czwartek, 14 listopada 2013

:P

Heej :) Ciekawe czy ktoś tu jeszcze zagląda...Ale dobra, nie w tej sprawie piszę. Dalej się zbieram, żeby zacząć tu na nowo pisać, więc dajcie mi jeszcze trochę czasu. Tymczasem chciałam zaprosić was na coś nowego. Prowadzą tego bloga trzy autorki, w tym jedną jestem ja. Proszę, abyście chociaż weszli i zobaczyli, jakie nowe pomysły rodzą się w tych naszych mózgownicach :D
http://threevoices-onedream.blogspot.com/

środa, 23 października 2013

Zawieszam

Zawieszam bloga, ponieważ nie mam zbytnio czasu i chęci na pisanie go. Bardzo możliwe, że w najbliższym czasie znowu zacznę na nim publikować. Na razie dam sobie spokój. Nie jestem zbytnio zadowolona ze swojej decyzji, ale wolę zrobić sobie przerwę niż pisać coś, co nie miałoby sensu. Uszanujcie moją decyzję. Do zobaczenia. :)

niedziela, 6 października 2013

Rozdział 9

Zaczęłam się rozglądać i dojrzałam tego chłopaka z przystanku. Akurat musiał zjawić się w tej chwili. Otarłam łzy rękawem bluzy i dalej siedziałam, udając, że nie wiem, iż on znajduje się w pobliżu. Irytował mnie trochę, bo czułam, że się gapił. Jakby nigdy nie widział dziewczyny, która siedzi sama nad jeziorem. Dla mnie to normalny widok. Jakby z jakiegoś zadupia się urwał. Będzie się musiał przyzwyczaić do zasad panujących tutaj. Wygląda na takiego, który nie da sobie w kaszę dmuchać. Słyszałam, że podchodzi do mnie. Techniki cichego chodzenia, to on nie ma opanowanej. Kolejny minus. 

- No proszę, proszę. Widzę, że mamy tu kolejną łatwą panienkę, którą porzucił chłopak. Ach, jak mi przykro.- Powiedział nieznajomy, swoim zachrypniętym głosem. Zatkało mnie. Czy on właśnie nazwał mnie dziwką? Nie wierzę. Przecież on mnie nawet nie zna! Co za cham! Ja mu pokażę.

- Słucham? Czy ty właśnie nazwałeś mnie dziwką?- Podniosłam się ze swojego miejsca.

- A nie jesteś? Na taką właśnie wyglądasz. Chyba, że to mój instynkt już szwankuje. Chociaż nie, z nim jest wszystko w porządku.

- Jebnięty świr z ciebie! Tak, twój umysł wymaga intensywnego leczenia. Nie znasz mnie, a mówisz takie rzeczy! Nienawidzę takich ludzi. Jeszcze jedna rada. Z takim nastawieniem, to przyjaciół nigdy tu nie znajdziesz.

- Och, złotko. A kto tu mówił, że ja szukam przyjaciół? Może już ich mam? Tego nie wiesz. Więc te swoje rady, możesz wsadzić w ten swój seksowny tyłeczek. Chętnie bym cię przeleciał, ale poczekam aż sama do mnie przyjdziesz.- Uśmiechnął się chytrze. Teraz to się chyba przesłyszałam. 

- Co proszę? Że ja mam polecieć na ciebie? Chyba w twoich snach. I nie gap się nie mój tyłek, bo wydłubię ci te oczy. Jeśli masz taką wielką potrzebę seksualną, to idź na dziwki, bo źle trafiłeś.

- Jaka zadziorna. Lubię takie.

- Jesteś bezczelny. Weź się ogarnij, nim podejdziesz do mnie następnym razem.

- A ty rozważ moją propozycję.- Mruknął cicho. Ja nie odwracając się, pokazałam mu środkowy palec. Usłyszałam tylko jego śmiech. Co za palant. Takich to do psychiatryka tylko wysyłać. Zdenerwował mnie. Nie będzie mnie obrażał. Następnym razem mu nagadam. Chociaż mam nadzieję, że nie będzie następnego spotkania. Nie mam na to ochoty. Nigdy nie spotkałam takiego typa. Będzie z nim wiele problemów. Ale to już nie moja sprawa. 

Zmuszona odejść, przybyciem nieproszonego gościa, nie wiedziałam gdzie iść. Postanowiłam powłóczyć się trochę na osiedlu. Byle z dala od domu. Tam bym nie wytrzymała. Chętnie bym się wyprowadziła. Niestety jest parę ale, nie mam pieniędzy ani dokąd iść. To są główne powody. A zresztą nie chce dać mu tej satysfakcji. Nie dam po sobie poznać, że wykańcza mnie psychicznie i mam go dość. Czasami mam taką wielką ochotę, żeby mu porządnie przylać. Stracić kontrolę nad sobą i zrobić to, czego nikt się jeszcze nie odważył zrobić. Nie zrobię tego tylko dlatego, że nie chcę zmarnować swojej przyszłości. No i ze względu na mamę. I Elly. Dobra, koniec tego myślenia o ojcu. Nie będę psuła sobie humoru jeszcze bardziej.

Teraz tylko jedno pytanie. Dokąd mam iść? Jest mi zimno i jestem głodna. Nie będę zawracała głowy Cassie, bo pewnie teraz spędza czas z rodzicami. Nie chcę psuć jej stosunków z rodziną. Z nią miałam spotkać się wieczorem. Wspólna impreza. Jak ja za tym tęskniłam. Przez to uczenie się nie miałam czasu, żeby wyjść sobie gdzieś. Dzisiaj miałam iść i się wyluzować. Na całego. Ale jakoś straciłam na to ochotę. Z drugiej strony nie mogę zawieść Cas. Długo czekała, żeby wyjść w końcu gdzieś ze mną. Pójdę. Nie będę przecież cały czas siedzieć w domu. No to wracając do punktu wyjścia. Gdzie mam iść? Pierwszą osobą, która przyszła mi do głowy zaraz po Cas, to Niall. Mam nadzieję, że jest w domu. Nie będę dzwonić. Zrobię mu niespodziankę. Miłą bądź nie. To już zależy od niego. Okazało się, że jestem akurat na jego ulicy. Chwilę później stałam przed jego drzwiami. Niepewnie nacisnęłam dzwonek. Rozległ się głośny odgłos. Usłyszałam, jak chłopak woła: "Już idę!". Zaśmiałam się cicho i dalej oczekiwałam, aż drzwi zostaną mi otworzone. Chwilę później usłyszałam szczęk otwieranego zamka.

- Cześć... Audrey?- Widocznie był zdziwiony moją wizytą.

- No cześć. Postanowiłam, że cię odwiedzę.

- Super. Wejdź. Pewnie ci zimno.- Przytaknęłam głową i weszłam do środka. Ściągnęłam buty i weszłam za chłopakiem do salonu.- Jesteś głodna?- Znów przytaknęłam. Pociągnął mnie za rękę do kuchni. Kazał mi usiąść na krześle, a sam wziął się za przygotowanie posiłku. Patrzyłam co robi. Po chwili zrozumiałam, że przygotowuje kanapki. Mój żołądek, jakby przyswajając tą wiadomość, głośno zaburczał. Złapałam się za brzuch i rumieniec oblał moją twarz. Horan tylko się zaśmiał i podał mi kanapkę. Szybko zniknęła z talerza. Dostałam jeszcze jedną  po zjedzeniu jej, czułam, że jestem pełna. Podziękowałam i napiłam się wody. O wiele lepiej.- A więc, skoro zaspokoiłaś już swój apetyt, to dowiem się, co cię do mnie sprowadza?- I znowu ten drażliwy temat.

- Hmm, co tu dużo mówić. Pokłóciłam się z ojcem i nie chcą zostawać z nim w jednym domu, wyszłam. Poszłam nad jezioro, ale tam też nie było mi dane zaznać spokoju. Przyszedł tam jakiś chłopak, który się tu dzisiaj przeprowadził i ni stąd, ni zowąd, nazwał mnie dziwką. Więc się na niego wkurzyłam i musiałam stamtąd iść. Nie chciałam wracać do domu, a wiedziałam, że Cas spędza czas z rodziną i nie chciałam jej przeszkadzać. Więc zostałeś mi tylko ty. Jeśli jednak ci przeszkadzam, to mogę iść. Tylko powiedz. Nie obrażę się przecież.- Przedstawiłam mu w skrócie dzisiejsze wydarzenia. 

- No coś ty! Nie przeszkadzasz mi. W sumie cieszę się, że przyszłaś. Nie lubię siedzieć sam, a Harry się gdzieś zwinął. No to nieźle rozpoczęłaś wakacje. Do kłótni z ojcem się nie mieszam. Już miałem z nim jedno starcie i wiem, że nie jest ci z nim łatwo. A co do tamtego nad jeziorem, to jakiś palant. Nie wiedział jak cię poderwać i wyjechał z takim tekstem. Ale jak widać, coś mu nie wyszło. Nie przejmuj się nim.

- Dziękuję, nie wiem co bym bez ciebie zrobiła.- Podeszłam i mocno się do niego przytuliłam. On odwzajemnił uścisk. Tego mi właśnie było potrzeba. Trwaliśmy tak dłuższą chwilę.

- Chodź, pójdziemy do salonu.- Niechętnie puściłam blondyna i usiadłam na kanapie.

Chłopak usiadł obok mnie i włączył telewizor. Akurat nastawiony był na kanał muzyczny. Leciała piosenka Maroon 5 "Love Somebody". Kocham tą piosenkę. Zerwałam się z miejsca i zaczęłam tańczyć, i śpiewać, a raczej fałszować. Chwyciłam Niall'a za rękę i pociągnęłam do góry. Zaczął się śmiać i okazało się, że także zna tą piosenkę. Zaczęliśmy śpiewać razem. Nawet świetny duet razem tworzyliśmy. Piosenka się skończyła, a my padliśmy zmęczeni na kanapę. Głośno dyszeliśmy. Gdy uspokoiłam swój oddech, zaczęłam się głośno śmiać. Niebieskooki spojrzał na mnie zdziwiony, ale zaraz dołączył do mnie. Nasz napad śmiechu trwał dłuższą chwilę. Przerwał do mój dzwoniący telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. Cas ;* dzwoni. Westchnęłam i odebrałam. 

~ Halo?- Powiedziałam.

~ Cześć kochana! I co z naszą imprezą? Idziemy?

~ No jasne, że tak. Jak obiecałam to idziemy. 

~ Świetnie! To o 19 tam gdzie zwykle?

~ Spoko. Do zobaczenia.

~ Pa.- Rozłączyłam się.

- To Cassie. Idziemy dzisiaj na imprezę. Idziesz z nami?- Spytałam, tak jakby z... nadzieją (?) w głosie. 

- Czemu nie. Mogę zabrać kumpli?- Zgodził się!

- No wiadomo. W grupie raźniej.- Spojrzałam na godzinę. Wskazywał 17.00- A teraz wybacz, ale muszę iść się przygotować. Zostały dwie godziny. O 19 pod Victorią. Czekajcie przy wejściu. 

- Okej. To do zobaczenia.- Cmoknął mnie w policzek. 

Ubrałam buty i wyszłam z jego domu. Droga zajęła mi 10 minut. Przynajmniej mieszkamy blisko siebie. Miałam nadzieję, że nie ma nikogo. Chwyciłam za klamkę i okazało się, że moje prośby zostały wysłuchane. Wyciągnęłam z kieszeni klucz i otworzyłam drzwi. Zamknęłam je cicho za sobą i weszłam po schodach do swojego pokoju. Westchnęłam głośno i poszłam do łazienki. Nalałam wody do wanny i dolałam kilka olejków. Czułam, jak ta woda mnie przyciąga. Zdjęłam ubrania i weszłam do ciepłej wody. Od razu się zrelaksowałam. Nawet nie wiem, kiedy woda zrobiła się chłodna. Zawinięta w ręcznik, opuściłam łazienkę. Teraz najgorsze. W co mam się ubrać? Otworzyłam swoją wielką szafę. Przeleciałam wzrokiem wszystkie ubrania. Jednak wybór nie okazał się taki trudny. Od razu w oko wpadły mi czarne rurki, biała bokserka z jakimiś czarnymi napisami i czarne koturny. Wyciągnęłam mój zestaw i wróciłam do łazienki. Ubrałam się w to, co wybrałam i wysuszyłam włosy, po czym spięłam je w luźnego koka i zawiązałam wokół głowy czarno- białą apaszkę. Zostało jeszcze pomalować się. Jak zwykle zrobiłam delikatny makijaż. Po wszystkim oceniłam swój wygląd. Wyglądałam w miarę normalnie. Wyszłam z łazienki i zamówiłam taksówkę. Spojrzałam na zegarek. Zostało mi akurat 15 minut na dojechanie na miejsce. Wyszłam z domu i wsiadłam do taksówki, uprzednio zamykając drzwi na klucz. Kazałam zawieźć się pod Victorię. Patrzyłam przez okno, a przed oczami migały mi mijane przez nas budynki. Chwilę później byliśmy na miejscu. Wyszłam z pojazdu i zapłaciłam kierowcy. Zaczęłam szukać wzrokiem Niall'a lub Cas. Chwilę później dojrzałam ich. Ruszyłam w ich stronę.

