praktycznie wszystko. Był taki okres, że w gimnazjum byłyśmy największymi wrogami, ale takie udawanie nie miało sensu. Kłóciłyśmy się wtedy o jednego chłopaka. Każda chciała mieć go dla siebie. Obie się starałyśmy jak durne, a co się okazało? Nasza wspólna przyjaciółka zabrała nam go sprzed nosa. Tak się obie wkurzyłyśmy, że się pogodziłyśmy i stałyśmy się wrogami Lesley. Nigdy więcej się do niej nie odezwałyśmy. Chyba że docinałyśmy sobie. Tyle rzeczy razem przeżyłyśmy, ale lepiej o tym nie opowiadać. Ktoś mógłby sobie źle o nas pomyśleć. No właśnie, tak wspominam sobie o nas, a nawet nie wiem, jak ona czuje się po wczorajszym. Pewnie jest w totalnej rozsypce. Zadzwonię do niej jak wezmę relaksującą kąpiel. 
       
Wzięłam z szafy szare luźne dresy i białą bokserkę. Weszłam do łazienki i zamknęłam drzwi. Nalałam ciepłej wody do wanny i w między czasie ściągnęłam piżamę. Dolałam olejku waniliowego i zanurzyłam się w wodzie. Tego mi było trzeba. Relaksu i odpoczynku. Oparłam głowę i przymknęłam oczy. Leżałam w tej pozycji, dopóki nie poczułam, że woda robi się zimna. Westchnęłam i sięgnęłam po ręcznik leżący z boku. Wstałam i otuliłam się nim. Drugi ręcznik zawinęłam w turban na głowie. Wytarłam się i nałożyłam bieliznę. Ubrałam dresy i wyszłam z łazienki.
      
 Położyłam się na łóżku i sięgnęłam po komórkę, która leżała na komodzie. Szybko wybrałam numer Cassie, który miałam dodany do listy ulubionych. Odebrała po drugim sygnale.

~ Halo?- Usłyszałam jej cichutki głos. Płakała. Nie trudno było poznać.

~ Cassie, dlaczego płaczesz? Już po wszystkim. Wszystko jest dobrze.- Powiedziałam, próbując ją uspokoić. Jednak to nie pomogło, bo rozpłakała się jeszcze bardziej.

~ Przyjdziesz do mnie?- Powiedziała szeptem.

~ Jasne. Będę za jakąś godzinę. A ty przestań już płakać. To w niczym nie pomoże. Jest ktoś u Ciebie?

~ Nie, nikogo nie ma.

~ Okej. To do zobaczenia.- Powiedziałam, nie czekając na jej odpowiedź.
       
       Leżałam jeszcze przez chwilę. Najchętniej nie opuszczałabym mojego pokoju przez kilka dni. Chciałabym odizolować się od tego wszystkiego. Ale to nie możliwe. Mam szkołę, o którą muszę w końcu zadbać, bo ostatnio mam takie zaległości, że mogę nawet nie zdać do następnej klasy. Nie interesuję się nauką wcale. Wisi mi ona, ale muszę skończyć szkołę, żeby wyrwać się od tego wszystkiego i móc samemu zamieszkać oraz się utrzymywać. Ale co z tego, jeśli mi się tak cholernie nie chce. Kiedyś byłam wzorową uczennicą, ale przez to wszystkie problemy odechciało mi się wszystkiego. Inni nie rozumieli, skąd u mnie taka nagła zmiana zachowania. Nawet nie podejrzewali, że to mogą być problemy rodzinne. W końcu w oczach innych byliśmy idealną rodzinką. Moi rodzice już się o to postarali. Mieli świetny talent aktorski przy innych. Szkoda, że nie znalazł się nikt na tyle mądry, żeby ich przejrzeć. Tyle rzeczy uchodzi im na sucho. Gdybym miała tylko pieniądze i była pełnoletnia, już by mnie tu nie było. Nie ukrywam niechęci do swojej rodziny. Prawie każdy uważa, że niszczę swoim zachowaniem tą idealny obrazek. Według nich nie pasuję do nich. Mnie to nawet nie obraża, bo uważam tak samo. Nawet ze swoją siostrą się nie dogadywałam. Ludzie uważają mnie za samolubną i kapryśną dziwkę. Wkurza mnie to. Nie wiedzą kompletnie nic o mnie. Słuchają jakiś plotek i później to rozgadują. Jakby nie mieli swojego życia. Zresztą mówią tak o moich wszystkich znajomych. Niby że oni sprowadzili mnie na złą drogę. Nie znają nas wcale. A to przeważnie te stare plotkary. Normalnie pozbyć się ich wszystkich. Wtedy życie byłoby o wiele łatwiejsze. Wiem, że kiedyś też się zestarzeję, ale na pewno nie będę taka jak one. Mogą sobie gadać, ale swojego towarzystwa nie zmienię. Dobrze mi z nimi. A szczególnie z Cassie. Moi rodzice podłapali, co mówią inni i nie pozwolili mi się z nimi spotykać. Zamykali mnie w domu. Jednak nie udało im się, bo często uciekałam. Oni to zauważali i na początku szukali mnie po całej okolicy. Jednak kiedy nie udało im się mnie znaleźć parę razy, to znieśli mi areszt i ostrzegli, żebym nie robiła żadnych głupstw. Ich słowa jakoś szczególnie do mnie nie dotarły. Mam gdzieś ich rady. Oni się mną nie interesują, chociaż mówią, że jest inaczej. Nie jestem już dzieckiem i swoje wiem. 
        
W końcu podniosłam się z łóżka. Podeszłam do szafy i zaczęło się najgorsze. W co ja mam się ubrać? Zawsze mam z tym problem. Co prawda mam dużo ubrań, ale i tak uważam, że nie mam się w co ubierać. Stałam jeszcze chwilę i wybrałam szorty, granatową koszulę na ramiączkach, i czarne vansy. Włosy przeczesałam szczotką i je tak zostawiłam. Zrobiłam delikatny makijaż i założyłam na głowę czarny kapelusz. Założyłam na ręce trochę ozdób, wzięłam torebkę i wyszłam z pokoju. Schodząc po schodach zauważyłam, że reszta siedzi w kuchni i je obiad. Poczułam głód, ale go zignorowałam. Wyciągnę Cassie na miasto i coś zjemy. Teraz pewnie rozpoczną bezsensowną rozmowę, a raczej kłótnię.

- Gdzie idziesz?- Zapytał się mój ojciec.

- A co cię to obchodzi?- Zapytałam.

- Nie pyskuj, bo zaraz nigdzie nie pójdziesz.

- Do Cassie. Zadowolony?- Zapytałam sarkastycznie.

- Tak, bardzo. A powiedz mi, gdzie byłaś w nocy?- O nie, nakryli mnie. Nastała głucha cisza. Oni czekali na moją odpowiedź, a ja nie chciałam im nic powiedzieć. Moja sprawa, gdzie byłam. W końcu mam już 17 lat.

- Odpowiedz dziecko, jak ojciec się pyta.- Wtrąciła matka, która przerwała ciszę.

- Nie muszę wam nic mówić.

- Powiedz, albo odetniemy ci kieszonkowe.

- Byłam na imprezie. Nie chciało mi się siedzieć z wami w jednym domu. I wiecie co? Teraz też nie mam na to ochoty. Wychodzę. Cześć.- Powiedziałam i z satysfakcją popatrzyłam na ich miny. Często się tak do nich odzywałam, ale oni się chyba do tego jeszcze nie przyzwyczaili, bo aż szczęki z wrażenia im opadły. Jestem z tego powodu zadowolona. Nie będą mnie traktować jak małolatę. Nie czekając na ich odpowiedź, skierowałam się do wyjścia. Słyszałam już tylko ich zdziwione głosy, kiedy komentowali moje zachowanie. Uśmiechnęłam się zwycięsko i wyszłam z domu. Jak fajnie zaczerpnąć świeżego powietrza.
     