Rozdział wyszedł dzisiaj krótszy, za co przepraszam. Jakoś tak mnie coś dzisiaj hamowało. Może tak kilka komentarzy na zachętę? Do zobaczenia :*

niedziela, 29 września 2013

Rozdział 8

- Otwarte!- Usłyszałam głos Cassie. Powoli otworzyłam drzwi i weszłam do przestronnego salonu. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nigdzie nie było widać mojej przyjaciółki. Skierowałam swoje kroki do kuchni. Miałam rację. Siedziała na parapecie i piła herbatę. Bez słowa podeszłam i mocno ją przytuliłam. Odwzajemniła uścisk.- Przepraszam. To nie miało tak wyjść. Nie powinnam tak mówić. Nic nie zrobiłaś. Zareagowałam zbyt gwałtownie. Domyślam się, jak się poczułaś. W ogóle dziwię się, że jeszcze tu stoisz. Jestem kompletną idiotką. Mogłam cię stracić. A tego za nic nie chcę.- Ja milczałam i przysłuchiwałam się temu, co ona mówi. Oczywiście wyłączyłam się już po słowie przepraszam. To mi wystarczy. O reszcie bardzo dobrze wiem.

- Już dobrze. Wybaczam Ci. Nie umiem się długo na Ciebie gniewać. To jest właśnie minus.- Zaśmiałam się pod nosem. Ona jeszcze bardziej się we mnie wtuliła. Trwałyśmy tak kilka minut. Później zrobiło mi się nie wygodnie. Wstałyśmy i poszłyśmy do salonu. Rozłożyłyśmy się na kanapie i tradycyjnie, puściłyśmy jakiś film. Szybko usnęłam. Widocznie byłam strasznie zmęczona. Wraz ze snem przyszedł ten okropny koszmar.


~ Miesiąc później~

Ten czas zleciał na samym uczeniu się. Musiałam dużo odrobić. Głowa już mnie bolała od tego ciągłego uczenia. Mój każdy dzień był rutyną. Wstać rano, iść do szkoły, wrócić, zjeść obiad, pokłócić się z ojcem i uczenie się do późnej godziny. Miałam już powoli dość. Na szczęście dzisiaj już koniec roku. Udało mi się wszystko poprawić i jakimś cudem zdałam do następnej klasy. Nawet nauczyciele byli pod wrażeniem, że w miesiąc udało mi się wszystko ogarnąć. Nie powiem, ale byłam z siebie dumna. Jedyne, co mi się w tym wszystkim nie podobało, to to, że nie miałam czasu na spotykanie się z Cassie i Niall'em. Co prawda, Cas też się uczyła, ale ona miała mnie materiału. Oboje powtarzali mi, że rozumieją to, iż muszę się uczyć. Zaniedbałam ich, ale postaram się to wszystko odrobić. Nie powinno być tak źle. Te wakacje poświęcę tylko im. Mam nadzieję, że nasze stosunki się nie pogorszyły.

Przerwałam moje rozmyślania i postanowiłam podnieść mój zacny tyłek z łóżka. Nie chciałam się spóźnić. Wczoraj naszykowałam sobie ciuchy więc teraz tylko je zabrałam ze sobą do łazienki. Włosy związałam w koka i weszłam pod prysznic. Woda mnie rozbudziła. Kiedy byłam już umyta i ubrana, wzięłam się za malowanie. Oczywiście zrobiłam delikatny makijaż. Nie odpowiada mi tapeta. Wyszłam z łazienki, zabrałam torebkę i poszłam do kuchni. Siedziała tam moja siostra. Bez słowa wzięłam jabłko i poszłam do salonu. Usłyszałam coś w stylu " Jakby mnie nie widziała.". Zignorowałam to i rozsiadłam się na kanapie. Patrzyłam się przez okno. Całe dzieciństwo tu spędziłam i wydawało mi się, że już wiem wszystko o tym miejscu. Jednak siedząc tak, dojrzałam kilka innych rzeczy. Niby są nie istotne, ale jednak coś znaczą. Przypatrywałam się wszystkiemu po kolei. Z każdym miejscem mam jakieś wspomnienie. Ach, jakbym chciała wrócić do dzieciństwa. Nie musiałabym się niczym przejmować. Ważna była była tylko dobra zabawa. Miałam wielu kolegów. Kiedyś byłam bardziej towarzyska. Teraz stałam się zamknięta w sobie. Wszyscy zazdrościli mi tej otwartości. Jednak jak widać, ludzie się zmieniają i bardzo dobrze widać to na moim przykładzie. To nie tak, że z dnia na dzień przestałam ufać ludziom. Działo się to stopniowo. Z wiekiem traciłam przyjaciół aż do teraz. Została tylko Cas. Pojawili się Niall i Harry. Kto wie? Może poznam kogoś jeszcze. Trudno zdobyć moje zaufanie, więc nie dam się łatwo oszukać. Takie moje zasady i nie zamierzam ich zmieniać. Nie ufam zbytnio nawet mojej własnej siostrze. Wiem, że zasługuje na inną siostrę. Niestety ja nie mogę się zmienić. Mam tylko nadzieję, że nie popełni tych samych błędów, co ja. Nie jestem odpowiednim wzorem do naśladowania. Elly jest inteligentna, więc powinna sobie poradzić. W sumie nie jesteśmy nawet do siebie podobne. Nie żebym podejrzewała mamę o coś, ale nie zdziwiłabym się, gdyby zdradziła ojca. On to raczej nie nadaje się do niczego. W ogóle chcę się już stąd wyprowadzić. Zacząć nowe życie. Bez nich. Bez tych wszystkich problemów. Gdyby to było takie proste jak się wydaje. Poczekam ile trzeba. Szczęście chyba musi się kiedyś do mnie uśmiechnąć. Bóg nie może wiecznie się nade mną znęcać. To nie byłoby fair. Chociaż na tym świecie zbytnio nie widać sprawiedliwości. Kiedyś życie było łatwiejsze. Niestety ja musiałam urodzić się w tych czasach.

Ugryzłam ostatni raz jabłko i spojrzałam na zegarek. Wskazywał 8.45. Wstałam z kanapy i weszłam do kuchni, aby wyrzucić ogryzek. Tym razem zastałam tam mamę. Do niej też się nie odezwałam. Najlepiej, żeby siedzieć cicho. Mniejsze ryzyko kolejnej kłótni. Zrobiłam to, po co przyszłam i poszłam założyć buty. Wyszłam z domu. Zapach świeżego powietrza od razu trafił do moich nozdrzy. Ruszyłam swobodnym krokiem. Miałam się nie spóźnić, ale jakoś nie mam ochoty na szybki spacer. Po drodze spotkałam wielu spieszących się ludzi. Większość z nich szła tam gdzie ja. No tak, chcą jak najszybciej rozpocząć wakacje. Ja miałam wolne przez cały rok, pomijając ostatni miesiąc. No cóż, mój błąd. Ale jakoś szczególnie nie żałuję. Inni się starali, żeby wypaść jak najlepiej, a ja jak gdyby nigdy nic chodziłam do szkoły tylko po to, żeby nie mieć zbyt dużo nieobecności. Chwilę później byłam już na zatłoczonym placu szkoły. Każdy był podekscytowany. No może oprócz grupki kujonów, którzy będą wręcz tęsknili za szkołą. To jest dla mnie chore, ale tego lepiej nie komentować. Stanęłam i zaczęłam szukać wzrokiem Cassie. Znalazłam ją gdzieś w tłumie. Ona też mnie zauważyła i pomachała ręką. Odmachałam jej i ruszyłam w jej stronę. Szybko się zirytowałam mówieniem " Przepraszam" albo "Sory". Większość ludzi patrzyła się wtedy na mnie krzywo, ale ignorowałam ich i szłam dalej. Lepiej niech ze mną nie zadzierają. Jakoś nie mam ochoty do kłótni. Chwilę później znajdowałam się już w niedźwiedzim uścisku Cassie. Ona zdecydowanie miała za dużo siły.

- No hej. Już myślałam, że nie przyjdziesz.- Powiedziała puszczając mnie.

- Hej. Chętnie bym nie przyszła, ale ktoś musi odebrać za mnie świadectwo. Nie spieszyłam się zbytnio.- Odpowiedziałam.

- Przynajmniej przyszłaś. Nie muszę sama tu sterczeć. Ci wszyscy ludzie są dziwni. Jacyś tacy nie zbyt zadowoleni, że zaczynają się wakacje. Przecież mogą się widywać.

- Nie ogarniesz ludzi z naszej szkoły.

- No w sumie racja. Zaraz wyjdzie ten łysol, odwali jakąś bezsensowną gadkę, a wszyscy uwierzą, że będzie tęsknił za nami przez te wakacje. To chyba normalne, że on nas nienawidzi. Musi nas znosić. Ci ludzie są strasznie naiwni. Nie ma co.- Ech, jak Cas się rozgada to koniec. Możesz do niej krzyczeć, ale ona musi skończyć swoją wypowiedź.

Chwilę później uratował mnie dyrektor, który zaczął gadać coś do nas. Nie żeby mi przeszkadzało to gadanie mojej przyjaciółki, ale czasem lepiej jest jak się przymknie. Dzisiaj nie mam ochoty na rozmowy. Zły dzień. Co ja gadam. Zawsze mam złe dni. Dzisiaj trafił się jakiś jeszcze gorszy. Normalka. Chciałabym iść gdzieś, gdzie będę mogła zostać sama. Ostatnio zbyt dużo myślę. Nic na to nie poradzę. To coś w mojej głowie powoduje te wszystkie myśli. Nie przeszkadza mi to zbytnio. Przynajmniej nie mam czasu na nudę. Przez ten miesiąc, odizolowałam się od ludzi. I to widać. Nie jestem duszą towarzystwa. Przynajmniej gadanie Cassie to zakrywa. Czasem to jest przydatne, że tak dużo mówi. Odciąga uwagę ode mnie. Przerwałam ten ciąg myśli i skupiłam się na mowie dyrektora. Jak zdążyłam się zorientować, kończył już swoją wypowiedź. Życzył udanych wakacji i wszyscy zaczęli rozchodzić się do swoich klas. Głośno westchnęłam i podążyłam za resztą. Dziesięć minut później, siedziałam w swojej ławce. Przyszła moja wychowawczyni i nie tracą czasu, zaczęła rozdawać świadectwa. Szybko przyszła moja kolej.

- Audrey Bones.- Odczytała kobieta. Podniosłam się ze swojego miejsca i wolnym krokiem podeszłam do niej. Oczy wszystkich były skupione na mnie. Jak ja nie lubię być w centrum uwagi.- Gratulację.- Podała mi rękę. Uścisnęłam ją lekko.

- Dziękuję.- Mruknęłam cicho i wróciłam na swoje miejsce. Spojrzałam na kartkę papieru, która leżała przede mną. Same dwóje. Zdecydowanie nie są to dobre wyniki. Przynajmniej zdałam, to się liczy.

Wracałam razem z Cassie do domu. Ona jak zwykle nadawała jak najęta. Opowiadała mi jakąś historię, ale jakoś nie mogłam się skupić. Wybaczy mi to. Rozglądałam się na boki. Moją uwagę przykuł jakiś nieznajomy chłopak. Stał na przystanku i widocznie czekał na autobus. Głęboko się zastanawiałam, kto to może być. Wtedy w mojej głowie zapaliła się lampka. To pewnie ten nowy chłopak. Hmm, przystojny. Tak jak mówili inni. Wygląda jakoś podejrzanie, ale przecież go nie znam. Nie mogę go oceniać. Wpatrywałam się w niego dalej. On jakby czując mój wzrok na sobie, uniósł głowę i spojrzał mi prosto w oczy. Nasz kontakt wzrokowy trwał dość długo. W końcu spuściłam wzrok, przerywając go. Dalej czułam jego wzrok na sobie. Nie chciałam przecież zwrócić jego uwagi na mnie. Ach ta moja ciekawość. Chwilę później stałam już w swoim salonie. Było podejrzanie cicho. Weszłam do kuchni. Siedział tam tylko mój ojciec. O nie, tylko nie to. Zaraz się zacznie.

- Pokaż swoje świadectwo.- Powiedział szorstko.

- A po co ci one?- Odpowiedziałam.

- Potrzebne. Daj mi to cholerne świadectwo.- Ulegając mu, rzuciłam kawałek papieru na stół i obserwowałam jego reakcję.- Same dwóje?! Co ty robisz przez cały rok?! Przynosisz mi tylko wstyd!

- Masz problem? To moje oceny i uczę się jak chcę, a tobie nic do tego!- Krzyknęłam zła.

- Nie odzywaj się tak do mnie! Gówniara jedna. Jestem twoim ojcem i oczekuję szacunku.

- Najpierw na niego zapracuj.

- Po co matka wogóle cię rodziła? Sprawiasz same problemy. Jesteś bezwartościową idiotką. Czasem wątpię, czy jesteś moją córką. Najchętniej bym się ciebie pozbył.- To we mnie trafiło jak młot. Nie wiedziałam, że właśnie to o mnie myśli.