    Do domu Cassie zapukałam 5 minut później. Otworzyła mi je zapłakana Cas. Nic nie mówiąc, mocno ją przytuliłam. Ona wtuliła się we mnie jak nigdy. Widać, że bardzo to przeżyła. Nie dziwię się jej. Kiedy się już uspokoiła, puściła mnie i weszłyśmy do środka. Spojrzałam na swoją koszulkę przypuszczając, że zastanę ją mokrą od łez, ale o dziwo była czysta. Poszłyśmy do pokoju Cassie. Na ziemi leżało pełno chusteczek. Z pozoru nie widać, że jest ona taka delikatna, ale jeśli ją poznasz, to się mocno zdziwisz. Przy obcych udaje twardą, ale przy mnie zawsze się otwiera. Można z nią pogadać. Spojrzałam na nią i już nie mogłam patrzeć jak się zadręcza.

- Ubieraj się.- Powiedziałam

- Po co?- Spytała cicho.

- Idziemy na miasto.

- Ale ja nie chcę.

- Nie będziemy siedziały cały dzień w domu. Wczorajsza akcja nie będzie nam psuła wszystkich planów.- Ona siedziała cicho, jakby zastanawiała się nad moimi słowami.

- Masz rację. Koniec z użalaniem się nad sobą. Ja się ubiorę i umaluję, a ty jeśli możesz, ogarnij tu trochę.- W końcu powiedziała coś sensownego.

- No, jeśli muszę, to posprzątam, chociaż się do tego nie palę. A ty się zbieraj.- Ona w odpowiedzi, szczerze się do mnie uśmiechnęła.

     Wzięła jakieś ciuchy z szafy, a ja zabrałam się za sprzątanie. Nie no, jak można tak szybko nabrudzić? Pozbierałam chusteczki, które leżały wszędzie, brudne ciuchy wyniosłam do pralni i pościeliłam łóżko. Po skończonej robocie usiadłam sobie na chwilę. Jednak długo nie posiedziałam, bo zaraz z łazienki wyszła Cassie. Od razu wyglądała inaczej. Uśmiechnęłam się do niej i patrzyłam, jak pakuje potrzebne rzeczy do torebki. Sięgnęłam po swoją torbę i wstałam. Wyszłyśmy z pokoju i opuściliśmy dom.

     Cas zamknęła drzwi i ruszyłyśmy na miasto. Droga nie była długa. Poszłyśmy do centrum i swoje kroki skierowałyśmy do Macdonaldsa. Byłam strasznie głodna. Zamówiłyśmy sobie jedzenie i siadłyśmy w odległym kącie sali. Gadałyśmy o wszystkim, tylko nie o wczorajszym zdarzeniu. To postanowiłyśmy puścić w niepamięć. Zeszłyśmy na temat szkoły. Do końca roku został miesiąc. Z tego, co wiem, to mam zagrożenie z matematyki i chemii. Ale się z tego jakoś wyjdzie. Cassie ma tylko z matematyki. W ogóle ta baba chętnie usadziłaby wszystkich. Mam nadzieję, że uda mi się poprawić tą ocenę, bo nie chcę dać jej tej satysfakcji, że wstawi mi pałę. Niestety, ale pewnie będę musiała się przed nią płaszczyć. Głupia krowa. Dzieci nie ma to wyżywa się na nas. No nic. Teraz cały miesiąc mam z głowy. Codzienne siedzenie nad książkami. To nie dla mnie. Ja rzadko kiedy zadania robię. Zawsze mi się udawało, to teraz też musi. Podobno w następnej klasie ma dojść jakiś nowy chłopak. Już dawno nikt nowy do nas nie dochodził, dlatego to takie wielkie wydarzenie. Ma tu przyjechać na początku wakacji. Ciekawe jaki jest. To już sprawdzimy jak tu będzie. Nie za bardzo lubię nowych. Zależy od charakteru. Mam nadzieję, że to nie jakiś kujon. Takich tu nie potrzeba. 
       