- Wiesz co? Ja nigdy nie miałam rodziców. Zawsze byłam sama. Nigdy mnie nie wspieraliście. Byłam dla was tylko problemem. Czasami żałuję, że się urodziłam. A jeśli musiałam, to mogłam chociaż w innej rodzinie. Niszczycie ludzi. Nie macie w sobie serdeczności. Za grosz szacunku. Jesteście bandą debili. Nie wiem jak babcia mogła cię wychować. Jesteś zwykłym tyranem. Nigdy nie byłeś dla mnie ojcem i nigdy nie będziesz. Nienawidzę cię. Obyś zgnił w piekle. Nie wiem jak ktoś taki może żyć na tym świecie.- Oddychałam bardzo szybko. Byłam na najwyższym poziomie zdenerwowania. On tylko wstał i podszedł do mnie. Uniósł rękę, a chwilę później poczułam mocne uderzenie. Mój policzek zaczął niemiłosiernie piec. Chwilę później to samo było z moim drugim policzkiem. Uniosłam wzrok i popatrzyłam się na mojego "ojca" wzrokiem, który mówił sam za siebie. Tak bardzo go nienawidziłam. Odepchnęłam go i wybiegłam z domu. Pobiegłam w swoje stałe miejsce. Nad jezioro. Szybko się tam znalazłam. Upadłam na trawę i zaczęłam głośno szlochać. Jedno pytanie krążyło w mojej głowie. "Dlaczego ja?" Straciłam rachubę czasu. Długo zajęło mi uspokojenie się. Siedziałam tam długi czas. Poczułam kogoś wzrok na mnie. Zaczęłam się rozglądać i dojrzałam...

Napisałam. Rozdział mi się wcale nie podoba. Ostatnio coś nie idzie mi pisanie. Zobaczymy, co będzie dalej. Do następnego <3 

sobota, 21 września 2013

Rozdział 7

      " Szłam przez ciemny las. Wokół nie było słychać nic. Nawet żadnego śpiewu ptaków.
Strach opanował całe moje ciało. Nie wiedziałam, co robić. W końcu postanowiłam
iść dalej. Przedzierałam się przez krzaki, które raniły moją skórę. Rany mnie piekły,
ale nie przestawałam iść. Dotarłam na jakąś polanę. Stanęłam i rozglądałam się.
Dalej nic. Ruszyłam przed siebie. Po chwili zauważyłam coś leżącego na ziemi.
Postanowiłam sprawdzić co to. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Przede mną
leżał Niall, cały we krwi. Padłam na kolana, a z moich oczu zaczęły lecieć łzy. 
Kto to zrobił? Dlaczego? Czemu właśnie Horan? Pytania głębiły się w mojej głowie.
~ Tak, płacz mała suko. Właśnie o to mi chodzi. Przypatrz się. Za chwilę ty będziesz
tak leżała.~ Powiedział ktoś. Podniosłam głowę i zobaczyłam jakiegoś chłopaka. 
Jego twarz była skryta w cieniu, dlatego nie mogłam dojrzeć jego twarzy. Instynktownie 
zerwałam się do biegu. Nieznajomy szybko ruszył za mną. Uciekałam ile sił w nogach.
Zerknęłam do tyłu. To był mój błąd. Nie zauważyłam wystającego korzenia i potknęłam
się o niego. Chłopak mnie dogonił. Nie miałam już szans. On zaśmiał się krótko i wyciągnął
nóż.~ Tyle czasu na to czekałem.- Powiedział i uniósł ostrze. Zaczęłam głośno krzyczeć."


- Audrey! Obudź się! Audrey!- Krzyczał ktoś nad moim uchem. Poderwałam się z miejsca i cała spocona zaczęłam dyszeć. Podniosłam wzrok i zauważyłam bladego Niall'a. A więc to tylko zły sen.- Och, w końcu się obudziłaś. Zaczęłaś tak wrzeszczeć, że aż przestraszony spadłem z łóżka. 

- Przepraszam.- Powiedziałam.

- Nie przepraszaj. Nie masz za co. Zły sen?- Spytał. Pokiwałam twierdząco głową. To było straszne. Niech ten koszmar nigdy się nie powtarza. 

- Która godzina?- Nie byłam zorientowana.

- Dochodzi 9.- Odpowiedział blondyn. Opadłam ciężko na poduszki.- Ja pójdę zrobić śniadanie, a ty za ten czas weź prysznic.

- Ok. Dziękuję.- Chłopak jedynie uśmiechnął się do mnie. Wstał i opuścił sypialnię.


Ja również wstałam i skierowałam się do łazienki. Tam uświadomiłam sobie, że nie mam czystych ciuchów. Wróciłam  z powrotem do pokoju. Otworzyłam wielką szafę Niall' era. Chwyciłam jakąś koszulkę i znów zamknęłam się w łazience. Ściągnęłam wczorajsze rzeczy i weszłam pod strumień gorącej wody. Moje ciało od razu się odprężyło. Umyłam głowę jakimś szamponem należącym do niebieskookiego. Nawet ładnie pachniał. Po 15 minutach upuściłam kabinę. Wzięłam ręcznik, który pierwszy wpadł mi pod rękę i wytarłam się. Ubrałam wczorajszą bieliznę i spodnie. Założyłam jeszcze koszulkę nie należącą do mnie. Wysuszyłam włosy suszarką, która nie wiem co robiła w jego łazience. Spięłam włosy w luźnego koka, gumką, którą znalazłam w kieszeni jeansów. Przyjrzałam się mojemu odbiciu w lustrze. Wyglądałam tragicznie. Zjechałam wzrokiem w dół i zauważyłam, że na koszulce widnieje napis " Crazy Mofos". Uśmiechnęłam się i wyszłam z pomieszczenia. Skierowałam się na schody i zeszłam po nich w dół, zmierzając do Niall'a, który powinien być w kuchni. Tam właśnie go zastałam. Kończył smażyć omlety. Podśpiewywał coś sobie pod nosem. Uznałam, że ma piękny głos. Stał do mnie tyłem. Postanowiłam skorzystać z okazji i coś zrobić. Podeszłam do niego po ciuchu od tyłu. Mocno wtuliłam się w jego plecy. Na początku się spiął, ale później rozluźnił się pod moim dotykiem. 

- Jak miło.- Powiedział.

- Mhm.- Mruknęłam dalej się tuląc. Po chwili go puściłam i usiadłam na jednym z krzeseł. Po chwili dostałam pod nos talerz pełen omletów.- Ty myślisz, że ja to zjem?- Spytałam zdziwiona.

- No pewnie. Nie zaszkodzi. Ja zawsze tyle jem.- Powiedział.

- Chyba cię pogięło.- Stwierdziłam.- Ja nawet nie wiem, czy dam radę zjeść połowę z tego. 

- To jedz tyle ile ci wejdzie. Więcej zostanie dla mnie.- Wyszczerzył się.- Smacznego.

- Jesteś niemożliwy. Dziękuję i wzajemnie.- Zaczęliśmy jeść. Te omlety są boskie! Jak on może tak gotować? Kiedy zjadłam 4 omlety i już padłam, blondyn kończył jeść taką porcję, jaką dostałam ja.- Ja już nie dam rady.- Powiedziałam, trzymając się za brzuch. Możesz sobie zjeść resztę.- Podsunęłam mu talerz pod nos. Po 5 minutach nie było tam już nic.- Jak ty to robisz, że jesz tak dużo a jesteś taki chudy?- Spytałam.

- Magia.- Odpowiedział. Zaśmialiśmy się oby dwoje.- To ty idź do salonu i włącz sobie telewizor, a ja za ten czas pozmywam.

- O nie. Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. Pomogę ci.

- Nie trzeba. Poradzę sobie.- Nie słuchałam już go, tylko wzięłam się za mycie. On tylko westchnął i wziął ścierkę do wycierania naczyń. Podawałam mu już umyte talerze, a on je wycierał. Było tak przez 10 minut. Kiedy już ostatni talerz został wytarty, oblałam chłopaka wodą i uciekłam z kuchni do salonu.


Siadłam na kanapie  jak gdyby nigdy nic włączyłam telewizor. Zastanawiałam się, gdzie on się podział. Nie było go i nie było. Pewnie aż tak go wryło w podłogę to, że odważyłam się go ochlapać. Zaśmiałam się chicho i oglądałam jakiś nudy program. Usłyszałam po chwili kroki. Uniosłam głowę i zauważyłam Niall'a. Miał strasznie podejrzaną minę. Coś się musiało kroić.

- Coś się stało.- Spytałam ostrożnie. Chłopak jednym ruchem ręki wyciągną zza siebie pistolet na wodę i zaczął mnie oblewać. Zaczęłam piszczeć i zaczęłam biec. On biegł za mną jak jakiś szaleniec. Ganialiśmy się tak po całym domu. Po chwili oboje padliśmy zmęczeni na kanapę. Oby dwoje byliśmy mokrzy. Spojrzeliśmy na siebie i wybuchliśmy niekontrolowanym śmiechem. Śmiałam się dopóki nie rozbolał mnie brzuch. Powróciliśmy do oglądania telewizji. 


Straciłam poczucie czasu. Usłyszałam jak otwierają się drzwi wejściowe. Po chwili w salonie stanął Harry. Przesunęłam się na kanapie. robiąc mu miejsce. W efekcie musiałam bardziej przybliżyć się do Horana.

- Cześć.- Powiedział lokowaty.

- Hej.- Odpowiedziałam.

- Siemka.- Powiedział Niall.

- Widzę, że tu wesoło było.- Popatrzył się na nas i zaczął się śmiać. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że chodzi mu o nasze mokre ciuchy. 

- Nie zaszkodzi się czasem zabawić.- Powiedział blondyn. 

- No pewnie, że nie.- Odpowiedział Harold i zajął miejsce obok mnie. Teraz wszyscy oglądaliśmy jakiś program. Po chwili odezwała się moja komórka. SMS. Wyciągnęłam urządzenie z kieszeni i ujrzałam wiadomość od Cassie.

Od Cas <3: 
" Cześć."

Postanowiłam nie odpisywać. Już miałam odłożyć komórkę, kiedy znów zabrzęczała.

Od Cas <3:
"Przepraszam. Nie powinnam tak mówić :( Przyjdź to porozmawiamy.

Do Cas <3:
"Będę za 20 minut."

Postanowiłam się z nią spotkać. Byłam ciekawa, co ma mi do powiedzenia. No i mam u niej swoje rzeczy. Chciałabym zakończyć tą bezsensowną kłótnię. Byłam jeszcze trochę na nią zła, ale mi przejdzie. W końcu sama narzekam tyle na swoją rodzinę. Nie dziwię jej się.

- Słuchajcie. Ja się już będę zbierała.- Oświadczyłam wstając.

- Dlaczego?- Zareagował szybko Niall, robiąc to, co ja.

- Cas napisała, że chce się spotkać. Myślę, że dobrze będzie, jak do niej pójdę.

- No dobrze. Skoro mówisz. A wpadniesz jeszcze?- Spytał z nadzieją w głosie.

- No jasne, że tak!- Odpowiedziałam entuzjastycznie.

- To świetnie. Już nie mogę się doczekać.- Uśmiechnął się do mnie.

- Ja też. Ymm, pozwolisz, że pójdę w twojej koszulce? Nie chce mi się przebierać.

- Nie ma sprawy. Zresztą do twarzy ci w niej.- Wyszczerzył się.

- Eee tam gadasz. No to pa Harry.

- Cześć.- Odpowiedział i uśmiechnął się do mnie.

Niall odprowadził mnie pod drzwi. Założyłam buty i stanęłam naprzeciwko niego. Nie bardzo wiedziałam, co powiedzieć i co zrobić. 

- Yhh, no ten, dziękuję za pomoc i przenocowanie mnie.- Zdecydowałam się powiedzieć to.

- To dla mnie przyjemność. Nie codziennie gości się tutaj taką śliczną dziewczynę.- Zaśmiał się.

- Nie żartuj sobie.- Uśmiechnęłam się.- No to do zobaczenia i jeszcze raz dziękuję.- Stanęłam na palcach i pocałowałam go w policzek. Otworzyłam drzwi i wyszłam na świeże powietrze. Wyszłam przez bramkę i skierowałam się do domu Cas. Droga zajęła mi chwilę. Niedługo potem stałam przed drzwiami jej domu i czekałam aż mi otworzy.

Wiem, beznadzieja. Jakoś nie wiedziałam, co napisać. Czasami naprawdę brakuje mi pomysłów. Mam nadzieję, że następny rozdział wyjdzie lepiej. Do zobaczenia <3

sobota, 14 września 2013

Rozdział 6

- Audrey.- Usłyszałam. Obróciłam się i zauważyłam Niall'a. O nie. Tylko nie on. Nie chcę się mu tłumaczyć. Poza tym, nie chcę, żeby widział jak płaczę. To jest oznaka słabości. Wyjdę na jakąś kruchą dziewczynkę, którą raczej nie jestem. Już od dawna radzę sobie sama i wolę, żeby tak pozostało. Niezależność to coś, co kocham. Moje decyzje są podejmowane tylko przeze mnie i jeśli coś nie wypali, to mogę obwiniać tylko siebie. Szybko otarłam łzy z policzków i dalej pozostałam w pozycji, w której byłam. Może się odczepi, kiedy zobaczy, że nie mam ochoty na rozmowę.- Wiem, że płakałaś.- Powiedział pewny siebie.

- Zapomnij o tym.- Bardzo się starałam, żeby mój głos się nie załamał. Jednak chyba mi nie wyszło. Blondyn usiadł obok mnie i wpatrywał się w ten sam punkt przed nami, co ja. Zapadła cisza. Nie była niezręczna, ale wręcz przyjemna. Lubię, kiedy można z kimś pomilczeć. Spojrzałam na Niall'a, który miał niezrozumiałą dla mnie minę.- Słyszałeś wszystko, prawda?- Zapytałam. Byłam tego prawie pewna. Chłopak wachał się, co odpowiedzieć, ale w końcu się odezwał.