Kiedy już zjadłyśmy, poszłyśmy popatrzeć na jakieś ubrania. Kupiłam sobie parę bluzek, bo były fajne, a miałam tam jakieś oszczędności. Byłam zadowolona z tego zakupu. Przynajmniej mam teraz się w co ubrać. Przydałoby się odświeżyć moją garderobę. Ale nie mam na to tyle pieniędzy. Na razie musi zostać to, co jest.
       
Weszłyśmy do jednego ze sklepów. To, co tam zobaczyłam, mnie przerosło. Nie byłam gotowa na to spotkanie. Na pewno nie teraz.



No i pojawił się drugi rozdział. Pewnie nikt tego nie czyta, ale zawsze można publikować. To do następnego! ;33

środa, 7 sierpnia 2013

Rozdział 1


          Szłam samotnie ulicami Londynu. Ludzie mijali mnie w pośpiechu, ale mi wcale się nie spieszyło. Inni są tak zabiegani, że nie dostrzegają wielu rzeczy. Na przykład dziecka, które się zgubiło i rozpaczliwie próbuje znaleźć swoich rodziców. Chłopaka, który prawdopodobnie uciekł z domu, więc kradnie, żeby mieć co jeść, albo takiego staruszka, który potrzebuje pomocy w przejściu przez ulicę. Niby są to ludzie, których nie znam, ale po ich zachowaniu wszystkiego mogę się dowiedzieć. Niektórzy nie ukrywają się ze swoimi problemami i oczekują współczucia, ale jak jesteś zabiegany, nigdy tego nie dostrzeżesz.
           
      Wyszłam się przewietrzyć, bo w domu nie można już było wytrzymać. Wieczne kłótnie, krzyki i nic innego. Ojciec czepia się wszystkiego, czego tylko może. Mama próbuje mu się stawiać, ale i tak później się z nim zgadza, bo nie ma wyboru. Podejrzewam, że on bijąc mamę, zmusza ją, żeby robiła wszystko tak, jak on chce. Pytałam się jej o to, ale ona za każdym razem zaprzecza. Wiem, że może kłamać, bo jest zaślepiona miłością do niego. Ja też go kocham, bo w końcu to mój ojciec, ale tracę powoli do niego szacunek. Widać, że on niczego nie podejrzewa. No i dobrze. Już i tak moje życie to piekło. Nie chcę większego. Moją ucieczką od tego są ciągłe imprezy. Za każdym razem znajduję jakąś wymówkę, żeby rodzice się o tym nie dowiedzieli. Jedyną osobą, która o wszystkim wie, to moja młodsza siostra Elle. Kiedyś przyłapała mnie jak wychodziłam wieczorem przez okno. Musiałam jej wszystko powiedzieć, bo inaczej by mnie wydała. Jestem dla niej strasznie wredna. Nie przejmuję się tym, że wszystko wie. Nie wydałaby mnie starym. Zresztą też mam na nią haka. Spotyka się potajemnie z jakimś chłopakiem. Nie znam więcej szczegółów. Nawet mnie to nie interesuje.
       