- Jakby to powiedzieć. Tak, słyszałem. Nie to, że chciałem podsłuchać, czy coś, tylko wszystko było słychać. Jeszcze podniosłyście głosy. Naprawdę nie wiem, jak ona mogła ci to powiedzieć. Jesteście przyjaciółkami. Skoro uznałaś, że nie jesteśmy grozni, co brzmi śmiesznie, bo chyba na jakiś bandytów nie wyglądamy. Ale to jej zdanie. Powiem, że nas to nie uraziło, ale wręcz rozbawiło. A co do twojego ojca, to nie powinna się ciebie o to czepiać. W końcu znacie się parę lat i powinna wiedzieć, jaki on jest. Sama też się na to naraziła, zapraszając cię do siebie. To nie twoja wina, że urodziłaś się w takiej rodzinie. Oczywiście bez obrazy. Ja cię rozumiem i nie mam ci za złe, że przede mną uciekałaś. Czasami jednak jest lepiej pobyć z kimś niż samemu. Nawet milcząc. Jeśli przeszkadza ci moje gadanie, to powiedz, a będę cicho.- Słuchałam go uważnie. Prawdę mówiąc, mówi całkiem sensownie. Niby chłopak, ale coś tam wie. Może rozmowa z nim mi choć trochę pomoże? Zobaczymy.

- Nie. Mów do mnie. To w jakiś sposób mnie uspakaja. Mam poczucie, że jednak nie jestem całkiem sama na tym świecie. Może i masz rację, co do tej sprawy z Cassie. W końcu jest moją przyjaciółką i powinna zrozumieć. Przykro mi, że musieliście to słyszeć. Ja na prawdę nie uważam was za jakiś agresywnych kolesi. Powiem ci, że jesteście nawet nawet.- Zaśmiałam się cicho, a Nialler razem ze mną.

- Fajnie wiedzieć. A ty nie jesteś nawet nawet. Jesteś królową pand.- Śmiał się, a ja nie wiedziałam, o co mu chodzi. Chyba musiał odczytać z mojej miny, że nie wiem o co mu chodzi.- Jesteś najpiękniejszą pandą na świecie. Chodzi o twój makijaż. Cały spłynął.- Zaczął chichotać dalej. Ja w końcu też załapałam i zaczęłam się śmiać. No tak. Zaczęłam płakać zapominając o makijażu i na dodatek nie mam chusteczek. Ech, jaka wpadka. Niall, jakby czytając mi w myślach, wyciągnął z kieszeni chusteczki i podał mi jedną.- Proszę.- Powiedział.

- Dziękuję. Niestety, ale przestaję być królową pand. Lepiej im będzie beze mnie. Nie nadaję się na królową. Ktoś mnie lepiej zastąpi.- Zaczęłam ścierać resztki mojego make- up' u. Nie miałam lusterka, więc musiałam spytać mojego towarzysza, czy już wszystko starłam.- Już?- Spytałam. Niebieskooki nie odpowiedział, tylko wziął ode mnie chusteczkę i przytrzymując jedną ręką mój podbródek, drugą zaczął umiejętnie ścierać pozostałości, które zostawiłam. Spojrzałam na jego twarz. Był skupiony na tym co robi. Zaczęłam badac wzrokiem każdy zakamarek jego twarzy. Tak się zapatrzyłam, że nie zauważyłam, kiedy skończył.

- Gotowe.- Powiedział. Nasze oczy się spotkały. Nie mogłam uwierzyć, jak ktoś może mieć oczy błękitne jak niebo. Można w nich utonąć, co w tej chwili zrobiłam. Długo byliśmy w tym stanie. Po chwili zadziwiłam sama siebie tym, co zrobiłam. Nachyliłam się i pocałowałam chłopaka w policzek.

- Dziękuję. Naprawdę mi pomogłeś.- Nialler był na początku zszokowany, ale później na jego twarzy wykwitł ogromny uśmiech.

- To dla mnie przyjemność. A teraz chodź, wracamy.

- Ale ja nie mogę wrócić do domu.

- To dzisiaj przenocujesz u mnie. To żaden problem.- Zastanawiałam się chwilę. Co mi szkodzi? Nie pójdę przecież spać pod most. Kiwnęłam twierdząco głową. On znowu się uśmiechnął i wstał. Podał mi rękę i razem skierowaliśmy się do jego domu

Droga nie zajęła nam dużo czasu. Okazało się, że Niall mieszka dwie ulice dalej ode mnie. Dom nie był jakoś szczególnie duży. Może taki jak mój. Weszliśmy na posesję. Chłopak wyciągnął z kieszeni klucze i otworzył drzwi. Ściągnęliśmy buty i weszliśmy do salonu. Ściany były w kolorze beżu. Na środku stały dwie skórzane kanapy, a obok dwa fotele. Przed nimi stał stół a na ścianie wisiał wielki telewizor plazmowy. Stało też kilka szafek, na których znajdowały się różne książki i zdjęcia. Już mi się tu spodobało. Później przeszliśmy do kuchni. Była przestronna tak, jak lubię. Wyposażenie takie, jak w każdej kuchni. Skierowaliśmy się schodami na górę. Blondyn otworzył jedne z drzwi. Podejrzewałam, że to jego sypialnia. Nie myliłam się. Na środku stało łóżko dwuosobowe. Z boku mała szafka, na której stała lampa i budzik. W pomieszczeniu znajdowała się też wielka szafa z ubraniami. Nad łóżkiem wisiała wielka flaga Irlandii, co wskazywało, że on musi być irlandczykiem. Wiedziałam, że miał jakiś dziwny akcent. O jedną ze ścian stała oparta gitara. Może mi coś kiedyś zagra. Znajdowały się tu też jeszcze jedne drzwi. Pewnie od łazienki, ale tam już nie wchodziliśmy. Wyszliśmy z pokoju i poszłyśmy do innego. Tylko przelotnie spojrzałam na wszystko, a Niall poinformował mnie, że mieszka z Harrym i to jego pokój. Ale tam bałagan miał. Zeszliśmy z powrotem na dół. Siadłam na jednej z kanap i czekał aż gospodarz przyniesie mi szklankę wody. Po chwili pojawił się Horan i postanowiliśmy oglądać TV. Znaleźliśmy jakiś film i postanowiliśmy go oglądnąć. Okryliśmy się kocem, który leżał obok i zaczęliśmy oglądać. Nie powiem, ale to było nudne. Poczułam zmęczenie i oparłam się głową o ramię blondyna. Przymknęłam powieki i zasnęłam.

Obudził mnie jakiś hałas. Nie wiedziałam co to. Dźwięki dobiegały z telewizora. Jakaś reklama. To mnie obudziło. Podniosłam głowę lekko do góry. Dalej byłam oparta o ramię Niall'a. On także spał. Czyli ten film to jakaś totalna nuda. Podniosłam się z jego ramienia i usiadłam prosto. Otarłam oczy przeciągając się. Nie wiedziałam, co mam robić. Postanowiłam obudzić go. Potrząsnęłam lekko jego ramię. Myślałam, że to zadziała, ale widocznie ma silny sen. Postanowiłam zadziałać inaczej. Włączyłam kanał muzyczny i puściłam muzykę najgłośniej jak się dało. Jednak mój wysiłek na nic. Horan dalej spał jak zabity. O nie, tak nie będziemy pogrywać. Poszłam do kuchni. Przeszukałam szafki w poszukiwaniu jakieś szklanki. Kiedy ją znalazłam, nalałam do niej wody. Wzięłam ją ze sobą i stanęłam przed chłopakiem. Jak słodko śpi. Niestety koniec drzemki. Nie będę siedziała sama. Wylałam zawartość szklanki na jego głowę. Zerwał się z kanapy, jakby się paliło. Spojrzał na mnie, kiedy odkładałam puste naczynie na stół.

- Ty.- Powiedział.- Pożałujesz tego.- Rozumiejąc przekaz, zaczęłam uciekać. On nie ustępował i gonił mnie przez cały dom. W końcu się zmęczyłam i stanęłam między kanapą a stołem. Blondyn stanął za kanapą. Nie wiedziałam, co ma zamiar mi zrobić, dlatego postanowiłam go przeprosić.

- Niall, przepraszam. Nie chciałam, ale nie wiedziałam jak cię obudzić.- Mówiąc to powstrzymywałam śmiech. Chłopak zaczął się śmiać.

- Chyba nie myślisz, że ci tak łatwo odpuszczę.- Powiedział i korzystając z mojej nieuwagi, przeskoczył przez kanapę i wziął mnie na ręce. Zaczęłam krzyczeć, żeby mnie puścił, ale on nie ustępował. Nie wiedziałam co planuje. Skierował się w stronę łazienki w swoim pokoju. Wyrywałam się, ale nic nie pomagało. Nie wiedziałam też, dlaczego zaniósł mnie do łazienki. Zaskoczył mnie. Wszedł pod prysznic ze mną i odkręcił zimną wodę. Dreszcze od razu pojawiły się na mojej skórze. Krzyczałam jeszcze bardziej, ale to nie pomagało. On tylko stał i śmiał się jak głupi. Że mu nie było zimno. W tej chwili nie było mi do śmiechu. 

- Puść mnie.- Zażądałam. Chłopak spojrzał dziwnie na mnie i mnie puścił. Chyba zrozumiał mój przekaz. Wyszłam spod prysznica. Rozglądałam się w poszukiwaniu jakiegoś ręcznika. Niestety nie mogłam go znaleźć. Chwilę później poczułam coś miękkiego na moich ramionach. Niall dał mi jakiś ręcznik. Otuliłam się nim szczelnie i patrzyłam na tego durnia. Miał minę jak zdechły kot. 

- Gniewasz się?- Spytał. Nie odpowiedziałam mu. Głucha cisza.- No przepraszam. Nie chciałem, ale musiałem ci się jakoś odpłacić, a to jedyny sposób, który przyszedł mi do głowy. Wybacz mi. Więcej nie będę. To było jednorazowe. No Audrey. Odezwij się.- Nie mogłam już wytrzymać. Te jego błagania były tak śmieszne, że wybuchłam niekontrolowanym śmiechem. On na początku nie wiedział, o co mi chodzi, ale później dołączył do mnie i także zaczął się śmiać. 

- Dobra. Koniec tego dobrego. Żegnam cię w tej chwili, bo chciałabym wziąć prysznic.- Powiedziałam. Blondyn bez żadnych sprzeciwów, opuścił łazienkę.

Ściągnęłam przemoczone ciuchy i weszłam pod prysznic. Tym razem pod ciepłą wodę. Od razu zrobiło się cieplej. Po 30 minutach opuściłam pomieszczenie. Zeszłam do salonu, gdzie zastałam Niall'a. Siedział tyłem do mnie, dlatego postanowiłam skorzystać z okazji i go nastraszyć. Podeszłam po cichu na palcach do niego. Złapałam go za ramiona i krzyknęłam głośne "Buuuuuuuuu!". Jednak on się nie wystraszył. Zawiodłam się. Miał się przestraszyć. Wtedy byłaby zabawa.

- Nie wyszło ci, bo słyszałem jak schodziłaś po schodach.- Oznajmił.- Ale dobry pomysł. Gdyby ci się udało, to mogłabyś wpędzić mnie do grobu. Na szczęście ci się nie udało.

- Ech, a byłoby tak śmiesznie.- Klapnęłam koło niego na kanapie. Siedzieliśmy przez chwilę w ciszy. W końcu postanowiłam się odezwać.- Yyy, jest już późno i chciałabym się położyć. Gdzie mogę?

- U mnie w pokoju. Ja położę się u Harry' ego. Dzwonił, że nie wraca na noc. Nie wiem gdzie jest.

- No to okej. Idę się położyć.- Wstałam i pokierowałam się w stronę schodów. Niall podążył za mną. Odprowadził mnie do jego pokoju. Już chciał zamykać drzwi, ale go zawołałam.- Horan!- On obrócił się z pytającą miną.- Dzięki za dzisiaj. Nie wiem, co bym zrobiła bez ciebie.- Wyrzuciłam z siebie. Wstałam i podeszłam do niego. Stanęłam na palcach i pocałowałam go w policzek.

- Nie ma za co. Przyjemność po mojej stronie. Dobranoc powiedział.

- Dobranoc.- Zamknął drzwi, a ja wróciłam do łóżka. Ułożyłam się wygodnie i odpłynęłam w krainę Morfeusza.

Rozdział napisałam specjalnie dla Was. Chciałam Wam wynagrodzić, że tyle czasu czekaliście na poprzedni rozdział.
Jak wiecie, wczoraj nasz kochany Irlandczyk miał urodziny! Chciałam życzyć mu spóźnione wszystkiego najlepszego, dalszych sukcesów i aby się nie zmieniał. Już nie nastolatek, ale mężczyzna <3


niedziela, 8 września 2013

Rozdział 5

Za drzwiami stał mój ojciec! Po co on tu przylazł? I tak nie wrócę do domu. Wolę mieć szlaban, niż wrócić z własnej woli. W końcu z domu mogę wyjść oknem, a jeśli z nim wrócę, to będzie oznaka poddania się. Tego, że jestem słaba i nie umiem się mu postawić.

- Czego chcesz?- Pytanie retoryczne, ale co miałam powiedzieć.

- Wracasz ze mną do domu.- Oznajmił.

- Nigdzie nie idę.- Syknęłam.

- Nie dyskutuj ze mną. Albo pójdziesz dobrowolnie, albo zabiorę cię stąd siłą.- Zagroził.

- Nie zrobisz tego.- On sobie chyba ze mnie żartował. Nie miał prawa. 

- Chcesz się przekonać?

- Dobra, nie marnuj mojego domu i wracaj do domu.- Odpowiedziałam lekko wkurzona. Już chciałam zamknąć drzwi, kiedy on chwycił mnie za rękę i wyciągną na dwór.

- Powiedziałem, że idziesz ze mną.- Zaczął mnie ciągnąć w stronę bramki. 

- Puszczaj mnie!- Krzyczałam na całe gardło.

- Idziesz ze mną.- Powtórzył. 

Nagle już nie czułam uścisku na mojej ręce. Nie wiedziałam, co się dzieje. Może sobie odpuścił. Odwróciłam się na pięcie, a to, co zobaczyłam, było nie małym zaskoczeniem. Na ziemi leżał mój ojciec, a pewien blondyn przytrzymywał go.

- Nie słyszał pan? Jeśli nie chce iść, to nie pójdzie.- Powiedział chłopak.

- Nie wtrącaj się smarkaczu. Będę robił co mi się podoba.- Warknął.

Zamachnął się i uderzył w twarz swojego przeciwnika. Blondyn szybko się otrząsnął i oddał cios. Tak wybuchła między nimi bójka. Stałam i patrzyłam się na to otępiała. Po chwili doszło do mnie, że trzeba ich rozdzielić. Doskoczyłam do nich i odciągnęłam chłopaka od ojca. Nie stawiał oporów. Tato podniósł się z ziemi, otarł krew z twarzy i popatrzył się na nas.

- Tym razem masz szczęście. Jeszcze tu wrócę.- Skierował te słowa do mnie. Wzdrygnęłam się. 

- Niech pan nie będzie taki pewny.- Powiedział jeszcze blondyn.

Patrzyłam, jak mężczyzna zwany moim ojcem opuszcza posesję państwa Mill. Odetchnęłam z ulgą. Obróciłam się w stronę chłopaka. Miał tylko małe rozcięcie na wardze, z której powoli leciała krew. Nie wiem, co we mnie wstąpiło, ale sięgnęłam ręką jego twarzy i opuszkiem palca, otarłam krew.

- Dziękuję.- Szepnęłam.

- Nie ma za co. Niall.- Podał mi rękę.

- Audrey.- Przedstawiłam się. Chwila, chwila. Czy to nie on dzisiaj do mnie dzwonił? Postanowiłam się tego dowiedzieć.- To ty dzwoniłeś dzisiaj do mnie.- Spytałam prosto z mostu.

- Yhm... Tak, to ja dzwoniłem. Przechodziłem tędy, mając nadzieję, że cię spotkam. Wczoraj byłaś tak wypita, że możesz mnie nie pamiętać.- Zaczął się tłumaczyć. Wpatrzyłam się w jego oczy. Były wyjątkowe. Takie błękitne. Utonęłam w nich. I nagle coś sobie przypominam.

- Czy to ty, wtedy wieczorem, pomogłeś mi i Cassie, kiedy próbowali nas...- Nie mogłam skończyć.

- Tak, to byłem ja. I mój kolega Harry. Dobrze, że akurat wtedy, tamtędy przechodziliśmy.- Powiedział.

- Tak... Za to też dziękuję. Może wejdziesz i opatrzę ci tą ranę?- Spytałam.

- Chętnie.- Odpowiedział.- Tylko jest jeden problem. Harry już tu idzie. Czy on też może wejść?

- Oczywiście. W końcu on też nam pomógł.- Stwierdziłam.

Weszłam z Niall'em do środka. Ściągnęliśmy buty w przedpokoju i weszliśmy do salonu. Na kanapie siedziała Cas, która była tak zajęta filmem, że nawet nie zauważyła, iż mamy gościa. Głośno chrząknęłam, co dopiero zwróciło jej uwagę. Widać, że była zdziwiona tą wizytą.

- Co on tu robi?- Zapytała brunetka. Nawet żadnego cześć nie powiedziała. Poziom kultury to ona ma na serio wysoki.

- Hmm, kiedy ty byłaś zajęta oglądaniem jakiegoś ciekawego filmu, przyszedł mój ojciec i próbował siłą zaciągnąć mnie do domu. Dziwne, że nic nie słyszałaś. No i wtedy pojawił się Niall, i mi pomógł. Więc zaprosiłam go do środka.- Wytłumaczyłam. 

- Aha. No, naprawdę dziwne, że nic nie słyszałam.- Powiedziała.

- Niall, to Cassie. Cassie, to jest Niall.- Przedstawiłam ich sobie.

- Cześć.- Pierwszy odezwał się blondyn. Na jego twarzy zagościł nieziemski uśmiech. Ogarnij się Audrey. O czym ty myślisz?!

- Hej.- Odpowiedziała obojętnie Cas i wróciła do oglądania. Jej zachowanie jest dziwne. Później z nią o tym pogadam.Pociągnęłam Niall'a w kierunku kuchni. Lepiej nie wchodzić jej teraz w drogę. 

- Chcesz coś do picia?- Spytałam, wyciągając wodę z lodówki.

- Woda może być. Odpowiedział. Podałam mu szklankę napełnioną wodą. Kiedy odłożyłam naczynie, po domu rozniósł się odgłos dzwonka.- To pewnie Harry.- Powiedział niebieskooki. Kiwnęłam głową i poszłam otworzyć drzwi, bo Cas pewnie nie ruszy dupy z kanapy.

- Hej. Wejdź. 

- Cześć. Jest tu Niall?

- Tak, jest.- Lokowaty ściągnął buty i weszliśmy do salonu. Tym razem Mills zauważyła nas od razu. Jej mina była przekomiczna. Próbowałam powstrzymać śmiech, ale mi nie wyszło. Wszyscy skierowali swoje spojrzenia na mnie. Wyglądali, jakbym jakąś zbrodnię popełniła.

- No co?- Spytałam, gdy w końcu się uspokoiłam.

- Nie, nic.- Odpowiedział Horan.

- Nie rozumiem was ludzie. Ale dobra, mniejsza z tym. Harry, to jest Cassie, Cassie to jest Harry.

- Super.- Powiedziała brunetka i udawała, że nas tu w ogóle nie ma. Styles popatrzył się na mnie dziwnie. Naprawdę nie wiem, o co chodzi tej dziewczynie chodzi. Może dalej wspomina tamtą akcję. Ja już się z ym oswoiłam.

- Siadajcie.- Oni spełnili moją prośbę.- Cas, możemy pogadać?- Postanowiłam zrobić to teraz. 

- Jeśli musisz, to spoko.- Powiedziała od niechcenia. Poszłyśmy do kuchni. Miałam nadzieję, że oni nie będą nas słyszeli, ale wszystko jest możliwe. Nerwy mogą mi szybko puścić.

- No dobra. Powiesz mi, co się z tobą dzieje? Zachowujesz się jak jakaś lalunia. 

- Och, a więc teraz jestem dla ciebie lalunią?

- Nie jesteś, ale tak zachowujesz się w tym momencie. Coś ci nie pasuje?

- Nie wszystko okej. Pomijając fakt, że sprowadzasz ich do mojego domu. Nie znam ich i nie wiem, czy nam czasem czegoś nie zrobią. Jeszcze twój ojciec. Przychodzi tutaj i robi awantury. Później moi rodzice będą mieli problem. On ma tu nie przychodzić.- Powiedziała. Tymi słowami mnie zraniła. 

- Może zamiast oceniać, najpierw ich poznaj. Nie wiesz, jacy są. A więc przeszkadza ci moja rodzina? To teraz będziesz miała spokój. Wychodzę.- Zdenerwowana wyszłam.

Słyszałam z tyłu nawoływanie Niall'a, ale jeszcze bardziej przyśpieszyłam. Nie miałam ochoty z nikim gadać. Skierowałam swoje kroki nad jezioro. Zawsze tam szłam, kiedy byłam zła, czy smutna. Po chwili już tam byłam. Spojrzałam za siebie. Chyba udało mi się zgubić blondyna. Mam nadzieję, że mnie zrozumie i nie będzie zły. Usiadłam na swoje stałe miejsce, a z moich oczu poleciały długo powstrzymywane łzy. Nie mogłam się opanować. Znowu płaczę, chociaż obiecywałam sobie, że nie będę tego robiła. Jedyna osoba, w której miałam wsparcie, w końcu mi powiedziała, co myśli. Nigdy nie sądziłam, że coś takiego nastąpi. Nawet nie próbowałam się bronić, bo to i tak nie miałoby sensu. W sumie, to ona miała rację. Ale mogła to powiedzieć delikatniej. Nie oczekuję przeprosin. Chociaż wybiegając z jej domu, miałam nadzieję, że pobiegnie za mną. Niestety tak nie było. Jedyną osobą, która zareagowała, był Horan. Nawet go nie znam. Ale nie zgadzam się ze słowami Cassie. Nie wyglądają na kogoś, kto miałby złe intencje. To moje zdanie. Co prawda, nie powinnam ich zapraszać, bo nie byłam u siebie. Trudno, stało się. Ona powinna się trochę wyluzować. Ostatnio robi to tylko, kiedy coś wypije. No nic. Jej sprawa.

Rzucałam kamienie do wody, a łzy dalej spływały po moich policzkach. Wokół mnie panowała cisza. Słychać było tylko mój cichy szloch.

- Audrey.- Usłyszałam. Obróciłam się i zauważyłam...


Wiem, rozdział beznadziejny. Wena mnie opuściła. Nie wiem, kiedy pojawi się następny rozdział. Może go w ogóle nie będzie. No nic, to do zobaczenia.
Jak coś to piszcie na gg: 48270195 lub pytajcie na askuhttp://ask.fm/NiallMyLovee69

niedziela, 25 sierpnia 2013

Informacja

Jest pewna sprawa... Nie wiem czy jest sens kontynuowania tego opowiadania. Kocham to robić, ale chyba to był błąd, żeby zakładać tego bloga. Co prawda widzę, że ktoś tu zagląda, ale nikt tego nie komentuje, więc nie wiem, czy komuś się podoba to, co piszę, czy może coś by zmienił. Byłabym szczęśliwa, gdyby pod postami pojawiały się co najmniej 3 komentarze. Wiedziałabym, że jest sens. No nic, zobaczymy, czy coś się poprawi. Jeśli nie, to skończę z pisaniem tutaj. Co prawda będzie mi ciężko, ale się do tego przyzwyczaję. I jeszcze gdybyście mogli dodawać się do obserwatorów. Byłabym wniebowzięta.

Kolejny rozdział, piąty już, powinien pojawić się za niedługo. Jeśli ma ktoś ochotę to może pisać na GG: 48270195 lub pytać na asku: http://ask.fm/NiallMyLovee69

No to chyba na tyle. Dziękuję za uwagę :P. Do zobaczenia! :)

środa, 21 sierpnia 2013

Rozdział 4

    Znów ten potworny ból. Moja głowa. Za każdym razem powtarzam sobie, że nie będę tyle piła, ale i tak robię swoje. Rzucam się w wir zabawy i zapominam o swoich postanowieniach. No trudno. Warto było. Jest tylko jeden minus. Film mi się urwał. Pamiętam, że poszłyśmy do miasta, po jakąś wódkę. Cassie poszła kupić, a ja zostałam na dworze i patrzyłam się w gwiazdy. Zaczęłyśmy pić i to koniec tego, co pamiętam z wczoraj. Mam nadzieję, że nie zrobiłyśmy żadnych głupstw. Znając nas, jest to bardzo możliwe. 
       
         Rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym przebywałam. Z początku nie wiedziałam, co robię w salonie Cas, ale sobie przypomniałam, że jej rodzice wyjechali i na ten czas będę tu tak jakby " mieszkała". Tak bardzo nie chciało mi się wstawać, ale w końcu trzabyło coś ze sobą zrobić. Skierowałam się do kuchni. Wzięłam aspirynę i popiłam to dużą szklanką wody. Mam nadzieję, że szybko zadziała. Postanowiłam nie budzić na razie Cassie, tylko wziąć prysznic. Ze swojej torby wyciągnęłam spodnie dresowe i bokserkę. Ściągnęłam wczorajsze ciuchy, bo oczywiście byłam tak wstawiona, że nawet się nie przebrałam. Woda ukoiła mój ból głowy. Po 30 minutach wyszłam z łazienki. Mills już nie spała. Była w kuchni i łykała akurat aspirynę. W końcu ona też się wczoraj nieźle wstawiła. 

- Hej.- Powiedziałam zmęczonym głosem.

- Cześć.- Odpowiedziała.

- A tobie na czym się film urwał?- Zapytałam, mając nadzieję, że pamięta więcej ode mnie.

- Hmm, niech pomyślę. Na tym, że piłyśmy wódkę pod sklepem. Więcej nic.- No i moje nadzieje zgasły. 

- No to super. Ja też pamiętam tyle. Mam nadzieję, że nic głupiego się nie stało.

- No ja też. Przypały po pijaku nam się często zdarzają.- Popatrzyła się na mnie.- Ty już wzięłaś prysznic nawet?

- No tak. Teraz twoja kolej.- Zatkałam nos, udając, że śmierdzi. 

- O, widzę, że komuś nie odpowiada mój zapach.- Zaśmiała się.

- I to bardzo.- Dopowiedziałam.

- Ty dziadu!- Krzyknęła. Ja się tylko zaczęłam śmiać.- No dobra, idę.- I zniknęła za drzwiami łazienki.

         Za ten czas postanowiłam zrobić coś na śniadanie. Popatrzyłam się, co jest w lodówce i postanowiłam zrobić jajecznicę. Poszło sprawnie. Kiedy po 20 minutach Cas wyszła z łazienki, wszystko było już gotowe. Zjadłyśmy wszystko ze smakiem. Myślałyśmy, co by tu dzisiaj robić. Wtedy zadzwonił mój telefon. Oczywiście nie wiedziałam, gdzie go wsadziłam i szukałam go jak oszalała po całym mieszkaniu. Pewnie wyglądałam jak idiotka. W końcu znalazłam go na kanapie. Zerknęłam na wyświetlacz. Dzwonił nieznany numer. Postanowiłam odebrać.