         Po godzinnym spacerze postanowiłam wrócić do domu. Oczywiście na wejściu słychać było kłótnię. Chodziło chyba o jakiś wyjazd, ale się nie przysłuchiwałam. Z premedytacją trzasnęłam drzwiami wejściowymi i udałam się na górę, nie mówiąc ani słowa. Krzyki nagle ucichły i wiedziałam, że ich wzrok skupiony jest na mnie. Ja nic sobie z tego nie zrobiłam i szłam dalej. Moje wejście skończyłam trzaśnięciem drzwiami od mojego pokoju. Zdjęłam buty i rzuciłam się na łóżko. Sięgnęłam po mojego laptopa i postanowiłam zobaczyć co nowego w internecie. Najpierw zalogowałam się na facebooka. Popisałam trochę z moją przyjaciółką Cassie i umówiłam się z nią, że dzisiaj pójdziemy na imprezę. Ucieszyłam się, bo nie chciałam spędzać samotnie piątkowego wieczoru. A jeśli miałabym z kim, to na pewno nie z moimi rodzicami. Zadowolona wylogowałam się i weszłam na twittera. Porobiłam tam parę rzeczy i wyłączyłam urządzenie. Postanowiłam zacząć się już szykować na dzisiaj. Pierwsze co zrobiłam, to wzięłam prysznic. Dobrze podziałało to na moje nerwy. Nie chciałam stamtąd wychodzić, ale czas gonił. Ubrałam się i wysuszyłam włosy. Postanowiłam zostawić je tak, jak są. Ułożyły się w delikatne fale. Zrobiłam jeszcze delikatny makijaż, ponieważ nie lubiłam mieć dużo tapety i wyszłam z łazienki. Wzięłam buty do rąk, bo wszyscy byli w domu i musiałam wyjść przez okno. Tą technikę miałam tak opanowaną, że nie musiałam się bać tego, czy ktoś mnie czasem nie zobaczy, albo że co gorsza spadnę. Z racji tego, że nikt nie spał, musiałam wyjść jak najciszej. Nie było to łatwe, bo ojciec miał bardzo dobry słuch, ale znając życie kłóci się teraz z matką. Zero zainteresowania mną, czy Elly. Ja już się przyzwyczaiłam, ale jej jest trudniej. W końcu jest młodsza. Nie ma jej kto nawet w najgorszych chwilach pocieszyć. My nie jesteśmy aż w takich złych kontaktach, ale ja się nie nadaję do takich rzeczy, jak pocieszanie ludzi. Ona to chyba wie, dlatego nigdy nie przychodzi do mnie w ważnych sprawach. Podejrzewam, że jej koleżanki wiedzą więcej o niej niż ja. Ale mnie to jakoś nie rusza. Mną się też nikt nie interesował i jakoś sobie z tym poradziłam. W tej chwili liczy się dla mnie dobra zabawa. Innymi rzeczami będę się przejmowała kiedy indziej. Kiedy znalazłam się na dole, czekała już na mnie zamówiona wcześniej taksówka. Wsiadłam i podałam adres mojego ulubionego klubu, w którym umówiłam się z Cassie. 
       
       To był najlepszy klub w Londynie, do którego wpuszczali nas, chociaż jesteśmy niepełonoletnie. Droga minęła mi dosyć szybko. Zapłaciłam taksówkarzowi i poszłam do Cas, która już czekała na mnie przed wejściem. Wyglądała jak zawsze świetnie. Przywitałam się z nią uściskiem. Miałyśmy już zajętą kolejkę, więc zaraz znalazłyśmy się w środku. Było dopiero 22, a już roiło się od ludzi. To jest popularny klub, bo może tu wchodzić młodzież. Przedarłyśmy się przez tłum i stanęłyśmy przed barem. Zamówiłam każdej po drinku. Wypiłyśmy je szybko i poszłyśmy potańczyć. Od razu dołączyli się do nas jacyś faceci. Lubiłam tańczyć z kimś obcym, ale nie mógł on sobie pozwolić na za dużo. Może w oczach innych wyglądam na puszczalską, chociaż tak nie jest, to mam do siebie szacunek. Śmieszą mnie ludzie, którzy uważają inaczej. Poznani kolesie nie byli zbyt pociągający, ale stawiali nam procenty. Później się ich jakoś spławi. Zabawa rozkręciła się w najlepsze. Grali dziś świetną muzykę. Aż się nie chce przestać bawić.
       