~ Halo?- Powiedziałam.

~ Audrey?- Spytał męski głos po drugiej stronie.

~ Tak, a ty kto?- Spytałam.

~ Niall.- Odpowiedział.

~ Jaki Niall do cholery?

~ Już nie pamiętasz? Wczoraj odprowadziliśmy was do domu. 

~ Weź się koleś odwal, bo nie przypominam sobie, żeby ktoś mnie odprowadzał.- I się rozłączyłam.

         Co to niby miało być? Dzwoni jakiś obcy koleś, nie wiem skąd ma mój numer i twierdzi, że wczoraj odprowadził mnie do domu. Ten świat jest dziwny. W sumie to nie wiem, co działo się ze mną w drodze do domu. W końcu urwał mi się film. Może on mówił prawdę? Nie. W to akurat jest trudno uwierzyć. Nigdy nie byłam chętna do zapoznawania się z ludźmi. Nawet po pijaku. Tego nie da rady nikt, ani nic we mnie zmienić. Na prawdę dziwna sytuacja. 

- Kto dzwonił?- Zapytała ciekawa Cas.

- Jakiś koleś, Niall się nazywał i mówi, że wczoraj odprowadził nas do domu. Czaisz to? Bo mi trudno w to uwierzyć.- Powiedziałam. 

- No na serio dziwne. Ja nie przypominam sobie nikogo. A na pewno nie jakiegoś chłopaka.

- Ja też nie. Mam kompletną pustkę w głowie. A z drugiej strony, skąd on ma mój numer?- I to mnie właśnie ciekawiło.

- No to właśnie jest zastanawiające. Bo skąd miałby go mieć? No i znał też twoje imię.

- Ech, może rzeczywiście nas odprowadził. Na razie wszystko na to wskazuje.- Stwierdziłam.

- Jak zadzwoni następnym razem, masz go przeprosić.- Rozkazała mi.

- O ile mi się zachce.- Powiedziałam cicho, żeby nie usłyszała.

- Co powiedziałaś?

- Nic, nic. 

        Włączyłyśmy telewizor i rozsiadłyśmy się na kanapie. Leciał jakiś nudny film dokumentalny. Nie wiem co Cassie widziała w tym interesującego, ale zapatrzyła się w ten telewizor jak nie wiem w co. Mnie to w ogóle nie pociągnęło. Patrzyłam się tępo w ekran. Nadszedł czas poważnie zastanowić się nas swoim życiem. Mam 17 lat. Nie dogaduję się wcale ze swoją rodziną. Ojciec chce, aby wszystko było po jego myśli. Rozkazuje wszystkim i rozstawia po kontach. Matka się go słucha jak głupia. Nigdy się nie broniła. Kiedyś też byłam szarą myszką, ale z wiekiem to odeszło. Teraz nie pozwolę sobą rządzić. Każdy człowiek powinien mieć własne zdanie. I ja zawszę staram się wszystkich wysłuchać. Elly jeszcze siedzi cicho. Widzę po niej, że czasami ma ochotę powiedzieć coś ojcu, ale się powstrzymuje. Nie wiem czemu. Powinna mu powiedzieć, co o nim sądzi. Jeszcze się zbiera w sobie. Kiedyś to nastąpi. Chciałabym wtedy zobaczyć jego minę. Może i dzięki niemu się urodziłam, ale nie darzę go dużym szacunkiem. Gdy najbardziej go potrzebowałam, on wychodził z kumplami to pubu, a gdy wracał, był tak pijany, że nawet nie potrafił powiedzieć jednego słowa normalnie. Podejrzewam, że wtedy właśnie bił mamę. Może i byłam mała, ale dziecko pamięta najbardziej. Te wszystkie podłości. A ja jestem szczególnie pamiętliwa. Przez to wszystko zaczęłam imprezować, upijać się, czasami nawet do nieprzytomności. Wiem, że to przegięcie, ale to pomaga mi zapomnieć. Wolę picie niż ćpanie. Piję często, ale alkoholiczką nie jestem. Na swoją urodę narzekać nie mogę, bo nie raz zawiśnie na mnie oko jakiegoś faceta. Staram się nie zwracać na to uwagi, ale czasem tak mnie to irytuje, że pokazuje im mój  środkowy palec. Oni tylko patrzą się na mnie jak na wariatkę i idą dalej. Przyciągam wyglądem, ale odtrącam charakterem. Kiedyś miałam dużo przyjaciół. Później się zmieniłam  wszyscy opuścili mnie. Została tylko Cassie. Wiem, że staczam się na dno i ciągnę ją ze sobą. Naprawdę tego nie chcę, bo Cas to dobra dziewczyna i powinna mieć normalne życie. Gdyby nie ja, to pewnie dawno miałaby jakiegoś chłopaka. Uczyłaby się lepiej. Nie raz chciałam jej powiedzieć, żeby nie szła tą drogą, którą ja idę, ale bałam się. Cholernie się bałam tego, że zostanę sama. Samotność to jedyna rzecz, która mnie tak bardzo przeraża. Gdybym była sama, to popadłabym w jakąś chorobę. Mills jest mądra i mam nadzieję, że gdy ja będę się staczała jeszcze bardziej, ona przejrzy na oczy i pójdzie swoją drogą. Mimo tego, że nie chcę być sama, to nie chcę też, aby ona marnowała sobie życie przez to. Ująć jednym słowem moje życie. Bardzo łatwe zadanie. Odpowiedź jest prosta. Piekło. Tylko to przychodzi mi do głowy. Jest we mnie cichutka nadzieja, że pojawi się ktoś, kto wskaże mi tą dobrą drogę.  Tylko że ja nie dopuszczam do siebie obcych. Mam jakąś blokadę co do tego. Sama nie potrafię tego wytłumaczyć. W moim życiu miałam tylko dwie bliskie mi osoby. Cassie i Robin. Robin to mój były. Byliśmy ze sobą rok temu. Znaliśmy się od podstawówki. Kochałam się w nim potajemnie. Opisywałam to wszystko w swoim pamiętniku. Pisałam go aż do 16 roku życia. Kiedyś przez przypadek, pomyliłam go z zeszytem do biologi, bo mają podobne okładki i dałam go Robinowi. Chciał przepisać notatki. Tak się stało, że kiedy chciał przepisywać notatki, otworzył na wpisie, który był poświęcony jemu.

"Drogi pamiętniku,
to już zabija mnie od środka. Codziennie muszę patrzeć się na niego. Jest wręcz idealny. Blond włosy idealnie pasują do niebieskich oczu. Małe usta wręcz nadają się do całowania ich. To mój ideał chłopaka. Szkoda tylko, że nie zwraca uwagi na mnie. Ile bym dała, żeby chociaż raz zagadał do mnie, a nie do tych pustych małp. Nie wiem, co on w nich widzi. Mają przecież kilo tapety na twarzy. Tak, wiem, jestem zazdrosna. Może ja też nie jestem idealna, ale chciałabym, żeby zwrócił na mnie uwagę. Już ja bym wykorzystała tą szansę. To tylko moje marzenia. Kiedyś może zdarzy się ten cud. Przynajmniej mam taką nadzieję.
Kocham Cię Robin~ Audrey xx"

       Godzinę później, on już stał pod moimi drzwiami. Zbladłam, kiedy zobaczyłam, że zamiast zeszytu od biologi, trzyma mój pamiętnik. " A co jeśli przeczytał to wszystko?" Ta jedna myśl ciągle chodziła mi wtedy po głowie. Miałam oczy jak spodki. O nic nie mówił, tylko przyglądał mi się z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Bez słowa podał mi moją własność. Kiedy myślałam, że odwróci się bez słowa i złamie moje serce na pół, on zrobił coś, co bardzo mnie zaskoczyło. Przyciągnął mnie do siebie delikatnie i pocałował. Wszystkie wnętrzności mi się poprzewracały. Jego usta na moich. To niezapomniane uczucie. Oderwaliśmy się od siebie, a on szepnął mi do ucha " Też Cię kocham." i odszedł bez słowa. Zakryłam dłonią moje usta i zjechałam na dół po ścianie. Siedziałam tak przez jakiś czas. Nie mogłam się otrząsnąć z tego stanu. Tysiąc myśli na raz krążyło mi po głowie. Wtedy nie wiedziałam jeszcze, że to wszystko było na nic. Miesiąc później rzucił mnie przy swoich znajomych, twierdząc, że nie jestem dla niego odpowiednia. Moje serce momentalnie pękło na pół. Oczy się zaszkliły. Popatrzyłam się na niego i szepnęłam nieme "Dlaczego?". On tylko zaczął się śmiać. Uciekłam stamtąd z płaczem. Od tego momentu tak łatwo nie wierzyłam ludziom. Stałam się też pośmiewiskiem w szkole. Zmieniłam się diametralnie. Nikt mnie nie poznawał. Byłam z tego powodu zadowolona. Ta historia w dużym stopniu przyczyniła się do powstania nowej Audrey. Szczerze mówiąc, nie żałuję żadnej z moich decyzji. Jestem zadowolona z mojego ja. Wtedy właśnie zbliżyłam się tak bardzo z Cassie. 

       Przerwałam moje rozmyślania, bo to już było za dużo. Nie zauważyłam nawet, że ten durny film się skończył. Postanowiłyśmy z Cas przejrzeć nowości. Otworzyłyśmy różne strony w internecie i czytałyśmy o wszystkim. Ciekawych rzeczy się dowiedziałam. Kiedy Mills czytała jakiś artykuł, ja poszłam zrobić nam popcorn. Wyciągnęłam go z szafki i wsadziłam do mikrofalówki. 5 minut później był już gotowy. Przesypałam go do dwóch dużych misek i ruszyłam do salonu. Postanowiłyśmy obejrzeć jakiś dobry horror. Zasłoniłam okna, żeby było ciemno i rozsiadłam się wygodnie. Cassie miała nacisnąć replay, kiedy przerwał jej dzwonek do drzwi. Ale się wystraszyłam. Ciekawe kto to. Padło na mnie, że to ja mam otworzyć drzwi. Wstałam powoli i skierowałam się w stronę wyjścia. Po otworzeniu ich przeżyłam szok. Nie spodziewałam się tego. Myślałam, że to tylko sen, ale kiedy uszczypnęłam się w ramię, okazało się, że to rzeczywistość. Za drzwiami...


No i w końcu pojawił się rozdział 4. Jeśli to czytasz, to pozostaw po sobie jakiś komentarz. Będę wiedziała, że ktoś to czyta. No i jeszcze raz dziękuję za tą nominację :* Do zobaczenia! :D

Liebster Awards

Zostałam nominowana przez: http://love-1d-4-ever.blogspot.com
Bardzo za to dziękuję, bo się tego nie spodziewałam :*

Odpowiedzi:

1. Jak masz na imię?
Odp. Kasia :D

2. Ulubiony kolor, film, potrawa, piosenka, miesiąc, pora roku?
Odp. Fioletowy, "Duże dzieci", nie mam ulubionej, lipiec, lato. <3

3. Ile masz lat?
Odp. 14 :)

4. Za co kochasz/ lubisz 1D?
Odp. Kocham ich za to, że mimo tak wielkiej sławy, nie zachowują się jak jakieś gwiazdunie, tylko są sobą. Dążą do celu, który sobie wytyczyli. Za ich muzykę. 

5. Możesz zabrać 4 rzeczy na bezludną wyspę. Co weźmiesz? 
Odp. Hmm, wzięłabym telefon, jedzenie, picie i znajomych :D

6. Z jakiego województwa jesteś?
Odp. Opolskiego ;)

7. Byłaś na jakimś koncercie? Kogo? ;pp
Odp. Miesiąc temu byłam na koncercie Iry i Lemona <3

8. Kiedy się urodziłaś? 
Odp. 05. 07. 1999 r. :p

9. Masz jakieś zwierzę? Jakie?
Odp. Mam psa i dwa koty :)

10. Masz rodzeństwo?
Odp. Tak, dwóch braci.

11. Co robisz w wolnym czasie?
Odp. Najczęściej spotykam się ze znajomymi :D


Blogi, które ja nominowałam:


Pytania zadane przeze mnie, na które musicie odpowiedzieć na waszych blogach: 
1. Którego z członków 1D lubisz najbardziej?
2. Ile masz blogów?
4. Ile masz lat?
5. Jak się nazywasz?
6. Ulubiona piosenka 1D?
7. Ulubiony kolor?
8. Ulubiony film?
9. Za co lubisz 1D?
10. Masz rodzeństwo? 


Jeszcze raz dziękuję za nominowanie mnie <3


czwartek, 15 sierpnia 2013

Rozdział 3

         Stanęłam jak wryta, nie wiedząc, czy uciekać, czy się gdzieś chować. Cassie ich chyba nie zauważyła, bo dalej szła w kierunku wejścia do sklepu. Zatrzymała się dopiero, kiedy mocno złapałam ją za rękę.

- O co ci chodzi Audrey?- Spytała, patrząc się na mnie jak na ufo. Ja nie odpowiadałam, bo tak jakby odjęło mi mowę.- Powie...- Nie zdążyła skończyć, ponieważ zobaczyła to, co ja. Jednak obie nie byłyśmy przygotowane na to spotkanie. 

          Przy kasie stało tych dwóch chłopaków, którzy nam wczoraj pomogli. Płacili chyba za jakieś ubrania. Obie patrzyłyśmy się na nich, nie wiedząc co robić. W końcu zareagowałam instynktownie i ciągnąc Cas za rękę, schowałyśmy się za jakąś palmą. Chwilę później nieznajomi opuścili sklep i przeszli koło nas, nie zauważając nas. Odetchnęłyśmy z ulgą i kiedy byłyśmy pewne, że już nas nie zobaczą, wyszłyśmy z ukrycia. Ludzie, którzy wszystko widzieli, patrzyli się na nas jak na jakieś debilki. Posłałam wszystkim "zabójcze" spojrzenie i poszłyśmy dalej. Nie będą się przecież na nas tak gapili. Nie lubię, gdy jestem w centrum uwagi. Jestem zbyt nieśmiała, chociaż, gdy coś wypiję, staję się bardziej odważna. Chyba każdy tak ma.Ci, co mnie znają, próbują wtedy wyciągnąć ze mnie rzeczy, których nigdy bym im nie powiedziała na trzeźwo. Najczęściej się im udaje, ale próbuję to kontrolować. Nie mogę przecież rozgadywać swoich tajemnic komu tylko się zachce o tym usłyszeć. Wszystkie moje sekrety zna Cassie. I niech tak zostanie.
  
         Pochodziłyśmy jeszcze po różnych sklepach i zeszło nam tak ze dwie godziny. Przynajmniej czas nam szybko zleciał. Były tylko dwa minusy tego wypadu. Spotkaliśmy ich, stchórzyłyśmy i uciekłyśmy jakby się paliło. No i później cały czas się rozglądałyśmy, czy czasem nie ma ich gdzieś w pobliżu. Jakbyśmy schizę jakąś miały. Czułam się cały czas obserwowana. Ale nie będę przecież brała tego na poważnie. Przecież każdy mógł zatrzymać na mnie wzrok, aby popatrzeć. Przynajmniej mam taką nadzieję. 

         Jakiś czas później, stałyśmy już pod domem Cas. Weszłam z nią na chwilę, aby się czegoś napić. Strasznie mnie suszyło. Ściągnęłyśmy buty w przedpokoju i skierowałyśmy się do kuchni. Tam zastałyśmy kartkę. 

          " Cassie,
            Razem z ojcem postanowiliśmy pojechać na kilka dni na wieś do babci. To był taki                               spontaniczny wyjazd. Postanowiliśmy nie brać cię ze sobą, bo i tak byś się tam nudziła.                         Audrey może u nas nocować, dopóki nie wrócimy. Oczywiście jeśli rodzice jej pozwolą. No i                mamy dwie prośby. Żadnych imprez i uważajcie na siebie.                                                                    
           Kochamy Cię,
             Mama i tata." 

        Po przeczytaniu tego, wymieniłyśmy porozumiewawcze spojrzenia i zaczęłyśmy skakać, i śmiać się z radości. Cała chata dla nas. A co to oznacza? Alkohol, filmy i popcorn. To jest to, co lubimy. Kiedy się w końcu uspokoiłyśmy, ubrałyśmy buty i poszłyśmy do mnie do domu. I tak nie zamierzam się pytać rodziców o zdanie. Chcę nocować u Cas, to będę tam nocowała. 

        Weszłam do domu, z typowym dla mnie hałasem. Ściągnęłam buty i nawet nie mówiąc cześć, weszłam po schodach do mojego pokoju. Cassie weszła zaraz za mną. Spakowałyśmy kilka ciuchów i piżamę dla mnie. Wzięłam kosmetyczkę i zeszłyśmy na dół. Kiedy już chciałam zakładać buty, z kuchni dobiegł mnie głos ojca.

- Audrey, przyjdź na chwilę do kuchni.- Powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu. 

- Spadaj.- Mruknęłam cicho, żeby on nie mógł tego usłyszeć. Cas zaczęła cicho chichotać. Uśmiechnęłam się do niej i weszłam do kuchni.- Co?- Spytałam.

- Może trochę grzeczniej młoda damo.- Zwrócił mi uwagę. 

- Czego sobie życzysz tatusiu?- Moje słowa przesiąkał sarkazm.

- Dokąd to się wybierasz?

- Do Cassie na kilka dni. A co?

- Spytałaś się mnie chociaż o zdanie?- Co za bezsensowne pytania on zadaje. 

- Nie. No więc mogę iść?

- Hmm, niech to ja się zastanowię. Nie, nie możesz.- Powiedział chytrze.

- Dlaczego?- Spytałam z wyrzutem.

- Bo dzisiaj zachowałaś się chamsko wobec mnie i mamy.

- Bo mnie do tego zmusiliście?- Odpowiedziałam pytaniem.

- Pożegnaj się z Cassie i idź na górę do swojego pokoju.- Powiedział.

- Z nikim się nie będę żegnała i jedynym miejscem, w które pójdę, to będzie dom Cassie. A teraz cię żegnam drogi ojcze, bo mi czasu szkoda.- Odpowiedziałam i wyszłam z kuchni. Ubrałam szybko buty i opuściłyśmy mój dom. Słyszałam za sobą tylko krzyki ojca, który kazał mi się wrócić do domu. I tak bym go nie posłuchała. 

       Chwilę potem byłyśmy już w domu państwa Mill. Zaniosłam swoje rzeczy do pokoju mojej przyjaciółki i poszłam do kuchni, gdzie ona przygotowywała popcorn. Nie tracąc czasu, poszłam wybrać jakiś film. Postanowiłam, że obejrzymy jakąś komedię. Włożyłam płytę do odtwarzacza i zaczęłyśmy oglądać. Oczywiście nie zabrakło jeszcze piwa. W tym domu zawsze były jakieś zapasy. Nie to, co u mnie. Film leciał, a my dalej piłyśmy. Pod koniec już byłyśmy, tak pijane, że gadałyśmy głupoty.

- Ej! Mill! Dawaj idziemy na miasto po jakąś wódkę.- Powiedziałam, przekręcając trochę słowa.
     
- O! Dobry pomysł Bones.- Odpowiedziała

- To dawaj, zbieraj się.- Wstałyśmy trochę chwiejnie z kanapy, ale zaraz złapałyśmy równowagę. Ubrałyśmy się i wyszłyśmy z domu, zamykając drzwi na klucz. 

       Ruszyłyśmy w kierunku miasta, cały czas się z czegoś śmiejąc. Ludzie, którzy jeszcze szli ulicami Londynu, patrzyli się na nas jak na niedorozwinięte. My się tylko na nich patrzyłyśmy i zaraz na nowo wybuchałyśmy śmiechem. Wszystko wydawało się takie śmieszne. Pod sklepem, w którym na pewno sprzedadzą nam alkohol, musiałyśmy się trochę otrząsnąć. Znaczy Cassie, bo to ona musiała iść to kupić. Ja wyglądałam młodziej, niż inni moi rówieśnicy, dlatego Cas przypadło kupować. Ja postanowiłam zostać na zewnątrz, żeby przypadkiem nie zacząć śmiać się ze sprzedawcy. Po mnie można się tego spodziewać. Usiadłam na ławce i patrzyłam się w gwiazdy. Niebo było dzisiaj tak czyste, że widać było każdą gwiazdę. Uwielbiałam tak siedzieć. Kiedyś codziennie tak robiłam. Wtedy miałam całkiem inne życie. Było o wiele lepsze. Teraz to koszmar. Dlatego też postanowiłam przestać to robić. To należy do mojego dawnego życia. Teraz mam inne przyzwyczajenia i dobrze mi z tym. Kiedyś byłam potulnym dzieckiem, ale kiedy pewne rzeczy wyszły na jaw, postanowiłam się zmienić. Pod niektórymi względami żałuję tego, ale są i takie, które wskazują na to, że dobrze zrobiłam. Wiem, że niektóre osoby ucierpiały na tej mojej zmianie, ale nie powinnam się nimi przejmować. Nowa Audrey przejmuje się tylko naprawdę bliskimi jej ludźmi. Inni są mi obojętni. Odpłacam się im. Jak to mówią, ludzie uczą się na błędach. A ja ich w swoim życiu trochę popełniłam. Niestety. Tak to jest. Nie zamierzam ich już popełnić i to jest najważniejsze. Tylko Cassie zna powód tej zmiany. Od razu zaakceptowała mnie taką, jaką się stałam. Z innymi już było trochę gorzej. Ale to już ich problem. Wyciszyłam swój umysł i patrzyłam jak gwiazdy pięknie świecą. Nigdy nie chcę zapomnieć tego widoku. Może kiedyś mój książę na białym koniu, będzie oglądał je ze mną. Kto wie? Może zostanę starą panną z czterema kotami? No bo kto może mnie chcieć. Jestem strasznie wredna i uparta. A może będzie to ktoś, kto podejmie się wyzwania i przywróci do życia starą Audrey? Musiałby być to ktoś wyjątkowy, dla którego warto byłoby się zmienić. A jak wiemy, na świecie mało już takich ludzi. Zobaczymy co czas przyniesie. Może będzie tak łaskawy i szybko zabierze mnie z tego świata? Czasami naprawdę odechciewa mi się żyć. Niechętnie mi to przyznać, ale jestem tchórzem. Tak, jestem tchórzem. Jednocześnie boję się śmierci, ale też czekam na nią. Ona byłaby moim zbawieniem. Nie musiałabym znosić tych wszystkich męczarni. Tak, w tej chwili to jest kusząca propozycja. Ale i tak nic sobie nie zrobię. To nie na moje nerwy.

     Siedziałam dalej, a za chwilę pojawiła się Cas. Miała dwie butelki. Siadła koło mnie i nic nie mówiąc podała mi jedną z nich. Otworzyłam i pociągnęłam spory łyk. Zaczęło mnie palić w gardle, dlatego sięgnęłam po butelkę coli. Siedziałyśmy w ciszy i patrzyłyśmy się w niebo. Uwielbiałam tak siedzieć w milczeniu. Z Mills to było możliwe. Ona rozumiała moją potrzebę milczenia. Nie każdy to pojmował. I tak szły łyki za łykami, aż w końcu poczułam, że już jestem dostatecznie upita. Zabrałyśmy swoje manatki i powoli, żeby się nie wywrócić, ruszyłyśmy w drogę powrotną. Znowu nam odbiło i zaczęłyśmy się śmiać ze wszystkiego. Nawet z byle jakiego drzewa. Uwielbiałam ten stan. Mieć wszystko gdzieś i nie pamiętać tych wszystkich złych rzeczy. Naszą uwagę przykuł jakiś pies i zaczęłyśmy iść tyłem. Śmiejąc się, w tej samej chwili, zderzyłyśmy się z kimś. Wybuchłyśmy jeszcze większym śmiechem i odwróciłyśmy głowy. No i w jednej chwili całe rozbawienie gdzieś się ulotniło. Bo oto przed nami stali dwaj nieznajomi. No to wpadłyśmy.

- Spójrz Niall, kogo my tu mamy?- Powiedział chłopak, który miał na głowie coś, przypominającego zdechłego mopsa.

- A, no tak. Wczoraj im pomogliśmy, a one uciekły bez słowa podziękowania.- Odpowiedział mu blondyn. Postanowiłam się wciąć.

- No sory chłopaki, ale wiecie. Szok i wogóle. No i jeśli tak bardzo chcecie podziękowania, no to dziękuję wam za pomoc. Bez was to nawet nie chcę mówić, co by się stało. Więc jeszcze raz dzięki.- Powiedziałam.

- Nie ma za co. No to co Harry. Odprowadzimy je, bo jednak nie chcemy, żeby się im coś stało.

- No okej, a co nam szkodzi. No to więc tak, ja jestem Harry, a to jest Niall.- Powiedział, wskazując najpierw na siebie, a później na blondyna.

- Ja jestem Audrey, a to jest Cassie. No i nie musicie nas odprowadzać.

- Ale my z chęcią to zrobimy.- Powiedział Niall.

      My się już nie sprzeciwiałyśmy i ruszyliśmy czwórką w stronę domu rodziny Mills. Nawet miło nam się rozmawiało. Co prawda, czułam się trochę niezręcznie, ale to z czasem przejdzie. Droga minęła nam szybko. Chłopcy odprowadzili nas pod same drzwi i zostawili nam swoje numery telefonów. Obiecałyśmy im, że zadzwonimy i się pożegnaliśmy. Byłam tak zmęczona, że nawet nie wchodziłam na górę, tylko walnęłam się na kanapę w samych butach. Chwila, moment i już odpłynęłam w krainę Morfeusza z uśmiechem na ustach, którego już nie było od dłuższego czasu. 