     Zawołałam swoją przyjaciółkę, bo nogi mnie już cholernie bolały. Poszłyśmy do łazienki się odświeżyć. Na szczęście nikogo w niej nie było. Była już 5 nad ranem, więc musiałyśmy wracać do domu. Przejrzałyśmy się w lustrze i wyszłyśmy z klubu. Byłyśmy lekko wstawione, dlatego nie zwracałyśmy uwagi na to, co dzieje się wokół nas. Postanowiłyśmy wracać na nogach, bo na taksówkę nie chciało nam się czekać. Miałyśmy przed sobą nie krótki spacer. Wybrałyśmy opcję pójścia przez skróty. Noc wydawała się spokojna, co jeszcze bardziej uśpiło naszą czujność. Rozmawiałyśmy o dzisiejszej imprezie. Obie uznałyśmy, że zabawa była świetna. Szczególnie puszczali świetne kawałki. Jedna z moich najbardziej udanych imprez. Skręciłyśmy w jedną z uliczek i pech chciał, że było tam dwóch gości. Z początku nas nie zauważyli, dlatego chciałyśmy się po cichu wycofać. Kiedy zrobiłam trzy kroki w tył stanęłam na coś. Była to pusta butelka po piwie. Oni jak na zawołanie odwrócili głowy i nas zauważyli. Na ich twarzach pojawiły się cwane uśmieszki. Skarciłam się w myślach za moją nieuwagę.

- No proszę, proszę. Kogo my tu mamy? Dwie ładne laseczki się zdaje.- Powiedział jeden z nich.

- Dzisiaj mamy chyba szczęście Ed. A jak same do nas przyszły to trzeba skorzystać.- Powiedział drugi i zaczęli zbliżać się w naszą stronę. 

       Moje serce przyspieszyło. Wiadome było, że nie mamy z nimi szans. W głowie miałam tylko jedną myśl. Obie zostaniemy zgwałcone i to przeze mnie. Mogłam bardziej uważać. Gdybym zauważyła tą butelkę, już by nas tu nie było. Łzy momentalnie poleciały z moich oczu. Nie chciałam tego. Zresztą jak każdy człowiek.

- No a teraz bądźcie grzeczne. Zabawimy się trochę.

    Zaczęłyśmy się cofać próbując jakoś od nich uciec. Oni nie ustępowali i szli za nami. Chciałam dać Cassie jakiś znak, żeby zaczęła biec, ale się przeliczyłam. Chcąc zrobić kolejny krok w tył, dotknęłam plecami zimnej ściany. Zapędzili nas w ślepy zaułek. O ucieczce nie było już mowy. 

- Pomocy! Pomocy!- Krzyczałam mając nadzieję, że ktoś nas usłyszy. Chciałam krzyczeć dalej, ale czyjaś ręka zakryła moje usta.

- Siedź cicho mała dziwko, albo nie będzie tak przyjemnie.- Zagroził, dalej uniemożliwiając mi wezwanie pomocy.- Będziesz cicho?- Zapytał.

       W odpowiedzi pokiwałam tylko głową. On zabrał rękę i zaczął mnie całować. Najpierw po twarzy, a potem zjechał na mój dekolt. Czułam obrzydzenie, ale nic nie mogłam zrobić. Bezsilna płakałam i próbowałam go odepchnąć, ale był zbyt silny. Nie mogłam znieść myśli, że zaraz stanie się coś takiego. Mnie zawsze spotyka coś złego. Takie już życie.Ale Cassie sobie na to nie zasłużyła. Wiedziałam, że teraz cierpi tak jak ja i nie wie co zrobić. To jedno wydarzenie może zniszczyć naszą przyszłość. Oni się zbytnio nie spieszyli, a ja byłam już wykończona psychicznie. Słyszałam głośny szloch mojej przyjaciółki i serce mi się mocniej ścisnęło. Gdyby chociaż ona tego uniknęła. Jest zbyt deliktna. Zawsze cierpią ze mną najbliższe mi osoby. To jest takie nie fair.
     
Kiedy chcieli już ściągać z nas sukienki, zauważyłam dwóch chłopaków. Spojrzeli na nas i pewnie sobie pomyśleli, że coś tu robimy i nie warto nam przeszkadzać. Już odwracali się na pięcie, żeby odejść. Myślałam, że to koniec. Jeden z nich popatrzył się na mnie a ja wyszeptałam bezgłośne: "Pomocy...". On chyba odczytał moją prośbę, bo powiedział coś do swojego kumpla.