No i pojawił się 3 rozdział. Pisany dzisiaj przez 2 godziny. Wiem, wyszedł taki bez sensu, ale co się dziwić. No to do następnego! ;33

sobota, 10 sierpnia 2013

Rozdział 2

       Obudziłam się rano ciężko dysząc.Musiałam przeżywać to na nowo we śnie. Wczorajsze wydarzenie mnie przerosło. Jego ręce i usta na mnie... To było obrzydliwe. Czułam wstręt. Gdyby nie ci dwaj, to wolę nie mówić, jak to się mogło skończyć. Byłam im wdzięczna, ale ja zamiast podziękować, to uciekłam jak ostania idiotka. Pewnie pomyśleli sobie, że jestem jakąś wariatką. Wcale się im nie dziwię. W końcu kto normalny ucieka od ludzi, którzy mu pomogli? Będę musiała im to zrekompensować. Oczywiście jeśli ich kiedyś spotkam. No i będę musiała podziękować, i przeprosić za swoje zachowanie. Nie cierpię tego robić. Płaszczyć się przed ludźmi, dziękując za coś, a oni nawet nie zwracają na to uwagi. Mają to za przeproszeniem w dupie. Dlatego nie lubię prosić kogoś o pomoc. Wolę męczyć się z czymś sama niż patrzeć jak ktoś pomaga mi z łaski swojej. Mam w dupie taką pomoc. Taka już jestem i raczej nikt nie da rady mnie zmienić. Nawet jeśli bardzo by się starał. Zresztą nie tylko ja będę musiała im podziękować. Cassie też pomogli. Nie mogę robić wszystkiego za nią. To moja przyjaciółka, ale świętą krową to nie jest. Mamy całkiem inne charaktery. Ludzie się dziwią, że się ze sobą przyjaźnimy, ale w końcu przeciwieństwa się przyciągają. Mamy świetny kontakt. Mam nadzieję, że tak będzie przez długi czas. Jest jedyną osobą, której mogę się zwierzyć ze wszystkiego i zna moje wszystkie tajemnice. Wiem, że nikomu ich nie rozgada. Nie jest jakąś fałszywą lalą. Znamy się od podstawówki i wiemy o sobie praktycznie wszystko. Był taki okres, że w gimnazjum byłyśmy największymi wrogami, ale takie udawanie nie miało sensu. Kłóciłyśmy się wtedy o jednego chłopaka. Każda chciała mieć go dla siebie. Obie się starałyśmy jak durne, a co się okazało? Nasza wspólna przyjaciółka zabrała nam go sprzed nosa. Tak się obie wkurzyłyśmy, że się pogodziłyśmy i stałyśmy się wrogami Lesley. Nigdy więcej się do niej nie odezwałyśmy. Chyba że docinałyśmy sobie. Tyle rzeczy razem przeżyłyśmy, ale lepiej o tym nie opowiadać. Ktoś mógłby sobie źle o nas pomyśleć. No właśnie, tak wspominam sobie o nas, a nawet nie wiem, jak ona czuje się po wczorajszym. Pewnie jest w totalnej rozsypce. Zadzwonię do niej jak wezmę relaksującą kąpiel. 
       
Wzięłam z szafy szare luźne dresy i białą bokserkę. Weszłam do łazienki i zamknęłam drzwi. Nalałam ciepłej wody do wanny i w między czasie ściągnęłam piżamę. Dolałam olejku waniliowego i zanurzyłam się w wodzie. Tego mi było trzeba. Relaksu i odpoczynku. Oparłam głowę i przymknęłam oczy. Leżałam w tej pozycji, dopóki nie poczułam, że woda robi się zimna. Westchnęłam i sięgnęłam po ręcznik leżący z boku. Wstałam i otuliłam się nim. Drugi ręcznik zawinęłam w turban na głowie. Wytarłam się i nałożyłam bieliznę. Ubrałam dresy i wyszłam z łazienki.
      
 Położyłam się na łóżku i sięgnęłam po komórkę, która leżała na komodzie. Szybko wybrałam numer Cassie, który miałam dodany do listy ulubionych. Odebrała po drugim sygnale.

~ Halo?- Usłyszałam jej cichutki głos. Płakała. Nie trudno było poznać.

~ Cassie, dlaczego płaczesz? Już po wszystkim. Wszystko jest dobrze.- Powiedziałam, próbując ją uspokoić. Jednak to nie pomogło, bo rozpłakała się jeszcze bardziej.

~ Przyjdziesz do mnie?- Powiedziała szeptem.

~ Jasne. Będę za jakąś godzinę. A ty przestań już płakać. To w niczym nie pomoże. Jest ktoś u Ciebie?

~ Nie, nikogo nie ma.

~ Okej. To do zobaczenia.- Powiedziałam, nie czekając na jej odpowiedź.
       
       Leżałam jeszcze przez chwilę. Najchętniej nie opuszczałabym mojego pokoju przez kilka dni. Chciałabym odizolować się od tego wszystkiego. Ale to nie możliwe. Mam szkołę, o którą muszę w końcu zadbać, bo ostatnio mam takie zaległości, że mogę nawet nie zdać do następnej klasy. Nie interesuję się nauką wcale. Wisi mi ona, ale muszę skończyć szkołę, żeby wyrwać się od tego wszystkiego i móc samemu zamieszkać oraz się utrzymywać. Ale co z tego, jeśli mi się tak cholernie nie chce. Kiedyś byłam wzorową uczennicą, ale przez to wszystkie problemy odechciało mi się wszystkiego. Inni nie rozumieli, skąd u mnie taka nagła zmiana zachowania. Nawet nie podejrzewali, że to mogą być problemy rodzinne. W końcu w oczach innych byliśmy idealną rodzinką. Moi rodzice już się o to postarali. Mieli świetny talent aktorski przy innych. Szkoda, że nie znalazł się nikt na tyle mądry, żeby ich przejrzeć. Tyle rzeczy uchodzi im na sucho. Gdybym miała tylko pieniądze i była pełnoletnia, już by mnie tu nie było. Nie ukrywam niechęci do swojej rodziny. Prawie każdy uważa, że niszczę swoim zachowaniem tą idealny obrazek. Według nich nie pasuję do nich. Mnie to nawet nie obraża, bo uważam tak samo. Nawet ze swoją siostrą się nie dogadywałam. Ludzie uważają mnie za samolubną i kapryśną dziwkę. Wkurza mnie to. Nie wiedzą kompletnie nic o mnie. Słuchają jakiś plotek i później to rozgadują. Jakby nie mieli swojego życia. Zresztą mówią tak o moich wszystkich znajomych. Niby że oni sprowadzili mnie na złą drogę. Nie znają nas wcale. A to przeważnie te stare plotkary. Normalnie pozbyć się ich wszystkich. Wtedy życie byłoby o wiele łatwiejsze. Wiem, że kiedyś też się zestarzeję, ale na pewno nie będę taka jak one. Mogą sobie gadać, ale swojego towarzystwa nie zmienię. Dobrze mi z nimi. A szczególnie z Cassie. Moi rodzice podłapali, co mówią inni i nie pozwolili mi się z nimi spotykać. Zamykali mnie w domu. Jednak nie udało im się, bo często uciekałam. Oni to zauważali i na początku szukali mnie po całej okolicy. Jednak kiedy nie udało im się mnie znaleźć parę razy, to znieśli mi areszt i ostrzegli, żebym nie robiła żadnych głupstw. Ich słowa jakoś szczególnie do mnie nie dotarły. Mam gdzieś ich rady. Oni się mną nie interesują, chociaż mówią, że jest inaczej. Nie jestem już dzieckiem i swoje wiem. 
        
W końcu podniosłam się z łóżka. Podeszłam do szafy i zaczęło się najgorsze. W co ja mam się ubrać? Zawsze mam z tym problem. Co prawda mam dużo ubrań, ale i tak uważam, że nie mam się w co ubierać. Stałam jeszcze chwilę i wybrałam szorty, granatową koszulę na ramiączkach, i czarne vansy. Włosy przeczesałam szczotką i je tak zostawiłam. Zrobiłam delikatny makijaż i założyłam na głowę czarny kapelusz. Założyłam na ręce trochę ozdób, wzięłam torebkę i wyszłam z pokoju. Schodząc po schodach zauważyłam, że reszta siedzi w kuchni i je obiad. Poczułam głód, ale go zignorowałam. Wyciągnę Cassie na miasto i coś zjemy. Teraz pewnie rozpoczną bezsensowną rozmowę, a raczej kłótnię.

- Gdzie idziesz?- Zapytał się mój ojciec.

- A co cię to obchodzi?- Zapytałam.

- Nie pyskuj, bo zaraz nigdzie nie pójdziesz.

- Do Cassie. Zadowolony?- Zapytałam sarkastycznie.

- Tak, bardzo. A powiedz mi, gdzie byłaś w nocy?- O nie, nakryli mnie. Nastała głucha cisza. Oni czekali na moją odpowiedź, a ja nie chciałam im nic powiedzieć. Moja sprawa, gdzie byłam. W końcu mam już 17 lat.

- Odpowiedz dziecko, jak ojciec się pyta.- Wtrąciła matka, która przerwała ciszę.

- Nie muszę wam nic mówić.

- Powiedz, albo odetniemy ci kieszonkowe.

- Byłam na imprezie. Nie chciało mi się siedzieć z wami w jednym domu. I wiecie co? Teraz też nie mam na to ochoty. Wychodzę. Cześć.- Powiedziałam i z satysfakcją popatrzyłam na ich miny. Często się tak do nich odzywałam, ale oni się chyba do tego jeszcze nie przyzwyczaili, bo aż szczęki z wrażenia im opadły. Jestem z tego powodu zadowolona. Nie będą mnie traktować jak małolatę. Nie czekając na ich odpowiedź, skierowałam się do wyjścia. Słyszałam już tylko ich zdziwione głosy, kiedy komentowali moje zachowanie. Uśmiechnęłam się zwycięsko i wyszłam z domu. Jak fajnie zaczerpnąć świeżego powietrza.
     
    Do domu Cassie zapukałam 5 minut później. Otworzyła mi je zapłakana Cas. Nic nie mówiąc, mocno ją przytuliłam. Ona wtuliła się we mnie jak nigdy. Widać, że bardzo to przeżyła. Nie dziwię się jej. Kiedy się już uspokoiła, puściła mnie i weszłyśmy do środka. Spojrzałam na swoją koszulkę przypuszczając, że zastanę ją mokrą od łez, ale o dziwo była czysta. Poszłyśmy do pokoju Cassie. Na ziemi leżało pełno chusteczek. Z pozoru nie widać, że jest ona taka delikatna, ale jeśli ją poznasz, to się mocno zdziwisz. Przy obcych udaje twardą, ale przy mnie zawsze się otwiera. Można z nią pogadać. Spojrzałam na nią i już nie mogłam patrzeć jak się zadręcza.

- Ubieraj się.- Powiedziałam

- Po co?- Spytała cicho.

- Idziemy na miasto.

- Ale ja nie chcę.

- Nie będziemy siedziały cały dzień w domu. Wczorajsza akcja nie będzie nam psuła wszystkich planów.- Ona siedziała cicho, jakby zastanawiała się nad moimi słowami.

- Masz rację. Koniec z użalaniem się nad sobą. Ja się ubiorę i umaluję, a ty jeśli możesz, ogarnij tu trochę.- W końcu powiedziała coś sensownego.

- No, jeśli muszę, to posprzątam, chociaż się do tego nie palę. A ty się zbieraj.- Ona w odpowiedzi, szczerze się do mnie uśmiechnęła.

     Wzięła jakieś ciuchy z szafy, a ja zabrałam się za sprzątanie. Nie no, jak można tak szybko nabrudzić? Pozbierałam chusteczki, które leżały wszędzie, brudne ciuchy wyniosłam do pralni i pościeliłam łóżko. Po skończonej robocie usiadłam sobie na chwilę. Jednak długo nie posiedziałam, bo zaraz z łazienki wyszła Cassie. Od razu wyglądała inaczej. Uśmiechnęłam się do niej i patrzyłam, jak pakuje potrzebne rzeczy do torebki. Sięgnęłam po swoją torbę i wstałam. Wyszłyśmy z pokoju i opuściliśmy dom.

     Cas zamknęła drzwi i ruszyłyśmy na miasto. Droga nie była długa. Poszłyśmy do centrum i swoje kroki skierowałyśmy do Macdonaldsa. Byłam strasznie głodna. Zamówiłyśmy sobie jedzenie i siadłyśmy w odległym kącie sali. Gadałyśmy o wszystkim, tylko nie o wczorajszym zdarzeniu. To postanowiłyśmy puścić w niepamięć. Zeszłyśmy na temat szkoły. Do końca roku został miesiąc. Z tego, co wiem, to mam zagrożenie z matematyki i chemii. Ale się z tego jakoś wyjdzie. Cassie ma tylko z matematyki. W ogóle ta baba chętnie usadziłaby wszystkich. Mam nadzieję, że uda mi się poprawić tą ocenę, bo nie chcę dać jej tej satysfakcji, że wstawi mi pałę. Niestety, ale pewnie będę musiała się przed nią płaszczyć. Głupia krowa. Dzieci nie ma to wyżywa się na nas. No nic. Teraz cały miesiąc mam z głowy. Codzienne siedzenie nad książkami. To nie dla mnie. Ja rzadko kiedy zadania robię. Zawsze mi się udawało, to teraz też musi. Podobno w następnej klasie ma dojść jakiś nowy chłopak. Już dawno nikt nowy do nas nie dochodził, dlatego to takie wielkie wydarzenie. Ma tu przyjechać na początku wakacji. Ciekawe jaki jest. To już sprawdzimy jak tu będzie. Nie za bardzo lubię nowych. Zależy od charakteru. Mam nadzieję, że to nie jakiś kujon. Takich tu nie potrzeba. 
       
Kiedy już zjadłyśmy, poszłyśmy popatrzeć na jakieś ubrania. Kupiłam sobie parę bluzek, bo były fajne, a miałam tam jakieś oszczędności. Byłam zadowolona z tego zakupu. Przynajmniej mam teraz się w co ubrać. Przydałoby się odświeżyć moją garderobę. Ale nie mam na to tyle pieniędzy. Na razie musi zostać to, co jest.
       
Weszłyśmy do jednego ze sklepów. To, co tam zobaczyłam, mnie przerosło. Nie byłam gotowa na to spotkanie. Na pewno nie teraz.



No i pojawił się drugi rozdział. Pewnie nikt tego nie czyta, ale zawsze można publikować. To do następnego! ;33