- Ej wy! Zostawcie je!- Krzyknął jeden z nich. Tych dwóch oderwało się od swojej czynności i spojrzeli na nich.

- Bo co? Będziemy robili to, na co mamy ochotę.

- Jesteście tak zdesperowani seksualnie, że atakujecie niewinne dziewczyny? Nie dziwię się wam. Pewnie żadna was nie chce, bo wyglądacie jak gówno.

- Co ty mówisz? Nawet gówno wygląda lepiej. Dla nich nie ma żadnego porównania.- Powiedział ten drugi uzupełniając wypowiedź kolegi.

        Ed i ten drugi wyraźnie stracili zainteresowanie nami, bo teraz kierowali się zdenerwowani w stronę naszych wybawców. Ja korzystając z okazji, podbiegłam do Cassie. Objęłam ją mocno, a ona odwzajemniła uścisk. Była w totalnej rozsypce. Było to czuć wyraźnie. To wszystko to moja wina. Mogłam bardziej uważać. Później będę ją przepraszać.
   
 Między chłopakami doszło do bójki. Mam nadzieję, że ci dwaj umieją się bić, bo inaczej nic z tego, że chcieli nam pomóc. Wiem, że powinnyśmy uciekać, ale nogi odmówiły mi posłuszeństwa i stałam jak sparaliżowana, a Cas była zbyt roztrzęsiona. Oni się wcale nie oszczędzali i zadawali sobie kolejne ciosy. Trudno było powiedzieć kto wygra. Widać było, że wszyscy mieli doświadczenie. Po chwili można było dostrzec, że Ed i jego kolega słabną. Przyjęli na siebie jeszcze kilka ciosów i uciekli. Wszyscy obserwowali jak szybko biegną. Widać, że nie dałybyśmy rady im uciec. Zwycięzcy przybili sobie piątki i odwrócili się w naszą stronę. Wymienialiśmy kontakt wzrokowy. Nikt nie wiedział co powiedzieć. Napięcie między nami było wyczuwalne. Obserwowałam ich z nieufnością. Wiem, że nam pomogli, ale to było silniejsze ode mnie.

- Nic wam nie jest?- Spytał jeden z nich.

       Między nami dalej panowała niezręczna cisza, a słowa wypowiedziane przez nieznajomego unosiły się w powietrzu. Staliśmy tak jeszcze przez chwilę. W mojej głowie odezwał się głos: "Uciekaj!". Ja jak na zawołanie zaczęłam biec, ciągnąc Cassie za rękę. Wybiegłam z ciemnych uliczek i skierowałam się w stronę naszych domów. Mieszkałyśmy na tej samej ulicy. Adrenalina mi skoczyła i biegłam aż do samego domu. Cas była tak przestraszona, że musiałam odprowadzić ją pod same drzwi. Rozumiałam jej niepokój. Przytuliłam ją mocno na pożegnanie i czekałam aż zamknie drzwi. Swoje kroki skierowałam w stronę domu. Wiem, że moja reakcja była zła. Oni nam pomogli, a ja bez żadnego słowa podziękowania uciekłam. Nie myślałam racjonalnie. Mam teraz wyrzuty sumienia. Jeśli ich kiedyś spotkam, to na pewno im podziękuję. Gdyby się nie pojawili, to byłby już koniec. Rozmyślając tak, nie zauważyłam nawet, że doszłam już pod swoje okno. Zdjęłam buty i weszłam po cichu do środka. Te wszystkie wydarzenia sprawiły, że byłam wykończona. Psychicznie i fizycznie. Bez życia położyłam się na łóżko, wcześniej przebierając się w piżamę. Gdy adrenalina już mnie opuściła, zasnęłam wykończona tym wszystkim, mając nadzieję, że jutrzejszy dzień będzie lepszy.






No i mamy pierwszy rozdział. Wyszedł dość krótki, ale postaram się pisać je coraz dłuższe. 
Jak myślcie: Kto pomógł dziewczynom?
Do zobaczenia! :D

CZYTASZ= KOMENTUJESZ